Autor Wątek: Jon Stevens o The Dead Daisies, Slashu i krokodylach.  (Przeczytany 1989 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline mikus666

  • Moderator
  • Knockin On Heavens Door
  • *****
  • Wiadomości: 423
  • Respect: +441
Jon Stevens o The Dead Daisies, Slashu i krokodylach.
« dnia: Grudnia 01, 2013, 07:19:05 pm »
+3

Kiedy muzykę masz we krwi, ciężko z tym walczyć. W krwi pochodzącego z Nowej Zelandii Jona Stevensa muzyka płynie wartko i jest to coraz bardziej widoczne wraz z upływającym czasem. Stevens osiągnął ogromny sukces w Australii na przełomie lat 80-tych i 90-tych ze swoim zespołem Noiseworks, na co min. składał się ich topowy album „Love Versus Money“ z 1991 roku. W 2000 Stevens został na 2,5 roku wokalistą INXS. Chcąc rozwinąć skrzydła swej kreatywności, wokalista kontynuował karierę solową przez następną dekadę. Pragnienie bycia w zespole było jednak silniejsze i razem z Davidem Lowym stworzyli The Dead Daisies. Zespół promował swoją debiutancką płytę na tegorocznym Rockstar Energy Drink Uproar Festival w Ameryce Północnej.

CrypticRock.com: The Dead Daisies to dla Ciebie relatywnie nowy projekt. Opowiedz po krótce jak Ty i David Lowy stworzyliście ten zespół?
Jon Stevens: Poznaliśmy się z Davidem kilka lat temu. Pewnego dnia po prostu spotkaliśmy się i spróbowaliśmy napisać kilka piosenek. Po około 6 spotkaniach mieliśmy już 34 utwory i pomysły na nie. Byliśmy bardzo podekscytowani, więc zdecydowaliśmy się je nagrać, to naprawdę wydarzyło się bardzo szybko. Proces tworzenia był bardzo pozytywnym doświadczeniem, między nami jest dobra chemia. Zanim sie obejrzeliśmy, byliśmy już w trasie tu w Ameryce, to istne szaleństwo.
CR.com: Faktycznie brzmi szaleńczo. Richard Fortus, Dizzy Reed, Darryl Jones i Charley Drayton są częścią Waszej paczki. Jak to jest pracować z muzykami z tyloma sukcesami na koncie?
JS: Jest świetnie, to fajni faceci a to właściwie wszystko co się liczy. Pracowałem z wieloma muzykami, spędziłem dużo czasu na trasie, bywałem w różnych studiach, po prostu lubisz pracować z miłymi ludźmi. Na szczęście dobrze się dogadujemy, a dodatkowo są znakomitymi muzykami. Są w to zaangażowani ponieważ sami dokopali się do tej muzyki. Pierwsza płyta była juz właściwie zrobiona więc na szczęście zdołali się przystosować. Pisaliśmy już w studio jako grupa i fajnie było obserwowac jak to wszystko sie rozwija. To naprawde bardzo ekscytujące, mamy juz kilka dobryc pomysłów. Wszystko sprowadza się do odpowiednich ludzi, nastawienia i muzyka pisze się sama.
CR: Świetnie jest mieć taką chemię. Byliście na Uproar Festival z Alice In Chains, Jane’s Addiction i wieloma innymi zespołami. Jak opiszesz swoje wrażenia z tej trasy?
JS: Było niesamowicie. Oczywiście, jesteśmy nowym zespołem i nikt nas nie zna. Zawsze jest niespodzianka kiedy wychodzimy na scene i ludzie reagują na zasadzie „co do cholery?“ (smiech). Zabawnie ogląda się ich miny, ponieważ ostro dajemy czadu. Na szczęście poziom muzyków naszej grupy jest bardzo wysoki, a nie jesteśmy już przecież młodym zespołem, więc dobrze wiedzieć, że doceniają naszą energię i zapraszaja na Uproar Festival tu w Ameryce. To dla nas znakomita okazja i na pewno wszyscy ją doceniamy.
CR: Chciałbym tylko zaznaczyć, że aktualnie grasz na trasie ze złamaną nogą i kciukiem. Jak nabawiłeś się tych kontuzji i czy trudno występować w takim stanie na scenie?
JS: Stało się to podczas moich tygodniowych wakacji tuż przed trasą w Ameryce. Wiedziałem, że będzie wyczerpująca, więc zdecydowałem się zrobić sobie przerwę, zwłaszcza że pracowałem bardzo ciężko w Australii. Chciałem pojechac na ryby więc udałem się do północnego Queensland, w dzicz. 5-tego dnia pojechaliśmy pozbierać kraby. Kiedy następuje odpływ, odsłaniają się namorzyny gdzie można pozbierać te wielkie kraby, które znakomicie smakują. Wchodzilem więc do jakiejś wielkiej dziury i nagle tuż obok krokodyl wyskoczył z wody. Oczywiście uciekłem co sił, ale stopa utknęła mi w tej dziurze, upadłem na twarz i złamałem noge i kciuk. Krokodyl był pewnie równie wystraszony jak ja, ponieważ w ogóle mnie nie gonił. W szpitalu spędziłem tydzień, wróciłem do Sydney i wskoczyłem samolot do Nowego Jorku. 24h  później siedziałem w sali prób ze złamaną noga, kciukiem i dodatkową infekcją gronkowcem. Prawdę mówiąc, niespecjalnie pamiętam pierwsze 2 tygodnie trasy, byłem na silnych lekach przeciwbólowych. Odnośnie występowania, moje ruchy taneczne nie są już takie płynne, ale nie afektuje to mojego głosu w żaden sposób. Doktor stwierdził, że mogę występować, wyleczyłem gronkowca, wsadzili mi nogę w usztywniacz i jazda. Na pewno nie chciałem nikogo zawieść. Obwiniałem się nawet za to, że nabawiłem się kontuzji, to było bardzo głupie, ale takie rzeczy czasem się zdarzają.

