Autor Wątek: Ludzie powinni cieszyć się, że ten zespół nadal istnieje - Ron "Bumblefoot" Thal  (Przeczytany 15145 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline krelke

  • Szara Eminecja | Wodopój
  • Administrator
  • Scraped
  • ******
  • Wiadomości: 9214
  • Płeć: Mężczyzna
  • !!! GN'R: Don't you try to stop us now !!!
  • Respect: +250
    • Tomasz Krela

fot. Małgorzata Sęczak

Cytuj
"Myślę, że ludzie powinni docenić to, że Axl wciąż ma ochotę dalej ciągnąć ten zespół, i że znajduje muzyków, którzy chcą to robić razem z nim. Że wciąż dajemy solidne, energetyczne, prawie trzygodzinne koncerty. Więc zamiast narzekać na zmiany w składzie, ludzie powinni cieszyć się, że ten zespół nadal istnieje. Era Axla i Slasha była wielkim etapem w historii Guns N' Roses, ale obecnie również dzieje się mnóstwo pozytywnych rzeczy. Choćby to, jak zespół otworzył się przez ostatnie kilka lat. Kiedy ja dołączyłem w 2006 r. nie było żadnej interakcji z fanami. Postanowiłem to trochę zmienić - na początku spędzałem po 6 godzin dziennie, odpisując na maile, organizowałem spotkania Meet & Greet. Wcześniej tego nie było! Teraz takie spotkania odbywają się dość regularnie, w necie na bieżąco zamieszczamy też zdjęcia z trasy. Dlatego uważam, że obecny rozdział zespołu również ma dużo do zaoferowania. Natomiast cała książka pod tytułem Guns N' Roses będzie najbardziej zwariowaną pozycją w historii światowego rocka, tego jestem absolutnie pewien!"




Małgorzata Sęczak: Od lutego znów jesteście w trasie - najpierw po Stanach, a teraz w Europie - czy któryś z tych ostatnich koncertów był dla ciebie wyjątkowy, z jakiegoś powodu szczególnie ważny? A może wszystkie są takie same?


Ron Thal: Wyjątkowo ważny był koncert w Dublinie. Kiedy graliśmy tam po raz ostatni 2 lata temu, mieliśmy pewne problemy, na scenę wyszliśmy też ze sporym opóźnieniem, koncert został przerwany... Tym razem chcieliśmy więc w jakiś sposób zrekompensować to naszym fanom. Daliśmy naprawdę solidne show i moim zdaniem nie było do czego się przyczepić. Zagraliśmy też wiele innych dobrych koncertów. Dla mnie ważne jest to, by rozpoczynały się one z jak najmniejszym opóźnieniem. Jeśli ludzie zbyt długo czekają, to normalne jest, że się wkurzają i zaczynają się gwizdy. Wtedy i ja jestem wkurzony, bo przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Robimy koncerty przede wszystkim po to, by ludzie dobrze się bawili, by dostarczyć im pozytywnych emocji, a nie po to, żeby się wściekali jeszcze przed naszym wyjściem na scenę.

MS: A jeśli uda się w miarę punktualnie rozpocząć koncert, to co decyduje o tym, że jest on dla ciebie udany: to, jak zagraliście czy jak bawiła sie publiczność?


Ron: Kiedyś ważniejsze były dla mnie moje własne odczucia, zarówno w trakcie, jak i po koncercie. Ale zawsze były one zupełnie odwrotne do tego, jak reagowała publiczność. Mówię tu nie tylko o koncertach z Gunsami. Za każdym razem, kiedy wydaje mi się, że świetnie zagrałem, tak na stówę, słyszę głosy, że komuś się to bądź tamto nie podobało. Ale kiedy zdarza mi się słabszy występ, robię błędy i w ogóle kiepsko gram, wszyscy mi mówią, że było zajebiście. Może ta perspektywa na scenie i spod sceny jest zupełnie inna? Tak czy inaczej, przestałem się katować tym ocenianiem występów, staram się po prostu za każdym razem zagrać jak najlepiej.

MS: Jesteś w zespole Guns N' Roses od ponad 6 lat - czy na tym etapie rola gitarzysty Gunsów jest dla ciebie najważniejsza, czy też traktujesz ten zespół jako jeden z wielu projektów, w których bierzesz udział?

