Gilby Clarke zagrał ostatnio w Las Vegas, a dzień później w okolicach Palm Springs.
„Zwykle nie grywam w kasynie, bo to raczej dziwne jak na kapelę rockową, ale koncert w Las Vegas był naprawdę udany”, powiedział Clarke. „Mój perkusista, Troy Patrick Farrell, mieszka tutaj, więc przyszło sporo miejscowych. Był także Sebastian Bach. Świetnie się bawiliśmy”.
W Kalifornii Gilby zaprezentował kilka nowszych piosenek, wykonał cover „I Know It’s Only Rock and Roll (But I Like It)” The Rolling Stones, sięgnął też po repertuar Guns N’ Roses, a ściślej po „It’s So Easy”.
„Łatwo to było kiedyś”, żartował za kulisami. „Teraz, gdy się starzejemy, robi się coraz trudniej”.
Clarke dołączył do Guns N’ Roses w 1991 roku i od tamtej pory jego kariera nabrała rozpędu.
„Lata mijają, a człowiek pamięta przede wszystkim dobre rzeczy. Te gorsze puszcza w niepamięć”, powiedział Gilby. „Kiedy zespół się rozpadał, wszyscy tkwiliśmy w bagnie. Mieliśmy różne zdanie co do tego, jaki kurs obrać, a Axl Rose postawił na swoim. To jego zespół i to on o nim decydował. Pojawiły się tarcia. Ale teraz? Teraz pamiętam głównie dobre rzeczy”.
Gilby i Izzy Stradlin kumplowali się, zanim powstało Guns N’ Roses. Na początku lat osiemdziesiątych minionego wieku Clarke grał w kapeli o nazwie Candy.
„Poznałem Izzy’ego sto lat temu”, powiedział Gilby. „Byłem jednym z jego pierwszych kumpli w Los Angeles. Była w Hollywood niewielka grupa ludzi, którzy lubili rock, ale też punk rock. W piątki chodziliśmy do Whisky na występy The Germs, a w soboty bywaliśmy w Starwood, żeby posłuchać Snow. Uformowała się grupka osób, które co tydzień bywały na obu tych koncertach. Izzy był jednym z nich. Ja też. W ten sposób się poznaliśmy. Potem, już w Guns N’ Roses, złamałem nadgarstek, a on mnie zastąpił. Sporo w tamtym czasie gadaliśmy”.
„[Po dołączeniu do Guns N’ Roses] nauczyłem się partii Izzy’ego i grałem je po swojemu. Jasne, trzeba być wiernym największym przebojom. Intro do «Welcome To The Jungle» jest nietykalne, bez względu na to, kto się za nie zabiera. Pewne piosenki po prostu trzeba zagrać zgodnie z oryginałem. Jednak w innych pozwalałem sobie na swobodę”.
Clarke podkreślił, że cieszy go, że mógł powrócić do grania po pandemii.
„Mamy za sobą parę lat przerwy”, powiedział. „To był dla nas, muzyków, ciężki czas. Naprawdę ciężki. Fajnie, że znowu możemy grać na żywo”.
Źródło