Witam, łączę się z fanami, którzy zostali poszkodowani na trybunach. W moim przypadku akurat wyszło mi to na dobre, a było to tak: Ja, moja mama i siostra miałyśmy zarezerwowane bilety w sektorze O, tata kupił sobie bilet na miejscu i to był sektor Q. Uprzejmi ,,ochroniarze'' poinformowali nas, że z racji tego, że tata będzie siedział dalej od nas możemy usiąść razem z nim bo jak się magicznie okazało trybuny numerowane stały się nienumerowane. Pytałyśmy się z mamą czy na pewno? Oni odpowiadali tak, oczywiście. Mama powiedziała do ,,ochroniarza'', że jakby to była nieprawda to powoła się na niego, on z odwaga stwierdził, że ,,weźmie to na swoją klatę''. Siedzimy sobie na trybunach sektor Q, kilka rzędów niżej bijatyki o miejsca, tak samo jeden rząd niżej. Na DTJ podchodzi do nas ,,organizator'' i uprzejmie prosi, żebyśmy się wynosili bo ktoś tu już siedzi ( tu warto wspomnieć, że dookoła chyba tylko tata siedział na swoim miejscu). Zostaliśmy wyproszeni, tata również(!!!!!), oburzony organizator oczywiście nie zaprowadził nas do naszego miejsca, które jak można się domyślić było już zajęte.Tak więc wylądowaliśmy na schodach przy sektorze najbliżej sceny. Akurat mnie, mamie i siostrze Michalinie (która swoją drogą bardzo czekała na MM
) miejscówki na schodach dawały większą możliwość widzenia show. Co do taty, wolał stać tam z nami i pilnować nas od napalonych szaleńców niż spokojnie siedzieć na miejscu, które być może wykłóciłby z organizatorem. Owy ,,organizator'' obiecał, że zamiast stać na schodach załatwi nam miejsce w GC. Oczywiście się nie zjawił. Ale szczerze mówiąc, na schodach bawiłam się lepiej niż wśród krzesełek, bo jak tu usiedzieć na miejscu, kiedy jest się pierwszy raz na koncercie ukochanego zespołu i na takim koncercie pierwszy raz w ogóle
Śpiewaliśmy tylko my, przynajmniej w naszych okolicach. Obok mnie na schodach siedziała skulona pani, która miała bilet za tysiaka. To już był szczyt wszystkiego. Mi osobiście wystarczyło to, że mogłam z zespołem odśpiewać wszystkie utwory i popatrzeć się na idoli od 5 roku życia
Moim zdaniem koncert był cudowny, pucz spraw organizacyjnych i nieposzanowania ludzi. Jak już wcześniej wspominałam nie mam doświadczenia w takich wydarzeniach, więc nie wiem jak koncert wyglądał na tle innych imprez
Mam nadzieję tylko, że ktoś beknie za to całe zamieszanie z miejscami na trybunach. Co prawda widziałam i słyszałam doskonale, lecz cały czas musiałam się przesuwać i wciskać w innych ludzi zgromadzonych na schodach, ponieważ ktoś stale opuszczał swoje miejsce
Stałam z ludźmi z biletami VIP, podczas gdy na ich miejscach siedział ktoś inny, na moim również.
Co do zespołu, wydaje mi się, że byli w świetnej formie. Slash zagrał Johnny B. Goode i Ojca chrzestnego. Z tym też mam pewną sentymentalną historię. Od niedawna uczę się grać na gitarze. Moim popisowym utworem jest właśnie Johnny B. Goode, a mojej siostry Ojciec chrzestny
Bardziej szczęśliwego zestawienia nie mogłyśmy sobie wymarzyć
Dziś rano pojechaliśmy na lotnisko. Niestety nie mogliśmy czekać aż zespół odleci. Lecz naszym oczom ukazał się piękny samolot z logo zespołu. Chyba właśnie wtedy dotarło do mnie całe to przeżycie. Rozpłakałam się jak bóbr
To były zarazem łzy szczęścia i żalu, że to już koniec.
I apropos kaszlnięcia na Patience, tak, to było celowe
Na kilku koncertach z tamtych lat też tak zrobił ( przynajmniej na tych co oglądałam
).
Udało wam się zdobyć autografy ? zdjęcia?
Przepraszam za tak długą wypowiedź ale po prostu musiałam to gdzieś z siebie wylać
Pozdrawiam