Gilby Clarke jest synonimem rocka na każdej jego płaszczyźnie – czy mowa o Guns N’ Roses, czy o MC5, czy o wszystkim, co jest pośrodku.
Teraz, po dwóch dekadach grania z innymi zespołami i dla innych zespołów, gitarzysta nareszcie wyda swoją solową płytę. Album pt. „The Gospel Truth” ukaże się jutro.
Ostatnio Gilby mówił o nim w wywiadzie dla magazynu „Heavy”.
„Jestem w siódmym niebie, bo nie wydawałem solowej płyty od 2001 roku!”, powiedział. „To szmat czasu”.
„To typowo rockandrollowa płyta. Jest na niej dużo krzyku i głośnych gitar, myślę jednak, że jest dobra. Czasami po długiej przerwie człowiek spodziewa się, że dostanie coś odmiennego, ale tak się nie dzieje. Co do mnie, to mam nadzieję, że te wszystkie lata pomogły mi się rozwinąć”.
Clarke przyznał, że po tak długim czasie z dala od błysku fleszy zależało mu na tym, aby wypromować singiel, który przypomniałby światu o jego talencie.
„Zawsze uważałem, że pierwszy singiel powinien być reprezentatywny dla tego, co robię”, wyjawił. „Myślę, że piosenka
Rock and Roll Is Getting Louder spełniła tę rolę”.
„Dużo mówi się o tym, że rock jest martwy, ale to nieprawda. Rock żyje i ma się dobrze! Największe trasy koncertowe to dzisiaj trasy spod szyldu rocka, dlatego chcę powiedzieć to głośno i wyraźnie:
Rock and roll is getting louder! Nie mógłbym lepiej tego ująć”, zakończył Gilby.
Zwiastun:
Źródło