Autor Wątek: Dizzy Reed o Dead Daisies, GNR, RARHOF  (Przeczytany 2886 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline mikus666

  • Moderator
  • Knockin On Heavens Door
  • *****
  • Wiadomości: 423
  • Respect: +441
Dizzy Reed o Dead Daisies, GNR, RARHOF
« dnia: Października 13, 2013, 09:43:14 pm »
+5


Jeśli myślisz, że jesteś zajętym człowiekiem, spójrz na Dizzy’ego Reeda: jako klawiszowiec GNR, od kilku lat intensywnie koncertuje po całym świecie. Właśnie zakończył występy z The Dead Daisies na Uproar Festival Tour, z kilkoma przestankami tu i ówdzie by napisać i nagrać z nimi nowe utwory. Z Hookers & Blow będzie w październiku grał co poniedziałki w niesławnym Whisky A Go Go w Hollywood. Ma również inny zespół, The Dick Pistols. Jakby tego było mało, ma trochę muzyki, którą chciałby wydać na płycie solowej. A to tylko jego publiczna strona. Kiedy nie tworzy muzyki, jest meżem, ojcem, uwielbia grac w golfa, a w momencie naszej rozmowy jego mieszkanie było w samym środku remontu.
Reed bez wątpienia cieszy się każdą minutą swojego życia. Nieśmiały dzieciak wychowany w Colorado, podążający za swoją pasją do Californi jest w GNR już ponad 20 lat - jest to fakt, z którego wiele osób nie zdaje sobie sprawy. Zagrał na Use Your Illusion i koncertował z zespołem po świecie na niewiarygodnej fali popularności. Żaden zespół na Ziemii nie był większy niż GNR. Mimo tego, że wszyscy oryginalni członkowie zespółu oprócz Axla zostali zastąpieni przez nowych muzyków, Reed rozwija się wraz z każdą inkarnacją grupy i jest coraz bardziej zaangażowany w pisanie piosenek. Jest z tego bardzo dumny i absolutnie błyszczy podczas swoich klawiszowych solówek. Jego wersję „No Quarter“ Zeppelinów uważam za jeden z najjaśniejszych punktów zeszłorocznej rezydencji GNR w Las Vegas.
„Powinieneś powiedziec to gościowi z Vegas Weekly“, mówi Reed ze śmiechem. „Nigdy nie czytam recenzji koncertów, ale akurat wziąłem gazetę do ręki i pierwsze co zobaczyłem to:
Nikt nie zapłacił przecież pieniędzy po to by słuchać jak Dizzy Reed gra No Quarter“.


Właśnie zakończyłeś granie z Dead Daisies na trasie Uproar Festival. Co najlepiej zapamiętałeś?

Myślę,że każdy show był świetny, to było po prostu wielkie spotkanie, spotkanie z tymi wszystkimi  zespołami, ponieważ wiele z nich to moi przyjaciele, z niektórymi byłem wcześniej w zespołach. Szczególnie zapamiętałem, jak byliśmy w Boise i koncert został odwołany, a my siedzieliśmy w busie praktycznie ostrzeliwani przez wielką burzę. To było bardzo intensywne przeżycie Ale ostatecznie spędziliśmy świetnie czas. Wypiliśmy całą gorzałę z lodówki i po prostu dobrze się bawiliśmy.

Pisałem relację z Twojego koncertu w Phoenix, gdzie temperatura wynosiła około 40 stopni Celsjusza.

Tak, Phoenix było nieznośnie gorące i to wszystko, co pamiętam (śmieje się). W Phoenix było tak gorąco, że wszystkie klawisze na moich organach paliły moje palce, a mikrofon usta. Było tak gorąco, ale dużo zabawy.

Które z nowszych zespołów najbardziej Ci się podobały?

Wiesz, wszystkie były wspaniałe. Na przykład zespół o nazwie Beware Of Darkness, myślę, że będą niesamowici.  Oni mają to coś, czego potrzebujesz, żeby to robić i robić to przez wiele lat. Myślę,że mają coś ciekawego do zaprezentowania. Mam nadzieję,że będą grać dalej, a ludzie muszą ich zauważyć. Są wspaniali.

The Dead Daisies sprawiali wrażenie, jakby wzięli się znikąd, ale stale budują swoją reputację. Jak się w to zaangażowałeś?

Wiesz, kiedy Guns N Roses byli w trasie w Australii , Richard Fortus grał z nimi, gdy miał wolne. Gdy powiedział mi, kto jest w zespole, powiedział, “Wiesz, Marco Mendoza gra na basie,” a ja spotkałem Marco wcześniej, parę razy jammowaliśmy i zawsze chciałem coś z nim zrobić .Richard powiedział, że śpiewa Jon Stevens, a ja na to “Żartujesz, znam Jona.” Spotkałem go kilka lat temu, gdy był w INXS i pomyślałem, że jest wspaniały,wiesz, całkowicie przypadliśmy sobie do gustu. Spotkaliśmy się po koncercie i rozmawialiśmy o zrobieniu czegoś w bliżej nieokreślonym terminie. Powiedzieli, że perkusistą jest Charley Drayton, a ja zawsze chciałem z nim grać, więc zapytałem, czy potrzebują klawiszowca < śmiech >. Ale ich menadżer produkcji to także mój wielki przyjaciel, więc kiedy zaczęli robić plany, żeby zagrać na trasie Uproar &nbsp;wiedziałem, że &nbsp;moje nazwisko się pojawi, więc kiedy Richard zadzwonił, że chcą mnie na pokładzie powiedziałem: "Jasne, pewnie."

Czy fajnie było z nimi przebywać?

