Powiem tak - gdy tylko usłyszałam po raz pierwszy "Gotta get it right" wiedziałam, że będzie to zupełnie coś innego, niż Sixx:A.M., do którego jestem przyzwyczajona. Podobnie było z każdą kolejną piosenką, która się pojawiała. Dlatego, już nawet nie pamiętam czy pisałam o tym tutaj, czy w rozmowie z kimś, ale trochę traktuję ten album jako stworzony przez... inny zespół. W pewnym sensie oczywiście. Po przesłuchaniu całości utwierdziłam się w przekonaniu, że na pewno będzie u mnie istnieć coś takiego jak "era przed Modern Vintage" i "po Modern Vintage".
Z pewnością chłopaki osiągnęli to, co chcieli - słychać lata i zespoły, które były dla nich inspiracją. Na pewno cały album ma bardziej "pozytywny" wydźwięk. Zarówno "HD" jak i "TIGH" były albumami trochę... "mrocznymi" "ciemnymi"? Nie potrafię tego opisać, ale mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi
Ten klimat, tak bardzo charakterystyczny dla ich twórczości. "Modern Vintage" tego nie ma, dlatego trudno uwierzyć, że to ten sam zespół. Owszem, pewne brzmienie zostało zachowane, ale to już nie to samo, do czego nas przyzwyczaili. Jedyny utwór, który z pewnością będę często omijać to "Miracle". Ja rozumiem zróżnicowanie utworów na płycie, ale to zupełnie tam nie pasuje. Trochę zaczynam się przyzwyczajać do "Drive", choć nadal uważam, że nie wykorzystali szansy na zrobienie naprawdę super wersji tej piosenki. Fajnie, że wzięli Jeffa na perkusję - "żywy" perkusista robi różnicę. Płyta mi się podoba. Jest naprawdę dobrze zrobiona. Może fani spodziewali się innego brzmienia, ale raczej trudno będzie nie docenić tego, jak bardzo się do tego krążka przyłożyli pracując nad nim. No i teraz pewnie większość pomyśli jak zwykle, że "no tak, psychofanka", ALE muszę powiedzieć, że zdecydowanie na tym albumie najbardziej uwielbiam gitarę. Moim zdaniem, to najlepszy album DJ'a jeśli chodzi o Sixx:A.M. Nie tylko solówki ma świetne, ale całe partie gitary w utworach są zaj**iste. Przy słuchaniu płyty po raz pierwszy, naprawdę w niektórych momentach aż przestawałam robić cokolwiek w tym momencie robiłam, tylko po to, by po prostu wsłuchać się w solo i stwierdzić "wow, wymiata". Niektóre utwory przypominają mi trochę solowe albumy Jamesa, niektóre czasy DJa w Beautiful Creatures, dziwnym trafem nic nie przypomina mi o Motley Crue, co sprawia, że gdybym nie wiedziała, to pewnie bym nie zgadła, że Nikki Sixx tam gra (wybacz Nikki). Płytę na pewno kupię. Jestem ciekawa jak chłopaki będą łączyć te 3 albumy na koncertach.
Ze wszystkimi to może być mały problem, bo "Live is Beautiful" czy EP "7" są raczej nieosiągalne
ebay, iTunes, jakiś czas temu widziałam "life is beautiful" na fan.pl. Myślę, że są również dostępne w zwykłych sklepach muzycznych, ale na pewno nie w Polsce, skoro tu nawet "HD" czy "TIGH" nie ma.