Byłem na koncercie, więc pomyślałem, że zdam ekskluzywną relację dla Nightrain Station.
Zespół zaczął ok. 19:55 - w momencie gdy jeszcze stałem na zewnątrz podobnie jak sporo innych ludzi. Supportu nie widziałem, bo nie mogłem przyjechać do Glasgow wcześniej. Z racji wczesnego startu koncert trwał bite 3 godziny. Skończyli tuż przed 23 i miałem wrażenie, że graliby dalej gdyby nie cisza nocna.
Axl był w świetnym humorze. Uśmiechnięty i pełen energii. Jak już wspomniano, raz się o mało nie wywalił, ale nie popsuło mu to nastroju, a nawet śmiał się z tego do samego końca koncertu. A samo potknięcie - gdyby nie złamał równowagi to chyba by spadł ze sceny i musiałby znowu od Dave'a pożyczać tron.
Wokalnie było nieźle. Tak, to nie ten Axl co kiedyś, ale wezmę go w obronę. Dalej potrafi śpiewać i bez fałszów wykonuje skomplikowane partie wokalne. Cały problem z tym, że my tęsknimy za tą barwą głosu, co kiedyś. Ale to już nie wróci na stałe. Obecnie wszystko zależy od piosenki. Np. "Shadow Of Your Love" wyszło super, ale SCOM czy PC traciły na tej zbyt "czystej" barwie. Niski rejestr brzmiał bardzo dobrze.
Kierownik podziękował kilka razy publiczności za cierpliwość jako że przekładali koncert 2 razy (oryginalnie miał być na stadionie w Edynburgu w 2020). A sama publika... Frekwencja dopisała, ale koncert nie był wyprzedany. Byłem głównie w Golden Circle i nie było tłumu. W środku może trochę, ale po bokach można było podejść blisko sceny bez przepychania się. Czasem było jak na pikniku: tatusiowie i mamusie z dziećmi, podstarzali kumple z piwem. Zresztą parkowa lokalizacja sprzyjała: dużo przestrzeni, sporo straganów z piwem i jedzeniem, świetna widoczność. Nawet zauważyłem grupki na pobliskich wzniesieniach, która i bez biletu miała dobry ogląd na sytuację. Byłem kilka razy na dużych koncertach w Szkocji i zawsze wszystko jest super zorganizowane (o ile koncert się w ogóle odbywa). A że często leje... Trudno
Przed koncertem zawsze można kupić "okazyjne" bilety, koszulki, oraz właśnie jakieś przeciwdeszczowe nakrycia.
I jeszcze co do publiki: wszyscy chwytali za telefony w WTTJ, SCOM, KOHD, NR ale i trochę się ruszyli podczas Nightrain i Paradise City. Ogółem: świetna organizacja, bardzo dobry koncert.
Z paroma minusami.
Klawisze Dizzy'ego chyba lekko nie stroiły. Strasznie się gryzły z resztą instrumentów, gdy tylko były eksponowane w miksie. Za wyjątkiem Estranged i The Blues - może dlatego że wtedy grał na innym zestawie.
Włączanie "Absurd" do koncertu to pomyłka. W wersji studyjnej to średni numer z kiepskim tekstem. Nie nadaje się do grania na żywo. Szczególnie mostek był żenujący. No i nie przyszedłem na koncert na covery, nawet AC/DC. Wolałbym więcej numerów GN'R, zwłaszcza że tak mało zagrali z "Chinese Democracy".
Poza tym selekcja utworów niezła. Oczywiście chciałbym usłyszeć parę innych utworów (Coma, Better, TWAT, itd), ale w końcu to nie był koncert wyłącznie dla mnie
. Przy okazji trochę zmieniłem zdanie o graniu LALD. Tutaj akurat wypadło bardzo dobrze, bo publiczność śpiewała piosenkę razem z zespołem i świetnie się bawiła. Szkoda tylko że nie już nie ma pirotechniki. No i Axl przed WTTJ krzyknął "Do you know where you are?", ale nie pociągnął dalej z "you're in the jungle baby...". Nie te czasy.
Muszę też powiedzieć, że Axl i Richard byli pełni energii, ruszali się po scenie i widać, że granie dalej ich bawi. Slash trochę też, acz był głównie skupiony na grze. Jednak reszta zespołu... Grali solidnie, bez wpadek - chyba tylko coś nie do końca dogadali z Rocket Queen bo solówka Richarda (świetna) zaczęła się jakby w złym momencie. Jednak zabrakło ognia. Frank bez uśmiechu, myślami chyba był gdzieś indziej, a reszta drużyny wyglądała jakby jeszcze się nie pozbierała po Glastonbury.
I na koniec trochę więcej marudzenia (nie mylić z hejtem): jako że stałem blisko sceny, mogłem obejrzeć wizualizacje na ekranie za zespołem. Są koszmarne. Jakby animacje z pinballa, albo jakiegoś automatu na żetony. W 90% nie widziałem oczywistego związku pomiędzy tym, co na ekranie, a tym co jest grane. Zmarnowany potencjał technologii.
Zerknąłem też po koncercie na stoisko z oficjalnym "merczem". 40 funtów za koszulkę, 70 za spodnie. Zastanawiam się czy inne zespoły też tak kroją fanów?
Ale ogólnie: warto było