Tak, bez wątpienia. Znam ich wszystkich i nie ma problemu, żeby spędzać z nimi czas w autobusie, ponieważ są wspaniali. A to ważne, wiesz. Jeśli nie czujesz chemii, człowieku, jeśli nie możesz z kimś przebywać, to może być długa trasa. Na tym etapie mojej kariery to ważna rzecz. Gdyby tak nie było, pomyślałbym o tym dwa razy.

Richard i Jon powiedzieli, że coś nagrywaliście. Jak poszło i co współtworzyliście?

Ja współtworzyłem wiele żartów (śmieje się). Nie, robiłem wszystko, co potrafię. Pracowałem w studiu nagraniowym, pisałem piosenki i rzeczy dla różnych ludzi, dla Guns N Roses, przez długi, długi czas,więc robiłem co mogłem. Ale tak, napisaliśmy nowe piosenki, a potem wyskoczyliśmy z trasy na kilka dni do Nowego Jorku, żeby dopracować je i dokończyć tutaj w LA. Właściwie to tyle co wczoraj skończyliśmy. To ekscytujący materiał, myślę, że ludzie go pokochają.

Powiedziałbyś, że brzmienie tych piosenek jest podobne, czy inne niż tych z albumu?

Kocham piosenki, które wydaliśmy, są wspaniałe. To był jeszcze jeden powód, dla którego chciałem ruszyć w trasę. Ale myślę, że być może teraz mamy cięższe brzmienie i więcej zrobiliśmy jako zespół. I kiedy masz tę energię, kiedy byłeś trasie, jeśli umiesz ją uchwycić w studiu, to wielki pozytyw, plus i to będzie lepsza płyta. Myślę, że to uchwyciliśmy.



Robisz to już tak długo. Gdy byłeś dzieckiem i marzyłeś o byciu gwiazdą rocka, jak bardzo było to podobne do tego, jak teraz żyjesz?

Wiesz, zupełnie nie przypomina to moich wyobrażeń ( śmiech). Tak naprawdę robię to, ponieważ nie chciałem pracować każdego dnia. Nie chciałem pracować od 9 do 17. Chciałem budzić się każdego dnia i robić to, co mi się podoba i tak robię. Ale jeśli myśli się o długowieczności w tym biznesie i byciu gotowym do kontynuowania tego,do bycia na szczycie, po prostu nigdy nie przestajesz pracować. Teraz pracuję ciągle. Ciągle dzieje się coś związanego z muzyką, z biznesem, wiec pracuję o wiele więcej niż kiedykolwiek myślałem, że będę. Ale w tym samym czasie robię coś, co kocham i to jest fajne. Moje dzieci dorastają, rozwiodłem się, ale znów jestem żonaty, tak płynie życie, tak zmienia się marzenie. Kiedy żyjesz marzeniem, to nie jest marzenie, które miałeś. Nigdy.

Czy ciężko było być ojcem i profesjonalnym muzykiem?

O tak, to znaczy, to jest ciężkie dla każdego, kto przez to przeszedł, kto podróżuje, by żyć. To zdecydowanie trudne, zawsze się martwiłem, że nie było mnie dla dzieci tak bardzo, jak mógłbym być, powinienem być, ale pracowałem, a one teraz są starsze, rozmawialiśmy o tym i rozumieją. Rozumieją, czemu Taty ciągle nie było. Ale to zdecydowanie ciężkie. Tęsknisz za nimi i próbujesz je odwiedzać, one też odwiedzają, kiedy mogą. Ale trasa to nie miejsce dla dzieci, chyba, że jesteś bardzo bogaty i umiesz im stworzyć zdrowe i produktywne otoczenie, a to niełatwe.

Czy interesuje ich bycie muzykami?

Mam syna, który był w kilku zespołach. Myślę, że teraz jest pomiędzy zespołami, próbuje coś znaleźć . Moja najmłodsza, ukończyła liceum, ale ma w tym miesiącu 17 lat, chce być wokalistką, więc napisałem z nią kilka piosenek. Miejmy nadzieję, że niedługo coś wypuścimy. Występowała. Wiesz, to nie jest coś, co poleciłbym dzieciom, ten obszar, zwłaszcza w sposób, w jaki się to teraz odbywa. Ale w tym samym czasie, jeśli moi rodzice by mnie nie wspierali, gdzie byłbym teraz? Dlatego czuję, że jestem ostatecznie dłużny dać moim dzieciom szansę, jeśli chcą, dać im wiedzę, to, czego nauczyłem przez ostatnie 35 lat. &nbsp;Wychowujesz je jakkolwiek możesz i próbujesz pokazać im właściwy kierunek. Jestem błogosławiony. Cała czwórka moich dzieci jest wspaniała.

Co jest najtrudniejsze w występowaniu na żywo?

Zapamiętywanie utworów. Unikanie przesadnego picia (śmiech). Wiesz, uwielbiam występować, naprawdę i mój tata czasem pyta mnie „ciągle Cię to bawi?“. Często takie pytanie powoduje, że zaczynasz się zaplątywać w jakieś niuanse i narzekać jak stara babcia, w pewnym sensie dajesz upust wszystkim negatywnym emocjom związanym z graniem. Musisz jednak zrobić krok do tyłu, popatrzeć na to wszystko z perspektywy i zdać sobie sprawę, że po tylu latach nadal masz to szczęście, że jednak grasz tę muzykę i na tym etapie życia nie możesz już robić nic innego (śmiech), tak bym to podsumował.

Czym różni się granie w klubach od koncertów na stadionach?

