Richard Fortus, gitarzysta Guns N’ Roses, rozmawiał z Waynem Byrne’em na temat robiącej furorę trasy zespołu.
Fortus, który ma na swoim koncie przygodę z m. in. Psychedelic Furs, gra w GN’ R od 2002 roku. W ramach trasy
Not In This Lifetime objechał już pół świata, czarując publiczność w duecie ze Slashem.
„Ta trasa to najwspanialsza rzecz, w jakiej zdarzyło mi się brać udział”, mówi Fortus z szerokim uśmiechem. „Zespół jest bardziej zgrany niż kiedykolwiek, a każdy z nas wkłada w to całe serce. To, że mogę w tym uczestniczyć, to dla mnie wielki zaszczyt i zawsze będę z tego dumny”.
„Zagranie dwóch koncertów na Giant Stadium, w mieście, w którym spędziłem większą część życia, Nowym Jorku, było niezwykle emocjonujące. Nie mogę się też doczekać występu w innym bliskim mi mieście, St. Louis. Zagramy tam po raz pierwszy od 26 lat! Dla mnie to będzie pierwszy raz”.
Jak Fortus tłumaczy to, że od wielu lat utrzymuje się w zespole, którego skład tyle razy się zmieniał?
„Granie w tym zespole nigdy nie było dla mnie trudne. Zdarzają się okresy przestoju i dla niektórych to może być frustrujące. Ale mnie zawsze bez większych problemów udawało się znaleźć zajęcie, gdy tego potrzebowałem”.
Obserwując zespół z zewnątrz, można odnieść wrażenie, że pomiędzy Fortusem i Slashem jest zupełnie naturalna nić porozumienia.
„Mam ze Slashem wiele wspólnego”, twierdzi Fortus. „Wyczuwam w nim pokrewną duszę i muzycznie jest nam ze sobą po drodze. Bardzo go szanuję jako muzyka, a granie z nim to świetna zabawa. Jego największą zaletą jest to, że nieustannie się rozwija. Ciągle próbuje nowych rzeczy. Każdej nocy gra inaczej i wznosi się na wyżyny. Granie z nim jest niebywale inspirujące”.
Fortus podziwia styl gry Slasha i Duffa.
„Slash i Duff mają do gry takie same podejście jak ja. Na pierwszym planie zawsze jest piosenka, a nie usilne popisywanie się umiejętnościami technicznymi. Liczy się praca zespołowa. Trzeba się nawzajem wspierać, a nie tylko czekać na swoją kolejkę. Nie sądzę, żebyśmy kiedykolwiek brzmieli lepiej niż teraz. To samo dotyczy Axla. Nigdy dotąd nie byliśmy tak zgrani i skupieni na tym, co robimy”.
Zapytany o nowy materiał, Fortus odpowiada krótko: „Z pewnością na niego liczę!”.
Zdradza za to, że nie może się doczekać na występ w Irlandii, pomimo że koncert Guns N’ Roses na O2 (obecnie 3Arena) w 2010 roku był porażką.
„To było bardzo trudna noc. Na szczęście fani w Dublinie dali nam kolejną szansę i ostatni koncert był wspaniały. Występ w Slane z Thin Lizzy był niewiarygodny”.
Na jakiej podstawie wybierane są piosenki?
„Rzucamy pomysły, a potem wszystkiego próbujemy”, tłumaczy Richard. „To, co najlepiej nam wychodzi, gramy na koncercie. Jeżeli chodzi o materiał z ‘Chinese Democracy’, to Slash i Duff mają do niego bardzo zdrowe podejście. Oboje są muzykami o silnych osobowościach i po prostu wkładają tę osobowość w piosenki. Uwielbiam sposób, w jaki gramy ten materiał. Poza tym mamy Melissę Reese na klawiszach. Melissa ma niesamowitą energię i świetne ucho. Jej wokal dużo wnosi, podobnie jak partie klawiszowe”.
Jak wytłumaczyć powstałą między Axlem, Slashem i Duffem chemię?
„Oni ogromnie się starają i ciężko pracują”, mówi Fortus. „Praca z całą trójką jest dla mnie wielkim zaszczytem i bardzo pouczającym doświadczeniem”.
ŹródłoPodesłał:
@gloomy