CR: Ewidentnie masz wielką pasję do muzyki, skoro występujesz w takim stanie. W ciągu swojej kariery zaangażowany byłeś w wiele projektów np. Noisewortk, INXS i solowy materiał. Jak praca w Dead Daisies różni się od tego co robiłeś wcześniej?
JS: Noisework było moim zespołem, więc to byla stricte moja muzyka. W latach 80-tych i 90-tych koncertowaliśmy po całym świecie i z pewnością odnieśliśmy sukces w Australii. Potem niestety zespół się rozpadł. Oczywiście INXS to moi kumple, Michael Hutchence byl wiele lat moim dobrym przyjacielem, więc 4 lata po jego śmierci zdecydowali się do mnie zadzwonić. Spędziłem z nimi 2,5 roku koncertując po świecie. Napisałem wiele piosenek, ale nie byli zainteresowani robieniem czegoś nowego, wiec odszedłem, miałem dosyć. Fajnie jest koncertować 2-3 miesiące i potem pisać swój materiał. Z INXS przez 2,5 roku śpiewałem to samo, nie robiłem niczego nowego. W tym czasie pisałem, zbierałem piosenki, ale skoro nie byli zainteresowani - odszedłem. Zdecydowałem się rozpocząć karierę solową. The Dead Daisies to wyraz mojej tęsknoty za tym, żeby znowu mieć zespół, chciałem to zrobić. Brakowało mi tej energii, tej siły na scenie, chociaż nadal mam radoche z koncertów solowych. Dostaliśmy ofertę trasy z ZZ Top w Australii, tylko na podstawie tego, że ich ludzie słyszeli nasze utwory. Wtedy nagle Aerosmith przyjechało do Australii, usłyszeli nasz materiał i zaprosili nas do gry. Nie odmówiliśmy i zaraz potem wylądowaliśmy na Uproar Tour. Jak dotąd, jesteśmy promowani na zasadzie poczty pantoflowej. Jesteśmy już starszymi muzykami, nie mamy złudzeń więc fajnie jest po prostu pograć.
CR: Dokładnie, jesteście weteranami grającymi z czystej pasji.
JS: Zawsze tak robie, ale prawde mówiąc nigdy nie wiem czego oczekiwać. W bardzo mlodym wieku nauczyłem się, że wysokie oczekiwania prowadzą do wielkich rozczarowań. Więc, żadnych oczekiwań, po prostu rób to co najlepsze dla Ciebie i ludzi z którymi pracujesz. Zawsze staraj się robić to co robisz najlepiej jak umiesz. Niezależnie od tego jak sie czujesz...złamana noga, kciuk, bycie na lekach przeciwbólowych, dam z siebie wszystko co moge. Taki jestem, tak mnie nauczono. Dorastanie w pubach Australii i Nowej Zelandii to prawdziwa szkoła życia.
CR: Masz bardzo pozytywne nastawienie. Debiutancka płyta Dead Daisies jest już na sklepowych półkach. Pełna jest mocnych, rockowych utworów. Jak wyglądał proces tworzenia tej płyty?
JS: Właściwie wszystkie utwory napisaliśmy z Davidem na gitarach akustycznych. Pierwszą piosenką jaką zrobiliśmy był kawałek pt. „Man Overboard“, siedzieliśmy sobie na łodzi i powstała tak po prostu (śmiech). To był pierwszy dzień naszej współpracy i natchnęło nas to do dalszego wysiłku. Proces tworzenia jest naprawdę prosty, gitary akustyczne, mój śpiew, trochę tekstu i nagraliśmy to wszystko na iphonie. Chodziło o uchwycenie chwili, pomysłu. Stałem się bardzo dobry w odszyfrowywaniu swojego własnego muzycznego „czuja“. To troche dziwne, nie ma jakiegoś wzoru...tylko instynkt, pasja i feeling. Kiedy słyszę akord, melodię lub wymyślam wers, po prostu podążam tym tropem i nagle mam gotowy utwór. Niemniej, jest wiele pomysłów, które nie doszly do skutku. Nie rozwodze się specjalnie nad swoim materiałem, albo coś działa, albo nie i ląduje wtedy w worku. „Lock N Load“ to jeden z utworów, które miałem już dosyć długo, chociaż do niczego mi nie pasował aż do czasu Dead Daisies. Wtedy dopiero pomyślałem „ten utwór, który napisałem ze Slashem będzie tu pasować“.