Ciągle gram w klubach. Mam zespół i gramy moje utwory. Gram również z Hookers & Blow. W LA pogrywam czasami ze Starfuckers i Dick Pistols. Tak jak mówiłem, gram zarówno w klubach i na dużych obiektach. Niedawno występowałem przed 300.000 ludzi, a zaraz potem przed dosłownie pięcioma. W gruncie rzeczy to to samo. Po prostu zdajesz sobie sprawę, że masz pewien obowiązek zagrania przed ludźmi, skoro kupili bilety by Cię zobaczyć. Bywa, że naprawdę nie chce mi się grać, jestem zdołowany lub chory. Kiedy jednak wychodzę na scenę, coś klika, pojawia się energia, adrenalina i znowu patrzysz na to z perspektywy pt: „mogłem przecież wylądować jako szeregowy robotnik na budowie, a robię to“ i znowu widzisz wszystko przez różowe okulary.

Podczas Waszej rezydencji w Las Vegas w zeszłym roku, grałeś magiczną wersję „No Quarter“, dlaczego akurat ten utwór?

Cóz, Axl jakiś czas temu prosił mnie, bym zrobił coś pod tę część występu. W sumie poprosił mnie o to w ostatniej chwili, więc po prostu wychodziłem i grałem to na co miałem ochotę. Czasem pracowałem nad jakimś utworem w odniesieniu do tego, gdzie akurat graliśmy. Np. w Szwecji zagrałem „SOS“ z repertuaru ABBY i było w porządku. Wszyscy śpiewali do melodii i jeszcze bardziej się w to wkręciłem, ale zmieniłem nieco moją wersję w ciągu ostatnich lat. Staram się nie grać tego samego utworu kiedy wracamy do jakiegoś miasta. Jeśli wracalibyśmy do Stanów, pewnie nie zagrałbym już tego. Niemniej, to świetny Zeppelinowski utwór na klawisze. Lubię jak zespół, a przynajmniej perkusista, wchodzi w pewnym momencie, a pewnym jest, że jeśli wspomnicie jakiemukolwiek perkusiście o Led Zeppelin, momentalnie robi się podekscytowany (śmiech). Wspomniałem o pomyśle Frankowi i od razu odpowiedział „jasne że zagram!“. Tak czy siak, po prostu ten utwór wpadł mi do głowy i pomyślałem, że to będzie dobry pomysł.

Gdzie się wychowywałeś?

Urodziłem się w Chicago i kiedy miałem 8 lat, moja rodzina przeprowadziła się do Boulder w Colorado, więc tam dorastałem. Świetne miasto. Niestety, tak jak wiele innych miast w pobliżu podnóża Gór Skalistych, cierpi z powodu dużych opadów. Ale było to świetne miejsce do dorastania, coś w rodzaju kulturalnej mekki w środku Colorado. Znakomite miejsce by dorastać, odkrywać muzykę. Pojawiali się tam Joe Walsh, Tommy Bolan, czy The Eagles i myślę, że panująca tam atmosfera pomogła mi zdecydować co chcę robić.

W jaki sposób rozpoczęła się Twoja przygoda z graniem?

Zacząłem kiedy byłem dzieckiem. Moi dziadkowie mieszkali piętro nad nami i moja babcia miała organy. Ciągle się nami opiekowali, niańczyli nas, a ja naparzałem w te klawisze robiąc wielki hałas. Pewnego dnia babcia zagrała jakiś utwór i poprosiła mnie, żebym zagrał po niej to samo. Udało mi się, więc od tego momentu zaczęła uczyć mnie różnych piosenek. Wkręciłem się w muzykę rockową i pewnego dnia mój ojciec puścił płytę zespołu Booker T & The MGs, która była głównie instrumentalem opartym w dużej mierze na klawiszach. Zrozumiałem, że na organach również można grać muzykę rockową. Następnie odkryłem Deep Purple i wciągnęła mnie gra na pianinie. Moi rodzice kupili mi elektrycznego Wurlitzera i w wieku 12 grałem już w zespole. Do momentu kiedy skończyłem 15 lat koncertowaliśmy już po okolicy i pobliskich obiektach, a ja nie oglądałem się za siebie.

Pamiętasz pierwszy raz kiedy wyszedłeś na scenę i występowałeś przed publicznością?

Oczywiście. Byłem w 6-tej klasie i graliśmy z zespołem Hairy Bananas, zresztą moim pierwszym. Zagraliśmy „Smoke On The Water“ Deep Purple. Miałem taki fajny mały instrument podarowany mi przez babcię. To było coś w rodzaju klawiszy połączonych z czymś na kształt ołówka, którym dotykało się poszczególne elementy i wydawały one konkretny dźwięk. Pomyśleliśmy, że może to zabrzmieć całkiem fajnie. Miałem więc to
„coś“ i trzymałem to przy mikrofonie. Był tylko jeden i śpiewaliśmy wszyscy, tak naprawdę nie mieliśmy żadnej koncepcji podziału na wokalistów i instrumentalistów. Skoro miałem mikrofon i śpiewałem, wszyscy słysząc mnie pomyśleli, że to ja jestem wokalistą. Kiedy skończyliśmy utwór, wszystkie dziewczyny krzyczały w naszą stronę. W tym momencie zrozumiałem, że chcę to dalej robić (śmiech).
Byłem bardzo nieśmiały, wycofany. Z racji tego, że w wyniku wypadku miałem problemy z mową, to był mój sposób na wyróżnienie się z tłumu i komunikację z ludźmi. Stałem się w tym dobry, ponieważ niespecjalnie mogłem mówić.

Co to był za wypadek?

