To może i ja się wypowiem.
Dorwałem miejsce jakieś 10-15 metrów nieco na prawo od sceny także widok miałem całkiem dobry.
Pierwsza sprawa - spóźnienie. Oj, potrafiło dać się we znaki, mój krzyż nie wyrabiał już na długo przed przybyciem Szefa. Mimo, że nie spodziewałem się aż takiego długiego oczekiwania (tak, Rudy dość mocno przegiął, ciekaw jestem czy kiedyś dojdzie do 3 godzin
) to wiedziałem na co się piszę w przeciwieństwie do ludzi wokoło. Komentarz jednej laski był bezcenny: "To jest najbardziej żenująca sytuacja w moim życiu" - powiedziała osoba, która przez cały koncert stała jak kołek, ani razu nic nie zaśpiewała, nie podniosła rąk czy nie zaklaskała. Niektórzy chyba byli na tym koncercie tylko żeby się pokazać. Ciekawie było też ok. 22:50 kiedy jakiś gość powiedział: "Potwierdzona informacja. Dopiero wyjechał z Katowic.". Oczywiście nie bardzo podoba mi się praktyka Axla z tymi spóźnieniami (bo wiadomo, że są one planowane i wcale nie musiałyby nastąpić) no ale cóż...
Na nieszczęście z prawej strony co rusz pchała się jakaś pijana trzoda - palili fajki, pili sobie browary, rozpychali się. Bardzo mnie cieszy, że nie udało im się wytrwać do przybycia Axla i trochę się powycofywali. Komentarze i odgłosy w czasie tych dwóch godzin i dwudziestu minut było chyba słychać dość wyraźnie. Śmiać mi się chciało kiedy gość koło mnie krzyczał "Slesz! Slesz! Slesz! Slesz!", albo kiedy ktoś z tyłu krzyczał coś w stylu: "Axl, wyłaź bo skopię ci dupę!", a jak pojawił się jakiś pan na scenie to ten sam gość krzyczał "I co się <biiip> gapisz?" i jeszcze chyba coś o Żydach. W każdym razie szczerze mnie to rozbawiło.
Gwizdy, buczenie i komentarze w stylu "Jeszcze jeden!" też były niezłe, naprawdę żałowałem, że nie znalazłem się chociaż 5 metrów dalej gdzie byli najlepsi fani pod samą sceną. Z drugiej strony nieco na lewo niektórzy urządzili sobie pogo i tylko się cieszyłem, że nie znajduję się tam.
Dobra, teraz sam koncert. Axl wg mnie śpiewał standardowo jak na tę trasę, trochę powyżej przeciętnej. Czasami go nie słyszałem i bynajmniej nie przez śpiewających fanów wokoło, to raczej kwestia nagłośnienia. Kilka momentów Rudy zaśpiewał chyba lepiej niż zwykle, np. szybszą partię w YCBM. Reszta obiektywnie patrząc była tak jak zwykle, tzn. tam gdzie miał wejść Mickey (np. w końcówce DC) tam ten Mickey wchodził. Obecna forma Kierownika nie jest może powalająca ale oglądając taki występ na żywo, kiedy udziela się tak wspaniała atmosfera, puszcza się to wszystko płazem. Kiedy zgasły światły i rozbrzmiały pierwsze dźwięki ChD to myślałem, że eksploduję z emocji.
Naprawdę szkoda tylko, że z mojego otoczenia byłem jedną z niewielu osób, które śpiewały nowe utwory (no dobra, może nie wszystkie, bo Better i Sorry znam bardzo słabo). Przy pierwszych dźwiękach Better usłyszałem choćby taką rozmowę:
- Kojarzysz to?
- Nie.
Zresztą wystarczyło posłuchać, że starym przebojom towarzyszyły o wiele głośniejsze śpiewy i reakcje publiki, było wyraźnie widać, że masa osób chyba nawet nie słuchała Chińskiej Demokracji.
Set był raczej OK ale mimo wszystko jestem nic nieco rozczarowany. Liczyłem, że po akcji z różami (w której niestety nie wziąłem udziału, bo nie udało mi się znaleźć różyczek w Rybniku) oraz po naszej forumowej fladze (szkoda, że do mnie nie dotarła, była dość blisko) zaskoczą nas czymś ciekawym ale nie dość, że nie postawiono na coś rzadkiego np. TWAT, to jeszcze zrezygnowano z utworów, które ostatnimi czasy grane są dość regularnie, tj. Madagascar - największy nieobecny, UTLH, i Shackler. Nie ukrywam, że bardzo mnie to zawiodło, ale z drugiej strony mogło nawet Patience nie być (widziałem, że ktoś mu tam wrzucał flagę pod koniec ale tym razem nie zarzucił jej na siebie ale miał chyba podczas któregoś z pierwszych utworów, czyż nie?), więc trzeba się cieszyć tym co jest.
Axl jakoś nie do końca chyba był w humorze, szalał jak zwykle (ahh, snake dance przy SCOM był bezcenny!
), uśmiechał się, flaga mu się widać spodobała (i jeszcze Ron bijący pokłony, coś wspaniałego, niezapomniany widok) ale jakoś nie w sosie był. Zapowiadanie członków zespołu kiedyś mu wychodziło lepiej, miał lepsze pomysły niż "Ladies an gentlemen, Mr. ...". W sumie poza krótkim przemówieniem na koniec nie powiedział nic. Tej końcówki nie słyszałem dokładnie, było chyba coś w stylu "You are the great audience" i "See you next time" (nadzieja na kolejne koncerty!
). Jakby ktoś zapodał całość, byłbym bardzo wdzięczny.
Jeszcze żałuję, że nie udało mi się dorwać plakatów, orientujecie się czy około 20:00 były jeszcze dostępne? Bo wtedy w pośpiechu minąłem budę w której je sprzedawali, a po koncercie już nic nie było. Liczyłem, że uda mi się dorwać Axla i poprosić o wspólną fotkę i podpisanie zdjęcia (specjalnie wydrukowałem trzy fotki na tą okazję) ale po półgodzinnym kręceniu się wokół stadionu doszedłem do wniosku, że nie masz szans. Może innym razem
Szkoda też, że nie rzucił mikrofonu albo chociaż gwizdka w moją stronę, bo oba przedmioty poleciały praktycznie w to samo miejsce, no ale szansa na to, że akurat ja miałbym to złapać jest bardzo mała.
Podsumowując, mimo drobnych wad, koncert był wspaniały, cudowny, kapitalny etc. etc. Dawno nie brałem udziału w takim wydarzeniu (a może nigdy nie brałem udziału?) i zapamiętam do końca życia moment, w którym ujrzałem ukochany zespół dający czadu jakby mieli po 25-30 lat.
Mam nadzieję, że komuś zechce się przeczytać moje wypociny.