Tak na prawdę dopiero wczoraj kiedy kładłam się po tym wszystkim spać powoli do mnie docierało co się stało! Mieszały mi się wciąż uczucia - euforia związana z ujrzeniem w końcu chłopaków i tym samym smutek, żal że tak szybko to minęło i dziś życie znów wygląda tak samo. Pół roku przygotowań do koncertu, pół roku wyobrażania sobie jak to będzie, co zobaczę, czy przyjadą, jak to będzie wyglądało? Potem poranek 11 lipca od rana napięcie, w końcu wchodzę na stadion i ta niepewność co będzie? chwila po 21 emocje wrzeją, czas mija ich nie ma, dochodzi 23 i co raz więcej obawy czy w ogóle będą? czy to może jakiś sens i zły żart? W końcu wchodzą, widzę kierownika zaczynającego CHD i nie wierzę w to co widzę. Nie mogę oderwać wzroku od Axla buszującego po scenie .... dochodzi 2 w nocy wszystko się kończy ... dnia następnego jeszcze nakręcona emocjami jakoś się trzymam, dziś smutek mnie przepełnia.Najcudowniejsza noc w moim życiu tak szybko minęła ...