Zapłakałbym się gdybym wiedział, że grają Comę po tylu latach, że będzie mi dane usłyszeć ten jeden z ulubionych kawałków ever, a zamiast tego dostaję TWAT. Jak dla mnie Coma nie powinna być w tym secie do ruszenia. Zamiast tego rotowałbym Better, Chinese Democracy, czy This I Love (imo denne okrutnie), no może jeszcze Live And Let Die, czy KOHD.
Mimo tej całej chińszczyzny liczę na Madagascar i The Blues, bo to zacne kawałki, gdzie Slash by się ładnie wpasował.
Jak już tak narzekam to dodam jeszcze, że jestem zawiedzony brakiem The Ghost skoro Ian Astbury był w pobliżu:P