Nie wyrobiłem rowerem na zakręcie i wylądowałem na twarzy (śmiech). Miałem 8 lat i w gruncie rzeczy nie zostało to naprawione aż do momentu kiedy skończyłem 20 lat, wyglądało naprawdę nieciekawie. Na szczęście razem z chłopakami z pierwszego zespołu zdecydowaliśmy, że chcemy grać na poważnie, uczyć się czegokolwiek możemy, grać próby itp. Zaczęliśmy więc regularne występy kiedy mieliśmy ok. 15 lat.

Kiedy jako dzieciak zaczynałeś grać muzykę, była jakaś konkretna gwiazda rocka którą chciałeś być?

Myślę, że naprawdę chciałem być jak Mick Jagger, jak zresztą wszyscy, bo był naprawdę cool, świetnie wyglądał. Stonesi byli moim ulubionym zespołem, nigdy nie grali tych samych wersji utworów i to było świetne. Niemniej klawiszowiec Lynyrd Skynyrd, Billy Powell był dla mnie bogiem. Oczywiście był też Jon Lord, Elton John i pewnie w tym momencie nie przytoczę ich wszystkich, ale byli moimi bohaterami, chciałem być jak oni.

Co było najtrudniejszą rzeczą kiedy dołączyłeś do GNR, zespołu już wtedy ogromnie popularnego?

Najtrudniejsze było zyskanie akceptacji. Po pierwsze ze strony zespołu, ponieważ Axl chciał mnie w zespole i tak miało być. Wiesz, rozmawialiśmy o tym już kilka lat przed tym, kiedy zyskali popularność i myślę, że reszta składu nie była specjalnie zachwycona pomysłem kolejnego muzyka w zespole. Kiedy dołączyłem, to było nadal tych 5-ciu facetów z oryginalnego składu. Myślę jednak, że z czasem zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, że mogę dołożyć coś do ich muzyki i można fajnie spędzić ze mną czas (śmiech). Zrozumieli też, że nigdzie się nie wybieram, więc powolutku zacząłem pracować na ich akceptację. Mimo to, fanom zajęło bardzo dużo czasu zaakceptowanie faktu, że jestem w zespole. Minęły 23 lata, a ja nadal tu jestem.

Żałujesz, że nie pojawiłeś się na ceremonii wprowadzenia do Rock & Roll Hall Of Fame?

Nie, nie żałuję. Wiesz, ja, Axl i Izzy podjęliśmy decyzję. Ciągle są pewne rzeczy, których nie rozumiem. Był mocny sprzeciw wobec tego, żeby zagrał obecny skład, co było dla mnie śmieszne ponieważ np. Tommy Stinson jest w zespole od 16 lat. Richard od 12. Generalnie, większość z nas jest w zespole dłużej niż byli poprzedni członkowie, więc cała sytuacja nie miała dla mnie sensu. Nie rozumiałem kto za tym stoi i dlaczego ma to wyglądać w ten sposób.
Chciałbym jednak powiedzieć jedno: jestem bardzo zaszczycony faktem wprowadzenia do tej galerii, tym, że moje nazwisko jest obok innych znakomitych artystów. Osobiście uważam, że nie zasłużyłem na to, ale zaszczyt pozostaje. Niemniej były problemy odnośnie składu, faktu że mogliśmy wziąć ze sobą tylko jedną osobę, bo za resztę trzeba by było zapłacić całkiem słono. Więc wyglądało to tak: mogę wziąć mamę, ale ojca już nie. Mogę wziąć żonę, ale nie syna, mogę wziąć tylko jedno ze swoich dzieci. Mogę wziąć brata, ale nie najlepszego przyjaciela. Drapię się po głowie i zastanawiam „gdzie idzie ta kasa?“ (śmiech). Czy Rod Stewart i Meatloaf mają ten problem? Więc było kilka rzeczy, których do końca nie rozumiałem i nie zostały wyjaśnione, więc miałem dobry powód do takiej, a nie innej decyzji. Jest jak jest i nie żałuję tego.

Jak zmienił się proces nagrywania w GNR w stosunku do tego jak wyglądał kiedy dołączyłeś do zespołu?

Myślę, że na początku był bardziej skomplikowany. Nagrywaliśmy Use Your Illusion i była po prostu masa materiału. Sama pre-produkcja trwała rok, a potem jeszcze jest przecież nagrywanie ścieżek. Jeśli wydalibyśmy to na winylu, wyszło by z 4-5 płyt. Naprawdę dużo materiału. Zajęło dużo czasu zanim wydaliśmy coś następnego, ale to już inna historia.
Jeśli chodzi o Dead Daisies, sami nałożyliśmy sobie deadline, a w związku z tym, że byliśmy w środku trasy, mieliśmy pistolet przy głowie. Nie było żadnych wymówek, tylko „mamy dwa dni na napisanie utworów, zróbmy to“. Mieliśmy kilka dni na nagranie ich, mówię tu o podstawowych ścieżkach. Potem przyjechaliśmy tutaj i mieliśmy 3 dni na dogrywki. Zrobiliśmy to, udało się. Ale chodziło tu o 3-4 utwory, a nie o 50. Więc na tym polega różnica. Nawet jeśli nagrywasz tylko jeden album, zajmie to dużo więcej czasu. Na pewno byłem bardzo zaangażowany w proces pisania zarówno w Daisies, jak i w przypadku Chinese Democracy. W Daisies było to na zasadzie „raz, dwa, mamy materiał“, a w GNR składaliśmy wręcz całą bibliotękę materiału za jednym podejściem.

Co nadal ekscytuje Cię w graniu muzyki?

