Zdecydowanie najgorszy koncert na jakim byłem. Nie chodzi oczywiście o zespół, bo ten starał się jak mógł i pewnie doskonale im to wychodziło, ale nie dane mi było tego usłyszeć. Łaziłem po tej płycie, stałem w czterech czy pięciu miejscach (blisko sceny po prawej, blisko sceny na środku, w połowie płyty na środku, na samym końcu na środku i na końcu po lewej) i wszędzie było do bani. Jeden wielki huk. Po poprzednim koncercie na tfu Narodowym, nawet odrobinę go broniłem, bo może nie było idealnie, ale jakoś bardzo fatalnie też nie. Niestety teraz to już była przesada. Myślałem, że może ogłuchłem od żołądkowej z miętą, ale komentarze w necie na drugi dzień utwierdziły mnie w moich odczuciach. Gdyby to był mój pierwszy, wymarzony ich koncert, to chyba bym się popłakał. Nawet nie byłem w stanie rozszyfrować, co Axl mówi między utworami. Coś okropnego.
Sam wyjazd do Warszawy uważam za świetny. Zabrałem mojego bardzo dobrego kolegę, który nigdy nie był na takim koncercie dużym, a GN'R zna i lubi, bo przy mnie to się inaczej nie da. Pozwiedzaliśmy trochę, powłóczyliśmy się, zdążyła nas zatrzymać policja w drodze na stadion, bo jak to sami określili - nie wyglądamy jakbyśmy szli na koncert, a coś narozrabiać ; ) Pozdrawiam z tego miejsca Nataszę i Zosię (może to przeczytają) z którymi już pod stadionem siedzieliśmy na trawie i przegadaliśmy dużo czasu. (Fajnie było Was poznać!) Tak dużo, że nie zobaczyliśmy Public Enemy, a kiedy po drugim spotkaniu z Policją nas w końcu puślili, to przy pierwszych dźwiękach WTTJ byliśmy jeszcze na bramkach...
Mam nadzieję, że Guns N' Roses jeszcze do Nas wrócą, ale tym razem będę trzymał kciuki, żeby to nie był tfu Stadion Narodowy, bo wyjazdy na koncert zawsze są super, ale jednak koniec końców, fajnie jest połuchać tej muzyki...
Chociaż jak będzie znowu tfu Narodowy, to pewnie i tak pojadę. Nie umiałbym chyba inaczej...
A po za tym sądzę, że LiveNation powinno zostać zniszczone.
Pozdrówki dla wszystkich na forum!