Ron 'Bumblefoot' Thal jest znany przede wszystkim jako członek zespołu Guns N' Roses, jednak solowa kariera gitarzysty również jest udana. Artysta stara się ją właśnie ożywić poprzez udział w Guitar Gods Tour w Ameryce Północnej, gdzie wraz z nim występują Yngwie Malmsteen i Gary Hoey. Ostatni album Bumblefoota został wydany w 2011 roku, a kolejny materiał już jest w przygotowaniu.
Co u Ciebie słychać, Ron? Jak tam trasa Guitar Gods?Jest super! Ja i mój zespół oraz Gary Hoey ze swoimi muzykami podróżujemy wesołym autobusem po całym kraju. Możesz wręcz dotknąć rock'n'rolla, kiedy odwiedzasz kolejne miejsca i ładujesz baterie grając koncerty. Nie wiem jak inaczej to opisać, ale zdecydowanie za tym tęskniłem! Podczas tras z GNR są ludzie wyznaczeni do każdej czynności, nie możesz nawet dotykać sprzętu - tego nie da się porównać z emocjami towarzyszącymi szybkiemu wypakowywaniu sprzętu, kiedy masz 10 minut na rozłożenie się i dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. To wspaniałe uczucie, wtedy czuję, że żyję! Miło jest również grać swoją własną muzykę. Powinienem był to robić cały czas i nigdy nie przestawać. Mogłem się więcej przykładać do solowych projektów przez ostatnie 8 lat. Cieszę się, że mam okazję do tego wrócić.
A co dokładnie robisz podczas tych koncertów? Czy cały set składa się z Twoich piosenek?Nie wiem czy wszyscy są tego świadomi, ale od ponad 20 lat tworzę własną muzykę - nie zacząłem tego robić teraz, już w latach 90-tych wydawałem swoje płyty. Myślę, że lata spędzone w Guns N' Roses zahamowały rozwój mojej solowej kariery. Kiedy dołączasz do takiego zespołu, wszystko odchodzi na dalszy plan i jedyne, co ludzie zauważają to 'O rany! On jest gitarzystą Guns N' Roses!'. Większość z tych osób nie wie, że oprócz tego od wielu lat także śpiewam, piszę, nagrywam, wydaję, gram koncerty i tak dalej. Obecnie jestem w połowie pracy nad nowym albumem, który wyjdzie jeszcze w tym roku. Następnie planuję kolejną trasę koncertową, żeby podzielić się z fanami nową muzyką.
Czyli możemy się spodziewać nowego albumu do końca roku? Minęło już trochę czasu od ostatniej płyty, prawda?Racja, racja. W 2008 roku wyszedł album 'Abnormal' i akustyczny 'Barefoot'. Dużo czasu i skupienia potrzeba, żeby stworzyć płytę i nie da się tego zrobić jednocześnie będąc cały czas w trasie. W 2011 roku nagrywałem jedną piosenkę na miesiąc i tak przez dziewięć miesięcy. Do każdego utworu dołączona była transkrypcja gitarowa, żeby fani mogli na tej podstawie tworzyć swoje własne wersje. Cieszyłem się, że mogę stworzyć chociaż tyle, podczas gdy pełen album nie mógł powstać. Nie licząc tej trasy, mówię 'nie' na wszystkie pozostałe propozycje i zamierzam skupić się jedynie na własnej muzyce - potrzebuję tego.
Wracając do tego co dzieje się teraz - Guitar Gods to ciekawa nazwa, ale pod wieloma względami dość pretensjonalna - nazywać siebie bogami gitary. Jak się z tym czujesz?(Śmiech). Cóż, to nie ja wymyślałem nazwę, a Yngwie i April Malmsteen. Jest to coś, nad czym oni pracowali od dłuższego czasu. Ich pomysł, ich wykonanie i cieszę się, że wybrali mnie i Garego. To zaszczyt, że prawdziwy król gitary widzi mnie w tej roli i chce, bym był częścią przedsięwzięcia. Czy uważam siebie za boga gitary? Jestem muzykiem, który kocha tworzyć. To bardzo proste. Nie pasują do mnie żadne nazwy czy tytułu - jestem jedynie facetem, który lubi grać na gitarze!
Dobrze, że tego typu trasa znowu się odbywa, bo od G3 minęło wiele lat.Miło jest mieć coś takiego dla gitarzystów, ale trasa spodoba się pewnie każdemu, kto lubi rock, blues i metal. Oczywiście wokal też jest obecny - nikt z nas nie występuje tylko instrumentalnie. Gary śpiewa, ja również, a w zespole Yngwiego klawiszowiec ma wspaniały głos, z resztą podobnie jak basista. Właściwie to wszyscy jego muzycy są fenomenalni. Całość oczywiście skupia się na gitarach, można stracić rachubę próbując policzyć wszystkie nuty (śmiech). Mam nadzieję, że będą kolejne edycje, i że obejmą one coraz to nowe państwa.