Po prostu dalej to lubię. Może po prostu czasem czekam na ten magiczny moment w czasie koncertu, kiedy wszystko idealnie się zgrywa. Nie dzieje się to na każdym koncercie, ale zdecydowanie czujesz, jeśli już się pojawia. Czujesz się jakbyś był na szczycie świata i zdajesz sobie sprawę, że to czym zarabiasz na życia jest wyjątkowe, że dajesz ludziom radość. To fajna świadomość.

Jakie było najbardziej irytujące doświadczenie sceniczne w Twojej karierze?

(śmiech) Nie wiem, nie jestem w stanie wybrać jednego najbardziej irytującego, wiesz, było ich kilka. Zawsze może pojawić sie ten moment kiedy natura wzywa. To naprawdę wytrąca z równowagi, zwłaszcza w przypadku koncertów GNR. Nie możesz tak po prostu wstać i wyjść. Mam w zanadrzu wiele historii, ale to chyba irytuje najbardziej. Np. byliśmy w Indiach i zjedliśmy trochę pysznego, tamtejszego jedzenia. Niestety nie „ułożyło się“ dobrze w żołądku i rozglądałem się dookoła ze wzrokiem mówiącym „muszę iść do toalety i muszę to zrobić TERAZ“. Co więcej, za chwilę musieliśmy wyjść na scenę, więc jedyne co mi zostało to udać się to toi-toia, który nie słynie z czystości. Indie to wspaniałe miejsce, świetni ludzie, ale nie słynie z higieny. Siedziałem więc w tym kiblu i słyszałem już dźwięki naszego intra, więc mieliśmy wejść na scenę za jakieś 2 minuty, a ja nie czułem się zbyt dobrze. Ale udało mi się dotrzeć na scenę i daliśmy świetny koncert.


Jaka była pierwsza prawdziwa gwiazda rocka, którą poznałeś?

To całkiem zabawne, był to Joe Jackson, wokalista. Był w Boulder i poznaliśmy go razem z moją dziewczyną, która tajemniczo zniknęła razem z nim (śmiech). Rok później poznałem Ronniego Jamesa Dio. Nagrywali w górach nad Boulder, w miejscu zwanym Caribou Ranch, gdzie w latach 70-tych i 80-tych nagrywało wielu muzyków. Piękne miejsce. Pracowałem tam na budowie, więc każdego dnia po pracy razem z moim przyjacielem Dannym siadaliśmy w barze w centrum handlowym. Dwie dziewczyny, które znaliśmy, pracowały w House of Leather i w jakiś sposób poznały gości z zespołu Dio, jak również jego samego. Weszliśmy do ich sklepu, a one powiedziały nam że dzisiaj przyjdzie sam Ronnie James Dio. Nie uwierzyliśmy im. Siedzimy więc sobie w barze, nagle zrobiło się jakieś zamieszanie i pomyślałem „cholera, to naprawdę Ronnie James Dio“. Wszedł do sklepu ze skórami, podeszliśmy tam, przedstawiono nas i okazał się najmilszą, najbardziej otwartą, normalną osobą, jaką kiedykolwiek poznałem. Zapomnijmy o tym ze był gwiazdą rocka (śmiech), miał wokół siebie jakąś aurę i koniec końców był jednym z najlepszych wokalistów w historii. Udało nam się chwilę pogadać.

O czym rozmawialiście?

Pytał nas po prostu jaką muzykę lubimy, na jakich instrumentach gramy, takie tam, bo powiedzieliśmy mu, że gramy w zespole. Jeszcze bardziej zachęcił nas do grania. &nbsp;

Jak dokładnie brzmiały jego słowa?

Powiedział nam byśmy trzymali się muzyki, choćby nie wiem co. Każdy ma szanse, każdemu może się udać. Lata później, moja kumpela pracowała jako barmanka w Hollywood w Avalon, miejscu uprzednio znanym jako Palace. Siedziałem przy barze i nagle do środka wszedł Ronnie James Dio. W tym momencie byłem już członkiem GNR. Obydwaj znaliśmy barmankę, przedstawiła nas sobie, a Ronnie na to „oczywiście, że znam Dizzyego“ i dodał „co u Ann?“. Ann to imię tej dziewczyny, która pracowała w House of Leather w Boulder. Pamiętał kim byłem, to był taki typ człowieka. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy przez kilka godzin, było świetnie.

Jak myślisz, jak fakt dotyczący Ciebie zaskoczyłby Twoich fanów?

Myślę, że wszyscy znają mnie jako klawiszowca, ale jestem naprawdę wielkim fanem muzyki gitarowej, lubię ciężkie brzmienia. Lubię Slayera, Panterę, często tego słucham, w sumie częściej niż czegokolwiek innego. Myślę, że to ewentualnie może nieco zaskoczyć ludzi.

Jakie masz plany na pozostałą część roku?

Cóż, wspominałem już mój zespół Hookers & Blow, wystartowaliśmy z naszą stroną i sklepem internetowym. Mamy t-shirty, kapelusze, różne śmieszne rzeczy. Wejdź po prostu na naszą stronę na FB i jest tam link, pod którym możesz kupić wspaniałe towary z już sławnym logo Hookers & Blow (śmiech).
Co poniedziałek będziemy grać w klubie Whisky A Go Go. Nazwiemy to „Fuck Mondays“ i będzie to Hookers & Blow + goście specjalni. Pierwszym gościem będzie Marco Mendoza. Zrobimy równiez małą trasę po wschodnim wybrzeżu, zaczynając 2 października. Zagramy w NYC w Bowery Electric, potem w Dingbats w Jersey, pojedziemy również do Connecticut i Massachusetts. Chodzi głównie o dobrą zabawę i promocję Hookers & Blow.