Ron: Myślę, że i to i to. Kiedy gram z Gunsami, to jestem przede wszystkim ich gitarzystą i ten zespół jest dla mnie priorytetem. Ale kiedy nie jestem z nimi w trasie, robię przecież tak wiele innych rzeczy, współpracuję też z innymi artystami. Guns N' Roses to oczywiście największy projekt, w który jestem zaangażowany i mam świadomość, że dla wielu ludzi liczy się tylko ta najbardziej rozpoznawalna nazwa, ale ja sam nie definiuję się tylko jako ich gitarzysta.

MS: Często mówi się, że G N' R dziś to już nie to samo, co ten zespół sprzed lat, w oryginalnym składzie. Jaki Ty masz do tego stosunek? Jak reagujesz, gdy porównuje się ciebie np. do Slasha?

Ron: Tak długo, jak ten zespół będzie istniał pod nazwą G N' R, zawsze już jego skład będzie porównywalny do jakiejkolwiek wersji składu z przeszłości. Ludzie robią jakieś zestawienia, próbują stworzyć taką trochę sztuczną rywalizację między nami. A my po prostu jesteśmy muzykami, robimy to samo i z reguły jeden nie ma nic do drugiego. To nie ja jestem odpowiedzialny za to, że Slash odszedł. Wiesz, mógłbym oburzać się na takie uwagi, ale to przecież nie ma sensu. Zamiast tego mówię: "Slash był wtedy, ja jestem teraz - zapraszam na koncert". Myślę, że takie porównywanie nas jest po prostu żałosne, niczego przecież nie zmieni. Przecież się nie popłaczę tylko dlatego, że ktoś powiedział, że wolałby zobaczyć na scenie Slasha. Ilu jest ludzi, tyle opinii, a jeśli chodzi o Guns N' Roses, to są to przeważnie bardzo skrajne opinie. Wiele osób ma pretensje o to, że zespół działa pod tą samą nazwą, mimo, że prócz Axla, nie ma już nikogo z pierwotnego składu. Ludzie muszą jednak zrozumieć, że to jest zespół Axla, od dnia pierwszego. A to, że inni odeszli - tak się po prostu dzieje. Ilu gitarzystów było w Red Hot Chili Peppers? Ilu w Whitesnake? Ilu wokalistów miał Black Sabbath czy Deep Purple? Historię zespołu można porównać do książki, która ma wiele rozdziałów. Jeśli zespół istnieje przez kilka dekad, to normalne jest chyba, że następują w nim zmiany. Niewiele jest zespołów, które przetrwały w swoim oryginalnym składzie - udało się to na przykład The Four Tops - skład się nie zmienił przez ponad 40 lat, aż do śmierci jednego z nich. Innym przykładem mogą być The Beatles, ale oni grali zaledwie dekadę. Generalnie nie można oczekiwać, że kilku ekscentrycznych facetów zwiąże się ze sobą niczym przysięga małżeńską i będzie trwać w zespole wiecznie. Pozabijaliby się przecież. Myślę, że ludzie powinni docenić to, że Axl wciąż ma ochotę dalej ciągnąć ten zespół, i że znajduje muzyków, którzy chcą to robić razem z nim. Że wciąż dajemy solidne, energetyczne, prawie trzygodzinne koncerty. Więc zamiast narzekać na zmiany w składzie, ludzie powinni cieszyć się, że ten zespół nadal istnieje. Era Axla i Slasha była wielkim etapem w historii Guns N' Roses, ale obecnie również dzieje się mnóstwo pozytywnych rzeczy. Choćby to, jak zespół otworzył się przez ostatnie kilka lat. Kiedy ja dołączyłem w 2006 r. nie było żadnej interakcji z fanami. Postanowiłem to trochę zmienić - na początku spędzałem po 6 godzin dziennie, odpisując na maile, organizowałem spotkania Meet & Greet. Wcześniej tego nie było! Teraz takie spotkania odbywają się dość regularnie, w necie na bieżąco zamieszczamy też zdjęcia z trasy. Dlatego uważam, że obecny rozdział zespołu również ma dużo do zaoferowania. Natomiast cała książka pod tytułem Guns N' Roses będzie najbardziej zwariowaną pozycją w historii światowego rocka, tego jestem absolutnie pewien!

