Marzenie o trasach koncertowych z prawdziwego zdarzenia może się niebawem spełnić.
W Australii.
Dzięki połączeniu kilku czynników – jak rygorystyczne przestrzeganie kwarantanny, testy i zakrojone na szeroką skalę szczepienia – australijscy organizatorzy imprez na żywo mogą z optymizmem spoglądać w przyszłość.
Pod koniec zeszłego roku na Qudos Bank Arena w Sydney odbyło się kilka „próbnych” widowisk. Zorganizowane pod sztandarem
Greatest Southern Nights koncerty, promowane również przez Live Nation, były pierwszymi tego typu wydarzeniami od czasu wybuchu pandemii.
Od tamtej pory ogłoszono już kilka tras koncertowych.
Jest wśród nich i trasa Guns N’ Roses, mająca rozpocząć się 6 listopada br.
„Gdybyśmy mieli co do tego jakiekolwiek wątpliwości, to znakomity popyt na bilety na koncert GNR udowodnił, że fani nie mogą się doczekać, aby znów bezpiecznie cieszyć się koncertami”, twierdzi Geoff Jones, dyrektor generalny TEG, australijskiego giganta zajmującego się organizacją wydarzeń na żywo.
Ostatnio Jones podzielił się z „Billboardem” spostrzeżeniami co do obecnej sytuacji i nadziei na przyszłość.
Billboard: Stadionowa trasa Guns N’ Roses zdaje się wyznaczać pewien światowy trend. Czy takie właśnie przyświecały wam intencje, kiedy ją ogłaszaliście? Geoff Jones: Chcieliśmy dać impuls organizatorom imprez na żywo, które z racji obostrzeń w związku z pandemią zostały odwołane. Uważamy, że Australia i Nowa Zelandia mają szansę utorować drogę tego rodzaju imprezom na całym świecie. A jakiż zespół może odegrać tę rolę lepiej aniżeli stadionowi giganci pokroju Guns N’ Roses?
Czy po przybyciu do Australii zespół i całą jego ekipę będzie obowiązywała dwutygodniowa kwarantanna? Nie. Wiemy jednak, że z punktu widzenia standardów zdrowotnych Australia i Nowa Zelandia są w znacznie lepszej sytuacji niż inne kraje. Poza tym uszczuplimy ekipy organizujące koncerty i zachowamy wszelkie środki bezpieczeństwa.
Za link dziękuję
@sunsetstrip Źródło