Moim zdaniem nie ważne jak zostali nazwani w oświadczeniu, ponieważ Slasha i Duffa przez ostatnie lata nie było tam widać, a Axl traktuje GN'R od zawsze jako swoje dziecko i nawet gdyby miał sam to ciągnąć, wydaje mi się, że robiłby to dalej
Nazwanie Duffa i Slasha byłymi członkami zdaje mi się nawet bardzo fair. W końcu fakty są takie, że lata Axl występował, był Gn'R, a oni zajmowali się swoimi projektami. Jedyne co wręcz spędza sen z powiek (serio
) to kwestia tego, co będzie się dziać później, po tej Coachelli. No i czy Axl, nie że jako mężczyzna, ale ogólnie, wokalnie, koncdycynjie - że tak powiem - podoła
To dla mnie najważniejsze. Nie ma żadnej trudności w zrobieniu tribute bandu, jednak żeby udało się znowu stworzyć tą atmosferę muszą się ostro postarać. Połowa Queen występuje teraz z Adamem Lambertem, ale fani są zadowoleni. Mimo że nie ma tam głównego filara jakim był Mercury. Dużo zależy też od fanów i ich nastawienia
Trzeba to robić z sercem, tak jak kiedyś 30 lat temu. Ale z drugiej strony wszyscy członkowie Gn'R, starzy, nowi itd. byli zapaleńcami muzyki, prawdziwymi popaprańcami wręcz jeśli chodzi o to ich "rockowanie"
Stąd myślę, że obawy mogą być zbędne
Mimo to z głowy nie wychodzi mi pewien koncert Axla sprzed kilku lat, gdy razem z chłopakami grali bodaj "Welcome to the Jungle" na jakimś małym koncercie, a Axl ledwo śpiewał