Chętnie przeczytałbym teraz Duffa i Adlera, ich wersje. Ciekawe czy kiedyś wydadzą w Polsce? Zawsze kiedy czytam historie o Gunsach, zawsze smutno mi jak to wszystko zaczyna się psuć , na początku tak zajebiscie było i przyjaźń, jeden za drugiego w ogien by wskoczył, a po wydaniu AFD i osiągnięciu sukcesu wszystko powoli sie rozlatuje i dalej jest gorzej i gorzej. Wiadomo jaki jest koniec ale zawsze jest ten żal i niedosyt, a jak czytam i powracam do gnr, tak samo w książce Slasha. Dlaczego nie mogło być inaczej? Axl stracił najlepsze lata, kiedy byli w szytowej formie (weźmy całe lata 90-te). Ile muzyki mogli jeszcze nagrać? Wszyscy mogą być teraz wspaniałymi instrumentalistami i muzykami, ale Axl juz nigdy nie będzie miał takiego głosu jak dawniej, czym człowiek starszy to już gorzej, teraz rady czasami nie daje na koncertach. Szkoda, szkoda. Powróciły stare wspomnienia.