MS: A jaka teraz panuje atmosfera w zespole, jakie macie relacje z Axlem? Spędzacie razem czas poza koncertami?

Ron: Jasne, że tak. Zazwyczaj wszyscy zostajemy po koncercie, siedzimy, żartujemy. Jeśli jest jakieś after party, to Axl i DJ zawsze się na nim pojawiają. Ja sam nie imprezuję z nimi już tak często, jak to robiłem w przeszłości, nabrałem trochę dystansu, ale spotykam się z chłopakami w innych okolicznościach - z Richardem często chodzę na siłownię, z Tommym i Dizzym przesiaduję w jakimś barze do późna w nocy. Wczoraj z DJ'em włóczyliśmy się po Krakowie... naprawdę spędzamy ze sobą sporo czasu kiedy jesteśmy w trasie. Logistycznie zespół podróżuje oddzielnie i Axl oddzielnie, ale to dlatego, że on inaczej przygotowuje się do koncertu. Ale ostatecznie i tak w końcu spotykamy się na scenie ;)

MS: Pamiętasz swój pierwszy koncert z Gunsami w Nowym Jorku w 2006 r.? Stresowałeś się trochę?

Ron: Nie aż tak bardzo, pewnie dlatego, że w dość zwariowanych okolicznościach trafiłem do zespołu. Rozmowy z managementem rozpocząłem jeszcze w 2004 r., ale polegały one bardziej na wymianie pomysłów, muzyki. Żadne konkretne propozycje nie padały. Byłem też cały czas w kontakcie z chłopakami z zespołu, a także z Caram - ich producentem. I wtedy pojawiły się plotki, że mam dołączyć do składu. Próbowałem je zdementować, ale moje wypowiedzi, wycięte przez niektórych z kontekstu, tylko pogorszyły sprawę. Dodatkowo pokłóciłem się jeszcze z managementem, nie gadaliśmy przez półtora roku. Nie chciałem więc mieć z nimi nic wspólnego. I dopiero na kilka tygodni przed trasą w 2006 r. ponownie się ze mną skontaktowali z zapytaniem, czy mam ochotę zagrać na tej trasie. Kazałem im się odwalić. Wciąż byłem na nich wkurzony. Ale mój kolega, notabene prawnik, namówił mnie, bym chociaż z nim pogadał. Tylko dla niego się zgodziłem. Następnego dnia spotkałem się z zespołem, zagraliśmy 3 kawałki z "Appetite For Destruction" - były to chyba "Mr. Brownstone", "Paradise City" i "Welcome to the Jungle". Wyszło nieźle, więc kolejnego dnia spotkaliśmy się ponownie - w sumie jammowaliśmy przez 7 dni, a potem pojechałem z nimi w trasę.

MS: A to prawda, że nie dostałeś nawet kopii "Chinese Democracy", by zapoznać się z materiałem?

Ron: Prawda, niestety. Tak bardzo martwili się, że ten nowy materiał wycieknie, że nawet mnie nie dali. Ten album to była pilnie strzeżona tajemnica, a przecież wówczas jeszcze mnie nie znali. Więc nowych kawałków z "Chinese Democracy" uczyłem się mając do dyspozycji długopis, kartkę papieru, słuchawki i pół godziny na przesłuchanie. Przed tym pierwszym koncertem martwiłem się tylko, czy nie pomylą mi się piosenki, bo nie pamiętałem nowych tytułów. Miałem nawet ściągawki poprzyklejane do głośników, cały czas robiłem też notatki, zapisywałem wszystko, co wydawało mi się istotne. W ten sposób się uczyłem. Ale nie to było dla mnie najtrudniejsze - gorsze było to, że nie miałem wówczas żadnego wsparcia. Od nikogo. Zaproszono mnie do składu, Axl chciał mnie w zespole, ale nigdy formalnie mnie nie przedstawił. Nigdy też nie wydano żadnego oświadczenia w mojej sprawie. Pewnego dnia po prostu pojawiłem się na scenie, bez żadnych wyjaśnień kim jestem i co tam robię. Dlatego fani reagowali jak reagowali, byli w stosunku do mnie bardzo nieufni. Musiałem sam utorować sobie do nich drogę, dotrzeć do nich z informacją o sobie. Sam zespól i ekipa początkowo też nie okazywali zbyt wielkiego wsparcia. Na koncertach nie miałem swojego mikrofonu, nie było dla mnie miejsca w pokoju mikserskim. Miałem do zaoferowania tej grupie trochę więcej niż tylko gra na gitarze, ale nikogo to nie interesowało. Dopiero gdzieś tak w okolicach wydania "Chinese Democracy" zespół uświadomił sobie, że i ja mam swój cel, że chcę wnieść coś więcej. Na koncertach zacząłem robić chórki, grać na gitarze bezprogowej. Tak więc upłynęło sporo czasu zanim poczułem się mile widziany w tym zespole (...)

