Vicky Hamilton była pierwszym menadżerem Gunsów, jeszcze zanim związali się z dużą wytwórnią. Mieszkała z nimi, pracowała, wspierała. Za jej wkład w tym początkowym
okresie działalności zespołu dziękowali jej na Rock N' Roll Hall of Fame Slash i Steven.
Po wielu latach pracy jako menadżer w lutym tego roku wydała autobiograficzną książkę Appetite For Dysfunction: A Cautionary Tale, o której także opowiada w wywiadzie.
W tłumaczeniu wywiadu skupiłem się na fragmentach dotyczących Gunsów
Kto był bardziej stresujący podczas pracy Motley Crue czy Gunsi?Powiem, że Gunsi, dlatego, że z nimi mieszkałam. Motley Crue, kiedy z nimi pracowałam byli nowi w tym biznesie. (...) Ale byłam nowa w Hollywood i to był mój pierwszy duży projekt, pierwszy, który widziałam od zera do bohaterów światowej klasy. To było bardziej ekscytujące i ja nie byłam menadżerką, bardziej menadżerką konsultantem, więc kiedy robili złe rzeczy to nie spadało na mnie ( śmieje się ) Jeśli chodzi o Gunsów - mieszkałam z nimi i byłam bezpośrednio odpowiedzialna za rozwiązywanie problemów, więc było to trochę bardziej stresujące.
Świetnie opisałaś jak wyglądało Twoje mieszkanie, gdy tam mieszkali.Taa, było co najmniej toksyczne. ( śmieje się)
Czy bójka między Stevenem Adlerem i Axlem była tak straszna, jak to wygląda, gdy się czyta książkę?Tak była. Gdy Axl się wścieka nigdy nie wiesz, jak to się skończy.
Ze wszystkich gwiazd rocka, które wtedy znałaś, kto najbardziej się zmienił, a kto zmienił się najmniej?Trudne pytanie. Mogłabym powiedzieć, że Slash zmienił się najmniej. Zajmuje się sobą bardziej niż ktokolwiek, kogo spotkałam. On i Myles Kennedy to słodcy goście. Uwielbiam go. Slash powiedział mi: "Nawet nie przyszłabyś zobaczyć mojego zespołu, gdyby to nie było dla Mylesa" ( śmieje się )
Która z ze wszystkich piosenek, jakie słyszałaś na początku zaimponowała Ci najbardziej?Mam wybrać jedną piosenkę? ( śmieje się ) Kiedy usłyszałam Axla grającego "November Rain" miałam ciary. Wiesz, jeśli mam ciary na ramionach, gdy coś słyszę, wiem, że to jest mocne. Grał na fortepianie, a ja myślałam: "Boże, co to jest, to naprawdę piękne". Przede wszystkim nie wiedziałam, że umie tak grać na fortepianie, po drugie to była taka wspaniała piosenka. To zachowało się w mojej głowie, więc to wybieram.
Pójdziesz na jakiś z reunionowych koncertów Gunsów?Byłam na jednym w Las Vegas.
Podobało Ci się?Tak, to jeden z tych zespołów, z którymi dorastałam. Twierdzę, że muzycznie jest lepiej, wszystkie te dzwonki i gwizdki tam są, ale to nie ma w sobie intensywności
z wczesnych dni. Ale jak mogłoby mieć, nie są już dwudziestolatkami.
Źródłonewsa podesłał: daub