Dodatkowo w listopadzie i grudniu zagrasz w UK z The Dead Daisies.

Mam do tego jeszcze 12 swoich utworów w zanadrzu. Obecnie próbuje je zmiksować i chcę je wkrótce wydać. Ludziom powinno się spodobać, bo zaprosiłem do współpracy wspaniałych muzyków. To dobre utwory, niektóre z nich czekały na swoją kolej już od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę miał trochę czasu, bo chciałbym wyruszyć w trasę z moim zespołem i zagrać owe utwory.

Jesteś odpowiedzialny za wokale?

Tak, śpiewam w Hookers & Blow i w moim własnym zespole. Próbuję (śmiech).

Jest już data wydania Twojego CD?

Jeszcze nie, ale pojawi się wkrótce.

Co jeszcze masz nadzieję osiągnąć w swojej karierze? Zrobiłeś już przecież bardzo dużo.

Wiesz co, staram się nie stawiać sobie wzniosłych celów. Na pewno chciałbym wydać swoją płytę, to duży priorytet dla mnie. Chcę po prostu grać rock & rolla dla kolejnych pokoleń i utrzymywać go przy życiu. To jest to co robię codziennie kiedy wstaję z łóżka i za każdym razem kiedy wychodzę na scenę, to dla mnie ważne. Utrzymywać rock & rolla przy życiu, przyciągać do niego dzieciaki i uszczęśliwiać ludzi, to wszystko.

źródło: http://www.glidemagazine.com/40789/dizzy-read/
praca zbiorowa: Zqyx + mikus666
« Ostatnia zmiana: Października 14, 2013, 08:09:29 am wysłana przez Zqyx »

Offline janina

  • Better
  • *******
  • Wiadomości: 2670
  • Płeć: Kobieta
  • catcher in the rye....
  • Respect: +1005
Odp: Dizzy Reed o Dead Daisies, GNR, RARHOF
« Odpowiedź #1 dnia: Października 13, 2013, 11:58:14 pm »
0
Ale Dizzy się rozgadał  ;)  O słuchanie Slayera bym go nie podejrzewała . Dizzy`ego  wolę jak gra niż śpiewa z całą sympatią do niego  :)

Offline Zqyx

  • Moderator
  • Madagascar
  • *****
  • Wiadomości: 34788
  • Płeć: Mężczyzna
  • "But nobody pulled the trigger. They just..."
  • Respect: +3470
    • Bumblefoot fans Poland - mój fanowski profil Rona
Odp: Dizzy Reed o Dead Daisies, GNR, RARHOF
« Odpowiedź #2 dnia: Października 14, 2013, 10:01:56 am »
+1
mikus666 - ogromne podziękowania za cały trud włożony w tłumaczenie tej kobyły :)
Ciekawy wywiad, kilku rzeczy, jak np. o jeszcze jednym projekcie solowym Dizzy'ego, nie wiedziałem. Fajnie, że w końcu planuje ruszyć coś ze swoją płytą solową. Sam wywiad świetny, więcej by się takich przydało i mimo, że nie dowiedzieliśmy się praktycznie nic nowego na temat Gn'R, to jednak czytało się ten wywiad bardzo dobrze i z dużym zainteresowaniem. Dzięki raz jeszcze i oczywiście plusik dla Ciebie :)

 
Dizzy: "Osobiście uważam, że nie zasłużyłem na to, ale zaszczyt pozostaje." Jeśli Dizzy, grający z Gunsami od pamiętnego występu na RIR, czyli już baaaardzo długo, mający swój wkład w UYI, w Spaghetti, no i oczywiście w CHD uważa, że nie zasługuje, to czemu uważa, że na uhonorowanie wejściem do RRHOF zasługuje obecny skład? Nic im nie ujmuję, ale oprócz stażu w zespole, który faktycznie część składu ma imponujący, liczą się też dokonania. Gn'R nie byłoby tam, gdzie jest teraz, gdyby nie świetnie przyjęty debiut i równie dobra ocena UYI. Myślę, że warto o tym pamiętać, podobnie, jak to, że największe tłumy przychodzą jednak posłuchać starszych hitów, z czego sam zespół zdaje sobie sprawę stopniowo eliminując z setu piosenki z CHD. Nie ujmuję nowym muzykom umiejętności, ale nie sądzę, że powinni wejść do RRHOF ze względu na "zasiedzenie". Taki Tommy mógłby wejść do RRHOF nie " na plecach" Gn'R, tylko ze świetnym Replacements. Pozostali muzycy obecnego składu kiedyś również. Nagroda została przyznana w 25-lecie wydania AFD, więc jasnym jest, że włączony powinien być tamten skład i w zasadzie nikt poza tym, w tym Dizzym. Patrząc z perspektywy czasu wolałbym, żeby na gali RRHOF Gunsi wystąpili bez Mylesa. Gilby i Matt tak, Myles, z całą sympatią dla niego - nie, bo jedyną jego zasługą było to, że grał w tym momencie/ i gra nadal z Konspiratorami, a to za mało, żeby wystąpić podczas takiego wydarzenia w ramach Gn'R. Kto za Mylesa? Na przynajmniej jednym koncercie Gunsi grali kiedyś bez Axla i poradzili sobie. Teraz też by sobie poradzili. Natomiast bardzo żałuję, że zabrakło Izzy'ego, ale cóż, po prostu Stradlin nie lubi szumu wokół siebie i tyle.