A odnośnie wokalu - czy uważasz, że dojrzałeś jako wokalista przez ostatnie lata? Niedawno widziałem jak wcieliłeś się w rolę Paula Stanley'a w zespole grającym covery piosenek KISS. To było coś niesamowitego!Dziękuję bardzo. W skład tamtego zespołu wchodzili Rex Brown z Pantery, Mark Zavon z Kill Devil Hill i Brian Tichy z Whitesnake. Wszyscy jesteśmy fanami KISS, a nasze covery zostały wydane w formie albumu, aby zbierać pieniądze na pomoc w walce z nowotworami. Po wydaniu tej płyty ludzie zaczęli pytać, czy nie chcielibyśmy wystąpić z tym materiałem na żywo. Tak też zrobiliśmy - zagraliśmy kilka koncertów w Vegas i LA. Poza tym, właściwie całe życie śpiewam. Z pewnością oglądanie Axla w Guns N' Roses bardzo mi pomogło. Nieczęsto ma się okazję grać u boku człowieka, który biega po scenie i śpiewa pełnym głosem przez trzy godziny - nie mam pojęcia skąd on czerpie do tego energię. Dużo się nauczyłem słuchając go i zwracając uwagę na szczegóły techniczne tego co robi - kiedy bierze oddechy, kiedy jest zrelaksowany i tak dalej. Każde tego typu spostrzeżenie uczy czegoś nowego i pozwala mi się rozwinąć.
Niedawno mówiłeś, że prowadzisz kliniki gitarowe w miejscach takich jak Guitar Center. Jak one wyglądają? Jest to forma rozrywki, czy raczej sztywna lekcja?Szczerze mówiąc, to te warsztaty są głównie czymś w rodzaju M&G - robimy sobie zdjęcia, rozdaję autografy. Potem siadam na krześle, mając jedynie mikrofon przed sobą i podkłady do piosenek nagrane na iPhona. Kocham to robić! Warsztaty są spontaniczne, zabawne, interakcja z publicznością jest ogromna. Gram, gadam, odpowiadam na pytania, a przy tym wszyscy żartują i świetnie się bawią. Kiedy ktoś poprosi o piosenkę, to po prostu zaczynam ją śpiewać. Te kliniki trwają nawet po 6 godzin i kiedy organizatorzy proponują na przykład 2 godziny, zawsze odpowiadam, że jestem pewien, że to nie wystarczy. Podczas zajęć poświęcam czas każdemu, ponieważ chcę, aby każdy czuł się doceniony. Prowadziłem warsztaty już chyba wszędzie - w Malezji, Indonezji, Albanii, Tunezji, Białorusi, w Kopenhadze, Izraelu, w wielu państwach Europy, w Argentynie, Brazylii... Fantastyczna sprawa!
To świetnie. Jestem pewien, że podczas tych klinik ludzie często proszą Cię o zagranie konkretnych piosenek. Czy jesteś zawsze gotowy na takie losowe zachcianki?Och, jasne! Uwielbiam być zaskakiwany w ten sposób! Staram się wtedy przypomnieć sobie te zamawiane utwory. Zaczynam śpiewać i grać, a potem wszystko psuję, bo nie pamiętam słów. Ale daje to dużo radości.
A czy kiedy przychodzi Ci grać covery, tak jak było na przykład z piosenkami KISS, musisz dużo ćwiczyć? Od razu wiesz wszystko, czy mozolnie nad tym pracujesz?Zawsze staram się być na bieżąco z piosenkami i zachowywać świeży umysł oraz pamiętać o detalach. KISS, Led Zeppelin, Priest, Iron Maiden, Ozzy Osbourne, The Who, Beatles, AC/DC czy Black Sabbath to zesoły, na których dorastałem i ich utwory mam we krwi. Są one tak zakorzenione w mózgu, że gdy zagram je po raz pierwszy, czuję jakbym to robił przez całe życie.
Co będziesz robił po zakończeniu tej trasy?Natychmiast po powrocie zamierzam wrócić do studia i zakończyć pracę nad nowym albumem tak szybko, jak tylko będzie to możliwe. Potem zaplanuję jak wydać tę płytę, wraz z klipami wideo i innymi powiązanymi elementami, które mogą zainteresować fanów. Po raz setny chciałbym też wyruszyć w trasę, aby podzielić się ze światem moją twórczością. Do końca roku odrzucam wszelkie oferty i poświęcam czas na tworzenie muzyki. Zagram kilka pojedynczych koncertów, w sierpniu wystąpię w Dubaju, gdzie przy okazji zaprezentuję moją linię ostrych sosów. Jednak głównym planem jest po prostu studio, a kolejne rzeczy umówię dopiero wtedy, kiedy skończę to, co zacząłem. Teraz czas na kreatywność i nowy album!
Życzę Ci zatem wszystkiego dobrego. Nie możemy się doczekać nowego albumu. Dziękuję za poświęcony nam czas i mam nadzieję, że zobaczymy się na koncercie Guitar Gods w LA.Na pewno! Nie mogę się doczekać spotkania. Dziękuję, że dostosowałeś się do mojego szalonego harmonogramu!
źródło