Perkusista Aerosmith Joey Kramer, który wie co nieco o tym, jak konflikty międzyludzkie mogą namieszać w zespole, stwierdził, że byli i obecni członkowie Kiss i Guns N' Roses muszą zakopać topory wojenne.
W jednym z najnowszych wywiadów Kramer wyraził swoje zdanie na temat dwóch największych sporów dzisiejszego rocka. Powszechną dyskusję o tym, czy Kiss powinien zagrać na ceremonii Rock N' Roll Hall Of Fame, podsumował słowami: "Myślę, że ludzie nie powinni podchodzić do wszystkiego tak cholernie poważnie. To jest takie, no hej, to po prostu życie, shit happens. Trzeba dać szansę losowi, a z życia brać to, co najlepsze i dobrze się bawić. Problemy zawsze będą, więc naszym celem powinno być, żeby mimo to spędzać czas dobrze i czerpać radość z czego tylko się da. A członkowie Kiss mają i mieli owocną karierę i uważam, że nie mają na co narzekać."
[...]
Jeżeli chodzi o dążenia Axla do prowadzenia Guns N' Roses bez udziału chłopaków, którzy pomogli w nagrywaniu "Appetite For Destrucion"? "Najważniejsze jest to, czy ich w ogóle obchodzą fani i ludzie, dzięki którym doszli tu, gdzie są." - mówi Kramer i dodaje - "Bo przecież o to w tym wszystkim chodzi".
"Przez to, że oni ciągle mają pretensje do siebie nawzajem, wszyscy inni są zakładnikiem i nie mogą w pełni cieszyć się muzyką, którą kochają, więc nie jest to do końca fair" - kontynuował, dodając komentarz nawiązujący do tego, jak Aerosmith trzyma się razem - "Wiesz, może się tak zdarzyć, że dojdzie do momentu, w którym tylko się tolerujecie, ale trzeba wejść na scenę i wykonać to, co do was należy. Po koncertach nie musicie spędzać ze sobą wolnego czasu, nie musicie się przyjaźnić, jadać razem obiadków i nie musicie być braćmi. Znaczy, oczywiście, jest to miłe i sprawia, że wszystko jest lepsze i łatwiejsze. Myślę, że nieuczciwym jest rozwijanie własnego ego do poziomu, jaki oni (członkowie GNR) osiągnęli teraz."
źródło