CR: Utwór o którym mówimy, jest coraz częsciej grany w różnych stacjach np. w Sirius XM Octane. Jak wyglądała praca ze Slashem?
JS: Znam go od 16 lat, napisalismy razem troche utworów, a „Lock N Load“ był jednym z nich. Tak jak mówiłem, leżal gdzieś u mnie w szufladzie, mimo tego, że faktycznie nagralismy ten utwór ze Slashem. Chciałem go zrobić jeszcze raz, więc zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że mam teraz nowy zespół i chciałbym to nagrać ponownie. Podesłałem mu utwory Dead Daisies jako dowód tego, że faktycznie istniejemy. Mógł powiedzieć, że nie chce tego robić i wtedy musiałbym to uszanować. Bardzo spodobał mu się nasz materiał i odpowiedział, że ta piosenka brzmi świetnie i na niej zagra. Nagraliśmy ją więc i na szczęście Slash znalazł trochę wolnego czasu i dołożył swoje partie w studio w Los Angeles. Nie umiałem sobie wyobrazić kogoś innego grającego te partie. To było świetne i jestem naprawde zaszczycony, że nam pomógł. Zrobił to z czystej sympatii, nie otrzymał za to żadnych pieniędzy. To nasz utwór, jego gitary i o to chodzi.
CR: Zarówno utwór jak i sam album robią troche szumu w Północnej Ameryce. Chcielibyśmy wiedzieć, kto wpłynął na Ciebie pod względem muzycznym?
JS: Dorastałem w rodzinie z 11 dziećmi, jestem najmłodszy z całej jedenastki. Słuchałem wszystkiego czego słuchało moje rodzeństwo, więc nie było szczególnych ograniczeń. Słuchalem Stonesów, The Beatles, The Kinks, Marilyn Monroe i Toma Jonesa, wszystkiego o czym można pomysleć. Moja mama uwielbiała Mahalie Jackson, więc puszczala ją non stop. Otis Redding i całe Motown również często „gościło“ w naszym domu. Był też Stevie Wonder, Marvin Gaye, a z rockowej części Paul Rodgers i Bon Scott. Myślę, że jest we mnie po trochu z nich wszystkich. Oczywiście, w głównej mierze jestem wokalistą rockowym, ale z łatwością zaśpiewam coś Marvina Gaye’a czy Otisa Reddinga. Utwory mnie nakrecają, a moim ulubionym w całym świecie jest „What A Wonderful World“ Louisa Armstronga. Za każdym razem kiedy ją słysze, przywołuje to głębokie wspomnienia z dzieciństwa. Te emocje, ta atmosfera, niemal słysze, czuje wszystko kiedy słucham tej piosenki.
CR: To ponadczasowy klasyk. To interesujące o czym mówisz, ponieważ pewne utwory potrafią przywołać konkretne emocje, niezależnie od tego jak dawno powstaly. Potrafię identyfikować się z tym o czym mówisz, pewnie tak jak wielu fanów muzyki. To piękne, że ma taki efekt na ludzi.
JS: To własnie jej piękno, prawda? Myślę, że jeśli potrafię w ten sposób wpływać na ludzi jako kompozytor/wokalista, zrobiłem swoje. Brzmi to pewnie już dość oklepanie, ale to jest to dla czego żyje. Dlatego ciągle mam w sobie taką pasję, bo ludzie tak świetnie reagują.
CR: Moje ostatnie pytanie dotyczy filmów. Crypticrock.com to rock-metalowo-horrorowa strona, lubimy skupiać się na różnych gatunkach. Jesteś fanem horrorów? Jeśli tak, to jaki jest Twój ulubiony?
JS: Jeszcze w Nowej Zelandii jako dzieciak chodziliśmy na seanse ciągnące się od północy do świtu. Oglądaliśmy filmy o Draculi z Peterem Cushingiem i Christopherem Lee, uwielbiałem je. Kiedy wyszła „Carrie“, przestraszyła mnie na śmierć. Teraz nie jestem wielkim fanem horrorów, po prostu z wiekiem coraz mniej mam ochotę oglądać morderstwa, zadyme i rzeźnie. Interesuje mnie bardziej aspekt psychologiczny, nie wypruwanie flaków.


