Nie wiem, co było złego w Campbellu, ale jakoś Fortus wydaje mi się być bardziej odpowiedni, sympatyczniejszy i lepiej brzmiący, bo Campbell skończył się na Kill 'em all... Stępili Mu się pazurzy i nie gra już tak dobrze, jak na początku swojej kariery, czyli np. w Dio... Poza tym jakoś mi nie pasi... i już. To tylko moje zdanie i takie mam...Co było w nim złego? To, że nie nazywa się "4tus". Nawet na koncert bym poszła... jak by w składzie był "4tus". Jakoś bardziej do mnie przemawia sposób grania Fortusa, albo raczej to, że naprawdę cieszy się, że może grać dla ludzi, to znaczy mi się tak widzi, może źle interpretuję Jego zachowanie, ale wygląda, jak by naprawdę się cieszył z tego, że ludzie nadal Go słuchają i dobrze bawią. Campbell to najczęściej ma minę, jak by miał to w dupie i wkurzał się, że musi grać.... Niestety w Polsce byli właśnie z Campbellem