Ja powiem krótko, że koncert był super i w sumie jeśli chodzi o wokal Axla to bardzo pozytywnie się zaskoczyłam, myślałam, że będzie jednak gorzej, w sumie tylko Rocket Queen mi się nie spodobała, reszta super, dużo naprawdę mocnych momentów
Co do czekania to byłam nastawiona i ciągle wmawiałam sobie, że się spóźnią i że mam się z tym oswoić ale cóż...z natury jestem osobą bardzo niecierpliwą i w duchu miałam już serdecznie dość ale starałam się trzymać poziom
Żałuję, że przed koncertem nie "oszczędzałam" nóg maksymalnie jak się dało bo potem dały mi się we znaki, już nawet nie tyle nogi, co kręgosłup, więc co chwilę robiłam ćwiczenia w postaci wykopów, przysiadów i skłonów
Po 2 godzinach i nie za dobrej informacji o tym, że Axl nie dojechał jeszcze, siedziałam na ziemi i gadałam z jakąś dziewczyną z Wrocławia, kiedy nagle światła przygasłya a serce nagle podskoczyło i była tylko taka myśl "To już, to teraz!". Człowiek zerwał się na nogi a poziom endorfin zniwelował wszelkie bóle i już był tylko dziki szał
Słabą stroną był moim zdaniem układ setlisty, to, że na początku były same szybkie kawałki a potem ciągle wolne, powinni to jakoś wymieszać. Wkurzali mnie ludzie, którzy podczas koncertu jarali, nie dość, że byliśmy tak pościskani, że czasem nie szło okręcić się wokół własnej osi to jeszcze trzeba było uważać, żeby nie zostać przypalonym albo żeby ktoś nie strzepnął mi na głowę albo do oczu popiołu, może jestem czepialska, nie wiem
Byłam zaskoczona, że pomimo prześpiewania każdej piosenki od początku do końca plus wydania niezliczonej ilości pisków po koncercie nie miałam nawet małej chrypki, dlatego też z tego miejsca pragnę podziękować Lady Botox, która przez cały semestr letni ćwiczyła mój głos na zajęciach z emisji