http://crypticrock.com/interview-jon-stevens-of-the-dead-daisies/

Offline Emma

  • Zasłużeni
  • Garden Of Eden
  • *****
  • Wiadomości: 3849
  • Respect: +2359
Odp: Jon Stevens o The Dead Daisies, Slashu i krokodylach.
« Odpowiedź #1 dnia: Grudnia 01, 2013, 07:28:41 pm »
0
Dzięki za tłumaczeni :)
Fajnie dowiedzieć się o nim czegoś więcej, od niego samego, a nie jedynie tego, co mówi wikipedia czy inna sucho napisana biografia.

Offline Zqyx

  • Madagascar
  • ************
  • Wiadomości: 34675
  • Płeć: Mężczyzna
  • "But nobody pulled the trigger. They just..."
  • Respect: +3434
    • Bumblefoot fans Poland - mój fanowski profil Rona
Odp: Jon Stevens o The Dead Daisies, Slashu i krokodylach.
« Odpowiedź #2 dnia: Grudnia 01, 2013, 08:04:07 pm »
0
A ja sobie dziś posłuchałem całą płytkę Dead Daisies z Classic Rocka :) I niby nic takiego, niby nic nadzwyczajnego, ale posłuchałem ją od razu drugi raz, a mam ochotę kolejny. Zwłaszcza drugą część płytki, bo Lock n' Load mi się trochę osłuchało :) Mam tylko jedno pytanie, panie Jonie, jeśli wymyśliliście ponad 30 kawałków, to czemu na płytę daliście tylko 12? :P Chętnie posłuchałbym więcej :P Wiem, że gracie już nowe kawałki na koncertach i to wam się chwali, fajnie, że niedługo nowa płytka, widać, że chcecie zrobić coś sensownego, tworzycie, a to w przypadku każdego zespołu jest najważniejsze :)