Bawi mnie to, jak Dizzy mówi o kwestii finansowej, tzn. biletach dla rodziny. Oczywiście organizatorzy powinni zapewnić bilety wszystkim członkom rodziny, ale z drugiej strony - nie stać go? ;) Pamiętam jego entuzjastyczne wypowiedzi, gdy okazało się, że Gunsi będą włączeni do RRHOF i późniejszą zmianę tonu, rzekomo z przyczyn finansowych. Zabawne to było. Czekam na solowy album Dizzy'ego, oby w końcu się pojawił.

Przy okazji przypomnę, że dwa duże wywiady z Ronem i Gilbym czekają na chętnych, którzy chcieliby je przetłumaczyć. &nbsp;:) Nie czekaj aż NTS zrobi coś dla Ciebie, zrób coś dla NTS!  http://gunsnroses.com.pl/forum/guns-n39-roses/newsy-7495/1245/
Gdybyście coś tłumaczyli dajcie znać :)
Podaruj mi 1,5% podatku :) Dziękuję!
KRS: 0000186434
Cel szczegółowy: 569/W

"Hey, you caught me in a coma and I don't think I wanna
Ever come back to this world again"

Offline janina

  • Better
  • *******
  • Wiadomości: 2670
  • Płeć: Kobieta
  • catcher in the rye....
  • Respect: +1005
Odp: Dizzy Reed o Dead Daisies, GNR, RARHOF
« Odpowiedź #3 dnia: Października 14, 2013, 11:28:53 am »
+1
 " Nie, nie żałuję. Wiesz, ja, Axl i Izzy podjęliśmy decyzję. Ciągle są pewne rzeczy, których nie rozumiem. Był mocny sprzeciw wobec tego, żeby zagrał obecny skład, co było dla mnie śmieszne ponieważ np. Tommy Stinson jest w zespole od 16 lat. Richard od 12. Generalnie, większość z nas jest w zespole dłużej niż byli poprzedni członkowie, więc cała sytuacja nie miała dla mnie sensu. Nie rozumiałem kto za tym stoi i dlaczego ma to wyglądać w ten sposób. "

Jemu nie chodziło o wstąpienie nowych członków do RARHOF tylko  o to by mogli zagrać w tym dniu .Bo członkowie obecnego składu grali dłużej  w zespole niż uhonorowani / co do wstąpienia starego składu to nie podlega dyskusji  /  To dlaczego nie mogli zagrać jednego lub dwa kawałki ? moim zdaniem tu chodziło tylko o to żeby na Axlu wymusić zagranie w starym składzie bez rezultatu jak wiemy ;)

Offline Zqyx

  • Moderator
  • Madagascar
  • *****
  • Wiadomości: 34788
  • Płeć: Mężczyzna
  • "But nobody pulled the trigger. They just..."
  • Respect: +3470
    • Bumblefoot fans Poland - mój fanowski profil Rona
Odp: Dizzy Reed o Dead Daisies, GNR, RARHOF
« Odpowiedź #4 dnia: Października 14, 2013, 11:38:04 am »
0
Wymusić cokolwiek na Axlu może jedynie Axl.  Co do RRHOF... Super by było, gdyby chłipaki się wtedy dogadali na i np. wystąpiło kilka składów Gn'R. Mogli zagrać Wttj, coś z Iluzji i coś z CHD i raczej wszyscy, no może poza Axlem ;), byliby zadowoleni. Organizatorzy, bo dostaliby starych Gunsów, fani nowych Gunsów, bo dostaliby nowych, a fani rocka, bo mieliby fajny przekrój piosenek i składów. Poza tym byłaby to świetna promocja dla obecnego składu, bo poza fanami Gunsów mało kto ich tak naprawdę kojarzy. O ile, rzecz jasna, całe wydarzenie byłoby transmitowane w tv, a ja było wiemy ;) Generalnie argument typu - gram w zespole 16 lat, nagrałem z nim jedną płytę i jestem wielkim Gunnersem do mnie nie przemawia.
Podaruj mi 1,5% podatku :) Dziękuję!
KRS: 0000186434
Cel szczegółowy: 569/W

"Hey, you caught me in a coma and I don't think I wanna
Ever come back to this world again"

Offline judastpriest

  • Welcome to the jungle
  • *
  • Wiadomości: 146
  • Slash
  • Respect: -10
Odp: Dizzy Reed o Dead Daisies, GNR, RARHOF
« Odpowiedź #5 dnia: Października 14, 2013, 04:28:30 pm »
+1
,,...Ciągle są pewne rzeczy, których nie rozumiem. Był mocny sprzeciw wobec tego, żeby zagrał obecny skład, co było dla mnie śmieszne ponieważ np. Tommy Stinson jest w zespole od 16 lat. Richard od 12. Generalnie, większość z nas jest w zespole dłużej niż byli poprzedni członkowie, więc cała sytuacja nie miała dla mnie sensu. Nie rozumiałem kto za tym stoi i dlaczego ma to wyglądać w ten sposób..." - i co z tego że  Stinson jest 16 lat i Richard od 12 jak od tych 16 lat nie mogą nagrać dobrej płyty na poziomie AFD i UYI i pewnie już żadnej nie grają pod nazwą GNR

Offline ricardoelpaso

  • Right Next Door To Hell
  • ***
  • Wiadomości: 272
  • Respect: +294
Odp: Dizzy Reed o Dead Daisies, GNR, RARHOF
« Odpowiedź #6 dnia: Października 14, 2013, 06:38:39 pm »
+5
jak mozna nazywac to co wystapilo na HOF Gunsami? kiedy nie bylo wsrod nich zadnego z zalozycieli tego zespolu (Axl i Izzy) ?

to co najwyzej bylo VR + friends
Wymusić cokolwiek na Axlu może jedynie Axl.  Co do RRHOF... Super by było, gdyby chłipaki się wtedy dogadali na i np. wystąpiło kilka składów Gn'R. Mogli zagrać Wttj, coś z Iluzji i coś z CHD i raczej wszyscy, no może poza Axlem ;), byliby zadowoleni.


