Richard Fortus: „Przed 2002 rokiem nie znałem Guns N’ Roses zbyt dobrze” Gitarzysta Richard Fortus był niedawno gościem „Fueled by Death Cast”. Opowiadał o swojej muzycznej karierze, o występach z Guns N’ Roses, którego członkiem jest od 15 lat, a także o nieoczekiwanym przegrupowaniu zespołu i trasie koncertowej, która rozpoczęła się w kwietniu ubiegłego roku.
„[Zespół] miał już kilka różnych wcieleń, odkąd w nim jestem. Zaszło parę dużych zmian. Kiedy przyszedłem do zespołu, naprawdę się zadomowiłem. Grali tam Josh Freese [perkusja], Tommy Stinson [gitara basowa], Robin Finck i Buckethead [gitara]… Bucketheada nie znałem zbyt dobrze, ale pojawił się Brain [Bryan Mantia]. To ludzie, z którymi już wcześniej miałem sposobność współpracować, i myśl, że znowu będziemy grać razem, była naprawdę ekscytująca. Byłem zagorzałym fanem The Replacements [Stinson] i, rzecz jasna, uwielbiałem Nine Inch Nails [Freese]. Tak więc współpraca z tymi ludźmi naprawdę mnie pociągała”.
Fortus dodał, że na początku „nie znał Guns N’ Roses zbyt dobrze”. Uważał ich po prostu za jeden z glam rockowych zespołów, które podbiły Los Angeles w połowie lat osiemdziesiątych.
„To znaczy… znałem, rzecz jasna, Guns N’ Roses, znałem ‘Appetite [for Destruction]’ i wszystkie wielkie przeboje, jednak nigdy nie miałem w domu ich nagrań; to nie był mój rodzaj muzyki… Ale to miało sens, ponieważ Gunsi naprawdę bardzo różnili się od glam metalowej sceny Los Angeles, z którą początkowo ich utożsamiałem, i kiedy poznałem ich bliżej, dotarło do mnie, że reprezentują o wiele więcej niż tylko klasycznego rocka czy punk rocka. Gdy stałem się częścią zespołu, świetnie się w nim odnalazłem, bo to moje klimaty – jest w nich coś z Black Flag i z Rolling Stones”.
Zapytany o powrót Slasha i McKagana, Fortus powiedział, że wszystko odbyło się w sposób „bardzo naturalny”. W zespole pojawiło się parę wakatów i wypełnienie ich członkami oryginalnego składu było po prostu sensowne.
„Brakowało nam basisty, bo Tommy odszedł, żeby grać z The Replacements. Nie mieliśmy też drugiego gitarzysty. Więc powiedzieliśmy: ‘Przecież znamy kilku gości’… i tak to się potoczyło. Ja i Duff znaliśmy się. Nie wiem, na ile Slash znał mnie czy Franka [Ferrera], ale spotkaliśmy się, żeby sprawdzić, jak to będzie, jak będzie nam się razem grało, i naprawdę… Wiesz, coś albo działa, albo nie. W przypadku naszej trójki zdecydowanie zadziałało. I to od pierwszej chwili – myślę, że co do tego wszyscy się zgadzamy. Dla Franka zgranie się z nimi było może ciut trudniejsze, bo on jest innym pałkarzem niż Matt [Sorum]. Ale naprawdę dobrze się rozumiemy i wszystkim sprawia to wielką radość”.
W kwietniu 2016 roku rozpoczęła się trasa „Not In This Lifetime”, zawdzięczająca swoją nazwę temu, jak Axl Rose skomentował niegdyś szanse na to, że kiedyś znów wystąpi na jednej scenie ze Slashem. Przychody z koncertów przekroczyły 230 milionów dolarów. Niebawem zespół pojawi się w Europie, by latem powrócić do Stanów Zjednoczonych.
Źródło IŹródło II Podesłał:
@Lapny