Będę śledził ich karierę i słuchał, co mają nowego muzycznie do zaproponowania, bo po przesłuchaniu przeze mnie całej płyty zyskali w moich oczach.
Podaruj mi 1,5% podatku :) Dziękuję!
KRS: 0000186434
Cel szczegółowy: 569/W

"Hey, you caught me in a coma and I don't think I wanna
Ever come back to this world again"

Offline janina

  • Better
  • *******
  • Wiadomości: 2670
  • Płeć: Kobieta
  • catcher in the rye....
  • Respect: +1005
Odp: Jon Stevens o The Dead Daisies, Slashu i krokodylach.
« Odpowiedź #3 dnia: Grudnia 01, 2013, 08:33:50 pm »
0
Podoba mi się muzyka i wokal Jon`a , lubię ten zespół i będę oczekiwać wiadomości o nim.Życzę aby druga płyta była jeszcze lepsza.Trochę mi żal ,że nie ma już w składzie Marco Mendozy ale nie można mieć wszystkiego ;)

Offline Zqyx

  • Madagascar
  • ************
  • Wiadomości: 34675
  • Płeć: Mężczyzna
  • "But nobody pulled the trigger. They just..."
  • Respect: +3434
    • Bumblefoot fans Poland - mój fanowski profil Rona
Odp: Jon Stevens o The Dead Daisies, Slashu i krokodylach.
« Odpowiedź #4 dnia: Grudnia 01, 2013, 08:44:54 pm »
0
Tak w ogóle jak oceniacie drugiego singla?
Nie wiem, kiedy stał się singlem w Stanach, ale od 5 grudnia będzie promował australijską część trasy zespołu, która, co ciekawe, zacznie się dopiero w lutym.
<a href="http://youtu.be/KmrjagyHXi8" target="_blank" class="aeva_link bbc_link new_win">http://youtu.be/KmrjagyHXi8</a>


Ogólnie chłopaki według obecnego planu koncertują do 14 grudnia z BSR, potem jeden koncert zagrają bez nich, a potem do 7 lutego wypoczywają  przed dwoma koncertami w Australii. Ale wątpię, żeby jechali tam tylko na dwa koncerty. No chyba, że coś sie jeszcze pozmienia. Trzeba trzymać rękę na pulsie ;) Podoba mi się, że chłopaki, mimo, że nie mają zbyt wielu własnych utworów umiejętnie żonglują setem i nie boją się zaryzykować wrzucając do niego coś, co jeszcze nie zostało wydane :)
Podaruj mi 1,5% podatku :) Dziękuję!
KRS: 0000186434
Cel szczegółowy: 569/W

"Hey, you caught me in a coma and I don't think I wanna
Ever come back to this world again"

Offline janina

  • Better
  • *******
  • Wiadomości: 2670
  • Płeć: Kobieta
  • catcher in the rye....
  • Respect: +1005
Odp: Jon Stevens o The Dead Daisies, Slashu i krokodylach.
« Odpowiedź #5 dnia: Grudnia 01, 2013, 10:36:06 pm »
0
Washington mi się bardzo podoba ale uwielbiam wolniejszy kawałek Yesterday . Z tego co komentują fani , zespół jest dobrze przyjmowany a chłopaki szybko nadrobią wydanie utworów skoro mają już tyle napisane jak wspomniał Jon . A tak na marginesie to mają fajne logo  :)

 

Dizzy wystąpi z gitarzystą Dead Boys [dizzy]

Zaczęty przez naileajordan

Odpowiedzi: 2
Wyświetleń: 328
Ostatnia wiadomość Lutego 16, 2022, 09:01:10 am
wysłana przez sunsetstrip