Izzy tez bylby zachwycony, wlasnie dlatego nie przyszedl  :facepalm:


Co było najtrudniejszą rzeczą kiedy dołączyłeś do GNR, zespołu już wtedy ogromnie popularnego?

Najtrudniejsze było zyskanie akceptacji. Po pierwsze ze strony zespołu, ponieważ Axl chciał mnie w zespole i tak miało być. Wiesz, rozmawialiśmy o tym już kilka lat przed tym, kiedy zyskali popularność i myślę, że reszta składu nie była specjalnie zachwycona pomysłem kolejnego muzyka w zespole. Kiedy dołączyłem, to było nadal tych 5-ciu facetów z oryginalnego składu. Myślę jednak, że z czasem zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, że mogę dołożyć coś do ich muzyki i można fajnie spędzić ze mną czas (śmiech). Zrozumieli też, że nigdzie się nie wybieram, więc powolutku zacząłem pracować na ich akceptację. Mimo to, fanom zajęło bardzo dużo czasu zaakceptowanie faktu, że jestem w zespole. Minęły 23 lata, a ja nadal tu jestem.


malo osob wie, ale Dizzy mial dolaczyc do GNR jeszcze w latach 80, ale zlamal reke w wypadku bodajze motocyklowym i jego przyjscie sie opoznilo...
- i co z tego że&nbsp; Stinson jest 16 lat i Richard od 12 jak od tych 16 lat nie mogą nagrać dobrej płyty na poziomie AFD i UYI i pewnie już żadnej nie grają pod nazwą GNR


a to tylko Twoja opinia

wiekszosc fanow ocenia ja na 8 / 10

http://gunsnroses.com.pl/forum/chinese-democracy/ocen-chinese-democracy/120/
Tym forum rzadzi banda sfrustrowanych, chamskich smarkaczy

Offline JackW

  • Atittude
  • ******
  • Wiadomości: 1175
  • Respect: +52
    • Poznaj Republikę Czeską
Odp: Dizzy Reed o Dead Daisies, GNR, RARHOF
« Odpowiedź #7 dnia: Października 14, 2013, 08:50:41 pm »
+1
Może trochę muzyki na rozluźnienie :P
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=hOUqMY8uSg4" target="_blank" class="aeva_link bbc_link new_win">http://www.youtube.com/watch?v=hOUqMY8uSg4</a>

Zespół, który inspirował Dizzy'ego, bardzo przyjemne granie, polecam
2006, 2010, 2012, 2016, 2017, 2018

Offline Canis_Luna

  • Global Moderator
  • Madagascar
  • *****
  • Wiadomości: 16009
  • Płeć: Kobieta
  • Nice girls don't play rock n' roll ;)
  • Respect: +4576
Odp: Dizzy Reed o Dead Daisies, GNR, RARHOF
« Odpowiedź #8 dnia: Października 14, 2013, 09:35:59 pm »
0
fani rocka, bo mieliby fajny przekrój piosenek i składów.

A czy którykolwiek zespół, który się rozpadał/zmieniał składy kiedykolwiek coś takiego zrobił? Bo jeśli skład się zmienił to znaczy, że w któryms momencie nie zatrybiło i podejrzewam, że w 90% przypadków takie osoby nie chcą się już na oczy widzieć nie mówiąc o występach na wspólnej scenie. Dlaczego więc niby wszystkie składy Gunsów mieliby chcieć razem występować i w ogóle spotkać się na wspólnej imprezie?

Czy dla mnie jedynej roztrząsanie tego, co było półtora roku temu jest bez sensu? (Nie mówiąc już o tym, że roztrząsanie wciąż na nowo tego, co było 17 lat temu to już zupełna abstrakcja :P )
"Are you gonna bark all day, little doggy, or are you gonna bite?"



"There's no place like the jungle run by Mr. Axl Rose, and there never will

Offline Tymeg

  • Paradise City
  • *****
  • Wiadomości: 607
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +138
Odp: Dizzy Reed o Dead Daisies, GNR, RARHOF
« Odpowiedź #9 dnia: Października 15, 2013, 08:47:47 am »
+2
Hookers & Blow, The Dick Pistols... ten to ma pomysły  :lol:

Offline michalg

  • Reckless Life
  • **
  • Wiadomości: 247
  • Płeć: Mężczyzna
  • Shadowplayer
  • Respect: +123
Odp: Dizzy Reed o Dead Daisies, GNR, RARHOF
« Odpowiedź #10 dnia: Października 15, 2013, 08:55:14 am »
0
fani rocka, bo mieliby fajny przekrój piosenek i składów.

A czy którykolwiek zespół, który się rozpadał/zmieniał składy kiedykolwiek coś takiego zrobił?

Budka Suflera :P

Wywiad ciekawy, zwłaszcza ta część o HOF. Organizatorzy chcieli zarobić na wymuszonym reunionie starego GN'R, zastanawia mnie tylko czy naprawdę liczyli, że Axl/Izzy na to pójdą?

 

Fortus o różnych wcieleniach GNR [fortus] [gunsnroses]

Zaczęty przez naileajordan

Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 2491
Ostatnia wiadomość Września 24, 2020, 10:22:36 pm
wysłana przez sunsetstrip