SOSNA!, sęk w tym, że Axl to żywa i nadal śpiewająca, 50-letnia legenda. z nim jak z małymi dziećmi w talent-show - jak cokolwiek wyjdzie dobrze, to już jest fajnie. Zapomina się o tym, ze od wokalisty tej klasy raczej powinno się wymagać, żeby mu zawsze wychodziło, a nie cieszyć się, jak wyjdzie i pisać "Axl is back!!!". Tylko, że :
1) Axl jest 10 lat starszy i grubszy od Mylesa
2) Axl to legenda, już nic nie musi nikomu udowadniać
3) Jego doły są jednak lepsze niż Mylesa, więc powiedzmy, ze obaj psują wysokie rejestry - remis - ale w dolnych wygrywa Kierownik
4) Axl w szczytowej formie robił ponad 5 (blisko 6 jeśli doliczymy wysokie noty z Chińszczyzny albo wykrzyczany, a nie śpiewany początek WTTJ) czyściutkich oktaw, podczas gdy Myles teraz jest w szczytowej formie i robi 4, przy czym często fałszuje w górze
5) Jakoś tak już czysto subiektywnie Axl - kojot jest mniej denerwujący niż Myles - kojot. Może dlatego, ze wiem, iż Myles, jakby chciał, to by śpiewał inaczej, wkleja te swoje jęki tam, gdzie lepiej by było zaśpiewać niżej. Wysokie noty u axla, choć czasem zepsute - są uzasadnione. Nisko zaśpiewane This I Love czy Civil War straciłyby wiele ze swojego piękna.