Koncert oczywiście był super, ale chciałem opisać sytuację, jaka miała miejsce na trybunie Q, bo widzę, że sporo jest tutaj niejasności.
Miałem zakupione bilety premium (?), te za 456 zł, na feralny sektor Q. Wszedłem na sektor dosyć wcześnie, ok. 18:10. Na wejściu ochraniarze od razu zaznaczyli, że NUMERACJA NIE OBOWIĄZUJE. Sprawdzili mi, na który sektor mam bilet, powiedzieli, że sektor sie zgadza i mogę w tym sektorze usiąść, gdzie chcę. Wszedłem. Posiedziałem trochę czasu, ale zdecydowałem się jeszcze wyjść na jakiś czas. Wchodząc drugi raz na trybunę sytuacja się powtórzyła. Ochraniarz powiedział, że mogę wejść, ale numeracja nie obowiązuje. Stwierdził, że dystrybutor biletów sie pomylił i oni nie wiedzą, czemu sprzedawali numerowane miejsca. Gdy byłem w swoim sektorze, mniej więcej podczas koncertu Virgin, albo po ich występie, a przed Killing Joke, widziałem, jak ktoś chciał usiąść na swoim miejscu. Wskazał osobie siedzącej na tym miejscu swój bilet i poszedł po ochraniarza. Ochroniarz na miejscu (już nieco oburzony) ZNOWU stwierdził, że na numerację nie ma co patrzeć, że ile razy może to mówić, że to nie jego wina, że ktoś się pomylił. Sam już wtedy byłem na nie swoim miejscu, na moim juz ktoś siedział. Będąc poinformowanym dwukrotnie i dodatkowo będąc świadkiem tej sytuacji, nie interweniowałem nic, w końcu nie trzeba mi tłumaczyć, jak krowie na granicy.
Cała sytuacja sie zmieniła po Killing Joke. Już widziałem, jak ochraniarze zaczęli przesadzać poszczególne osoby, ale między ludźmi poszła plotka, że ktoś z górnych sektorów się przedostał, więc myślałem, że wyłapują TE osoby. Później niedaleko mnie zaczęła się bójka. Na 5 - 10 minut przed Gunsami, przyszły osoby, na których miejscu ja siedziałem. Powiedziałem, że zejdę z ich miejsca, jak pójdą po ochraniarza, który zaprowadzi mnie na MOJE miejsce. Nie chciałem ponosić odpowiedzialności za czyjeś błędy. Gdy zaczepiliśmy przechodzącego ochraniarza, zdzwiony i oburzony spytał się, czemu nie usiedliśmy na swoich miejscach skoro jest numeracja. Odpowiedziałem mu, że SAMI twierdzili, że numeracja nie obowiązuje. Spytał sie mnie, kto tak powiedział, dokładnie mu odpowiedziałem (dowódca w niebieskiej kamizelce przy wejściu na trybunę). Odpowiedział (z bluzgami), żebym go teraz znalazł i palnął mu w łeb. Na moją prośbę nie przesadził mnie i stwierdził, że teraz nie ma czasu każdego przesadzać. Po czym zniknął i już go nie widziałem.
Tak to wyglądało ...