Wczoraj w sieci pojawiło się kolejne nagranie z serii „Rocking with Jam Man”.
Tym razem gościem młodziutkiego prowadzącego był Ron Thal.
Zapytany o to, czy wystąpi jeszcze kiedyś w boku Axla, odparł:
„Myślę, że [Gunsi] poszli swoją drogą, a ja swoją. Spędziliśmy razem osiem cudownych lat. To tyle”.
Jak w ciągu tych ośmiu lat układała się współpraca Rona z zespołem?
„Czasem lepiej, a czasem gorzej, jak w każdym zespole”, powiedział Bumblefoot. „Kiedy ludzie przebywają ze sobą długimi miesiącami, jeżdżą razem po świecie i żyją tak intensywnie, wiedząc, że w ich domach toczy się równolegle inne życie, wiele rzeczy może ich pognębić. A kiedy człowiek jest znużony, nie jest też w najlepszej formie. Jeżeli chodzi o innych, to oczywiście wiele zależy od tego, kim są i jaką w tej sytuacji przyjmują postawę, ale im również to może się dać we znaki.
To normalne – czy to w zespole, czy to w biurze, czy to gdziekolwiek indziej. Taka jest ludzka natura. Nasze samopoczucie jest bardzo zaraźliwe. Gdy ktoś jest zły, innym się to udziela; gdy jest szczęśliwy, inni też odczuwają szczęście; gdy się śmieje, wszyscy wybuchają śmiechem. Takie wzajemne oddziaływanie na siebie przychodzi nam – a mówiąc ‘nam’, mam na myśli dowolną grupę ludzi – bardzo łatwo”.
„Dlatego owszem, czasem dogadywaliśmy się znakomicie, czasem ani w ząb, a czasem… coś pośrodku”, podsumował Ron. „Kiedy jednak człowiek staje na scenie, zazwyczaj zapomina o wszystkim i zatraca się w muzyce. W takich chwilach bawi się doskonale, grając i będąc częścią czegoś, co jest większe i bardziej znaczące aniżeli on sam. Poza tym robi to dla setek, tysięcy czy nawet dziesiątek tysięcy ludzi, mniejsza o ilość, którzy przychodzą [na koncerty], bo to daje im szczęście. W takich okolicznościach trudno samemu nie być szczęśliwym”.
Źródło