ok czas na mnie:
Po pierwsze sorry za wczorajszą (nocną
) wypowiedź
a teraz parę faktów:
- koncert bardzo fajny, wiecie ten klimat show, pirotechnika itp
- Axl jak kameleon: w jednej chwili śpiewa super, jak za młodych lat a zaraz w drugiej jakby ktoś mu na odcisk nastąpił : )
- jak widać setlista świetna, najbardziej podobało mi się sweet child, a poza tym bardzo ucieszyłam się z Estranged, tak hmmmm przypomniały mi się moje początki z GNR : ) i solo Dizzy'ego ekstra : ))))))))))) najlepsze ze wszystkich, bo te pitu pitu na gitarce też fajne ale co piano to piano
- Izzy - ekstra, 14 years bardzo fajne : ))
- cała oprawa jak wspominałam super, cała ta pirotechnika, konfetti i takie tam pierdoły : )
- kwestia bisów: tutaj trzeba najpierw troszeczkę wspomnieć o mieście.
Jak wiecie Londyn jest ogromnym miastem i najlepiej oraz najodpowiedniej jest poruszać się po nim metrem, bo do tego zostało stworzone - jeździ POD ZIEMIĄ
a piękna o2 arena jest na PÓŁWYSPIE, który z lądem łączy jeden tunel dla samochodów. Ostatni pociąg wczoraj do centrum był bodajże o 01:00 a na wschód (MY) 01:02. Koncert się skończył gdzieś po 1:30 chyba, doliczcie wyjście (a wychodziło się dość długo w tłumie), toaleta i takie takie. Mądry pan Axl wolał wyjść zamiast po 21 (dobra niech będzie 21:30) to o 22:40 - oczywiście cała sala przed rozpoczęciem buczała gwizdała itp, więc już myślałam, że wcale nie wyjdzie
Przed którąś z ostatnich piosenek Axl powiedział do widzenia i sobie poszedł, po czym wyszedł i mówi coś w rodzaju: "daje wam szansę zdążenia na ostatni pociąg bla bla bla" a zanim wyszedł to włączyły się takie telebimy i tam info od TFL, że ostatni pociąg już dawno odjechał! LOL!
więc grali dalej, ale wydaje mi się, że o2 kazało już kończyć i tyle : )
My oczywiście mieliśmy w dupie jakieś tam pociągi, bo mieszkamy w miarę blisko, więc byliśmy pewni, że spokojnie sobie wrócimy autobusem, a tu zonk! Okazało się, że do nas jedzie tylko JEDEN autobus a do tego MAŁY (nici z fajnego, piętrowego autobusika). Więc sytuacja wyglądała tak, że dany przystanek był zalany ludźmi, którzy jak bydło wepchali się do każdego autobusu (który jeździł co pół godziny
) i nie dało się wejść. Na dodatek TFL miało nas w głębokim poważaniu, wystarczyłoby żeby wysłali ze dwa-trzy piętrusy i po sprawie. Ktoś pomyśli "A co z taksówkami" Ha! Do taksówek były kilometrowe kolejki : ))) ale w końcu zadzwoniliśmy po takse z naszego rejonu i dotarliśmy sobie grzecznie po 3 w nocy
Dobra nie wiem co z tego zrozumiecie ale tak było!