Całość wywiadu możesz przeczytać na łamach RockMagazynu - http://www.rockmagazyn.pl/wywiad/169,guns-n-roses-ron-bumblefoot-thal-ludzie-powinni-cieszyc-sie-ze-ten-zespol-nadal-istnieje.htm
Zachęcamy do polubienia fanpage'u RockMagazynu - https://www.facebook.com/rockmagazyn
« Ostatnia zmiana: Lipca 24, 2012, 05:52:55 pm wysłana przez krelke »

Offline Reno

  • Atittude
  • ******
  • Wiadomości: 1138
  • Płeć: Mężczyzna
  • I don't have Patience
  • Respect: +53
Święte słowa. Zaczynam coraz bardziej lubić Bumblefoota. Widać, że facet ma zdrowe podejście do tego wszystkiego.

Zaprzedałem duszę gitarze. Gdybym teraz przestał na niej grać, nie byłoby dla mnie miejsca na świecie.
~ Slash

Offline Hollywood*Rose

  • Knockin On Heavens Door
  • ****
  • Wiadomości: 406
  • Płeć: Kobieta
  • It's 18 and life to go
  • Respect: +305
Naprawdę dobry wywiad. Ron ma całkowitą rację, cieszmy się, że GnR nadal gra i nie narzekajmy  ;) Nie ma co narzekać, że z oryginalnego składu pozostał tylko Axl. Gdyby nie on, to nie byłoby ani oryginalnego, ani żadnego innego składu. I widać, że stara się zrozumieć i dostosować do sposobu działania zespołu. Może wbrew czarnowidzom nie pożegna się w najbliższym czasie z zespołem? I w takich wariackich warunkach radzi sobie świetnie, więc po co miałby rezygnować? Oby   ;)


Not in this lifetime

Offline apetytnadestrukcje

  • Knockin On Heavens Door
  • ****
  • Wiadomości: 459
  • Płeć: Kobieta
  • Rock N' Fuckin' Roll!
  • Respect: +178
Nie mam dziś czasu, żeby przeczytać cały wywiad, ale powyższy cytat popieram w 100%!
Ja, tak jak już wspomniałam w innych wątkach jestem wniebowzięta po koncercie w Rybniku. Nie oczekiwałam od zespołu składającego się z mężczyzn w dość dojrzałym wieku (że tak to ujmę) Bóg wie czego i dlatego NICZYM się nie zawiodłam, płakałam jak dziecko ze szczęścia, że mogę Ich jeszcze usłyszeć na żywo.. Święte słowa Rona - wciąż powinniśmy dziękować za Gunsów, bo wnieśli do muzyki WSZYTSKO. I ja ich zawsze będę doceniała, bezwzględu czy to starzy Gunsi czy nowi - ważne, że wciaż grają i wierzę, że nagraja płytę i zaszkoczą pozytywnie fanów. Jestem pełna wiary w Nich, i optymizmu  :wub:
"Wszystko mogę przeżyć, jeśli można o tym napisać piosenkę.."

"Muzyka jest większym objawieniem, niż cała mądrość i filozofia."

Offline Damianos60

  • Welcome to the jungle
  • *
  • Wiadomości: 43
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +2
Kiedyś byłem innego zdania ale teraz zgadzam się z Ronem.Ciesze się ,że zespół istnieje i mogę poczuć atmosferę tamtych lat.
Sam wywiad jest bardzo interesujący.
« Ostatnia zmiana: Lipca 25, 2012, 11:45:44 pm wysłana przez Damianos60 »

Offline SOSNA!

  • Atittude
  • ******
  • Wiadomości: 1550
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +288
Interakcja z fanami? To mily facet, ale nikogo chyba nie obchodzi co ma do powiedzenia, bo wciaz powtarza to samo. Ten zespol to Axl i jakby on reagowal z fanami to te wywiady mialyby jakis sens, a tak Ron nic konkretniej nie moze o dzialaniach zespolu powiedziec.
Wolalbym zamiast coverbandu miec tworczosc solowa Axl'a i byc moze wiecej albumow niz jedno ChD. Choc pewnie i wtedy znalezli by sie winni temu, ze nic nie wydaje. Teraz czestym argumentem byly jakies prawne przeszkody.

Offline mikus666

  • Moderator
  • Knockin On Heavens Door
  • *****
  • Wiadomości: 423
  • Respect: +441
Mam wrażenie, że Ron z biegiem czasu mimo swojego ogromnego entuzjazmu i zaangażowania, nieuchronnie oddala się od Gunsów. Lubię gościa, lubię jego gre w GNR, ale nie moge oprzeć się wrażeniu że drogi Bąbla i GNR w końcu sie rozejdą z powodu odmiennych celów i oczekiwań.
Btw. niespodzianką chyba jest to, że Ron od początku swojej bytnosci w zespole nie otrzymywał wsparcia od jego członków i sytuacja zmieniła się dopiero w rejonach wydania CHD.

Offline Zqyx

  • Moderator
  • Madagascar
  • *****
  • Wiadomości: 34825
  • Płeć: Mężczyzna
  • "But nobody pulled the trigger. They just..."
  • Respect: +3483
    • Bumblefoot fans Poland - mój fanowski profil Rona
Interakcja z fanami? To mily facet, ale nikogo chyba nie obchodzi co ma do powiedzenia
Mnie obchodzi. Jeśli pomyślę, że wszyscy w zespole mieliby mieć taką interakcję z fanami jak wokalista, to  :facepalm:, dlatego cieszę się, że w zespole jest Ron. Widać, że niewiele może powiedzieć, niewiele może ogólnie. No, ale cóż... w tym momencie jest jasne kto podejmuje decyzje.
Podaruj mi 1,5% podatku :) Dziękuję!
KRS: 0000186434
Cel szczegółowy: 569/W

"Hey, you caught me in a coma and I don't think I wanna
Ever come back to this world again"

Offline Hubik

  • Zasłużeni
  • Madagascar
  • *****
  • Wiadomości: 15200
  • Płeć: Mężczyzna
  • Edomaniak
  • Respect: +1555
Uważam, że powinniśmy podziękować Ronowi za to, że utrzymuje kontakt z fanami. Mimo, że często te "newsy" się powtarzają i mało co z nich wynika, to przynajmniej coś jest. Jak było ubogo pod tym względem przed 2006 każdy pamięta.

Offline Zqyx

  • Moderator
  • Madagascar
  • *****
  • Wiadomości: 34825
  • Płeć: Mężczyzna
  • "But nobody pulled the trigger. They just..."
  • Respect: +3483
    • Bumblefoot fans Poland - mój fanowski profil Rona
W tym sęk, że nie każdy... Ale nie chcę, żeby Gunsi wrócili do swojej postawy wobec fanów sprzed 2006 roku. Przebudzenie byłoby bolesne.
Wyobraźmy sobie np, że wywiadów na temat Gunsów udziela wyłącznie Axl. Do tego z obecną częstotliwością. Chielibyście? Oczywiście byłyby to wywiady najwięcej mówiące o planach Gunsów, przecież Rose wypowiada się o tym często i chętnie ;)
Jak dla mnie jedną z najfajniejszych rzeczy w sensie interakcji Gn'R - fani jest to, że w zespole jest Ron. O jego umiejętnościach gitarowych nawet nie wspominam, bo post nie miałby końcs ;) Jasne, jest jeszcze DJ, który też dba o kontakt z fanami i chwała mu za to, ale w DJ-owe niespodzianki już jakoś nie wierzę.  :P Ron wydaje się bardziej twardo stać na ziemi, jeśli chodzi o temat Gn'R.
« Ostatnia zmiana: Lipca 24, 2012, 08:27:28 am wysłana przez Zqyx »
Podaruj mi 1,5% podatku :) Dziękuję!
KRS: 0000186434
Cel szczegółowy: 569/W

"Hey, you caught me in a coma and I don't think I wanna
Ever come back to this world again"

Offline Bender

  • Byli moderatorzy/newsmani
  • Garden Of Eden
  • *****
  • Wiadomości: 4420
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wchodzę luzem w mojej bluzie z logiem Guns N Roses
  • Respect: +2473
+1
'Ludzie powinni cieszyć się, że ten zespół nadal istnieje' - zabrzmiało to tak, jakby Axl robił to dobroczynnie i z łaską dla nas.
A Guns N' Weddings Feat. Brasil Team ma ostatnio dość spore parcie na kasę.
Dobrze, że Bumblefoot jest w zespole i mówi co chce powiedzieć, a nie jak DJ albo Dizzy, którzy w każdym wywiadzie obiecują niespodzianki i nowy album.
GN'R 11.07.12 / 20.06.17 / 09.07.18 / 20.06.22 / ...
SLASH 13.02.13 / 20.11.14 / 12.02.19 / 16.04.24
DUFF 12.06.14 / 22.08.19 / 13.10.24

Offline Zqyx

  • Moderator
  • Madagascar
  • *****
  • Wiadomości: 34825
  • Płeć: Mężczyzna
  • "But nobody pulled the trigger. They just..."
  • Respect: +3483
    • Bumblefoot fans Poland - mój fanowski profil Rona
Muszę się przyznać, że trochę podobnie te słowa odebrałem.  Lepiej brzmiałoby tam mogą niż powinni, ale cóż :)  Niefortunny dobór słowa po prostu. Tak, czy siak możemy się cieszyć, że Axl nadal występuje. Byle nie tylko występował ;)
P.S. Twoja sygnatura jest z Futuramy może? :)
« Ostatnia zmiana: Lipca 24, 2012, 09:24:47 am wysłana przez Zqyx »
Podaruj mi 1,5% podatku :) Dziękuję!
KRS: 0000186434
Cel szczegółowy: 569/W

"Hey, you caught me in a coma and I don't think I wanna
Ever come back to this world again"

Offline owsik

  • magister guns n'roses
  • One In A Million
  • *********
  • Wiadomości: 6429
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +866
Interakcja z fanami? To mily facet, ale nikogo chyba nie obchodzi co ma do powiedzenia, bo wciaz powtarza to samo. Ten zespol to Axl i jakby on reagowal z fanami to te wywiady mialyby jakis sens, a tak Ron nic konkretniej nie moze o dzialaniach zespolu powiedziec.
Wolalbym zamiast coverbandu miec tworczosc solowa Axl'a i byc moze wiecej albumow niz jedno ChD. Choc pewnie i wtedy znalezli by sie winni temu, ze nic nie wydaje. Teraz czestym argumentem byly jakies prawne przeszkody.
Zgadzam się...
"Co ludzie powiedzą" sezon drugi, odcinek piąty
;)

Offline Bender

  • Byli moderatorzy/newsmani
  • Garden Of Eden
  • *****
  • Wiadomości: 4420
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wchodzę luzem w mojej bluzie z logiem Guns N Roses
  • Respect: +2473
P.S. Twoja sygnatura jest z Futuramy może? :)

Sygnatura i nazwa użytkownika z Futuramy :)
GN'R 11.07.12 / 20.06.17 / 09.07.18 / 20.06.22 / ...
SLASH 13.02.13 / 20.11.14 / 12.02.19 / 16.04.24
DUFF 12.06.14 / 22.08.19 / 13.10.24

Offline owsik

  • magister guns n'roses
  • One In A Million
  • *********
  • Wiadomości: 6429
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +866
Poza tym, to troszkę mi to zabrzmiało, jakby Nam robili łaskę, że w ogóle im się chce grać.
"Co ludzie powiedzą" sezon drugi, odcinek piąty
;)

 

Duff: Cieszę się, że dostałem drugą szansę [duff]

Zaczęty przez naileajordan

Odpowiedzi: 2
Wyświetleń: 1136
Ostatnia wiadomość Września 21, 2019, 04:20:07 pm
wysłana przez whatashame