Duff McKagan, Jeff Angell, Barrett Martin i Benjamin Anderson to czwórka utalentowanych facetów tworzących amerykańską kapelę rockową Walking Papers. Pracują oni razem mniej więcej od dwóch lat, a robią to, co kochają najbardziej - tworzą muzykę i koncertują na całym świecie. Na kilka naszych pytań odpowiedział Jeff - wokalista i gitarzysta zespołu.
Nazywają Was 'supergrupą' - co myślisz o tym zwrocie? Na scenie muzycznej jest to dość powszechne pojęcie, prawda?W ogóle o tym nie myślę, nigdy nie odnosiłem się jakkolwiek do takich określeń - ludzie mogą nas nazywać jak chcą. Jeśli ma to taką moc, by przyciągnąć nowych słuchaczy, to niech się dalej rozprzestrzenia.
Zespół Walking Papers został założony przez Ciebie i Barretta - co było pierwszym impulsem do stworzenia tej grupy?To nie było tak, że przyszedł nagły impuls. Barrett jest doskonałym perkusistą, a ja w tamtym czasie tworzyłem dużo muzyki instrumentalnej. Często ćwiczyliśmy razem i postanowiliśmy połączyć to, co mamy, z wokalem.
A jak to się stało, że w zespole pojawili się Duff i Benjamin? Kto kogo zapraszał do współpracy?Kiedy zaczynaliśmy, mieliśmy kilka piosenek, które aż krzyczały, żeby swoimi muzycznymi umiejętnościami wzbogacił je Duff, więc po prostu do niego zadzwoniłem. Od wielu lat jesteśmy przyjaciółmi i wiedziałem, że nagranie tych utworów nie będzie dla niego problemem, ale nie spodziewałem się, że będzie chciał dołączyć do nas na stałe - byłem zaskoczony! A jeżeli chodzi o Bena, to jest on moim wieloletnim współpracownikiem i nie wyobrażam sobie, co zrobiłbym bez niego. Jest on jak szwajcarski scyzoryk - można go skutecznie zastosować w każdej sytuacji. Nie licząc mojej partnerki, Ben jest jedynym człowiekiem, który w pełni mnie rozumie.
Co oznacza nazwa Walking Papers?W Stanach Zjednoczonych tego określenia używa się w kontekście zwolnienia z pracy, wypowiedzenia - kiedy ktoś otwiera przed Tobą drzwi i daje do zrozumienia, że powinieneś się wynieść.
Pozostając w temacie znaczeń - kto zaprojektował okładkę Waszego debiutanckiego albumu? Czy ona też ma przesłanie?Okładkę stworzyłem sam. Jest to pół-anioł, pół-biznesmen. Patrzy na mnie i czuwa.
Przed Wami trasa koncertowa po Europie. Czy jako muzycy czujecie różnicę między publicznością Amerykańską, a tą ze Starego Kontynentu?W Europie wchodzisz do zwykłego sklepu spożywczego i w kąciku z prasą zwykle znajdujesz co najmniej jedno czasopismo o muzyce rockowej (zwykle nawet więcej niż jedno). W Stanach jest inaczej - można znaleźć minimum sześć różnych magazynów o broni i amunicji, a tylko czasem da się trafić na Rolling Stone. Rzeczy, które w Ameryce kocham, i których nienawidzę, nieustannie mnie inspirują. Niestety Amerykanie, którzy naprawdę uwielbiają dobrą muzykę, są mniejszością. Europejczycy z kolei mają wielki apetyt na kulturę!
Niemniej jednak jestem Amerykaninem, ale siła mediów w naszym kraju i to, jak skutecznie wpływają one na opinię publiczną, jest dla mnie bardzo niepokojąca.
Z tego wniosek, że różnice między tymi dwoma regionami są znaczne. Spójrzmy teraz na chwilę w przyszłość - pracujecie nad nowym materiałem?Trochę już napisaliśmy, mamy też nagrane dema. Proces twórczy cały czas trwa, ale uważam, że dotychczasowy materiał jest bardzo dobry. Oczywiście nasza muzyka się zmienia, tak jak i my, muzycy, się zmieniamy. W moim odczuciu kierunek, w którym teraz zmierzamy jest odpowiedni.
Na koniec mam jeszcze jedno pytanie. Słyszałem wiele o scenie muzycznej w Seattle, skąd pochodzisz. Czy to środowisko naprawdę aż tak różni się od innych, na przykład w Nowym Jorku czy Los Angeles?W Nowym Jorku ciężko się zadomowić i coś podobnego można właściwie powiedzieć też o LA, mimo tego, że są to miasta, w których "produkuje się" wielkie zespoły rockowe. Jednak ja, jako muzyk, nie czułbym się tam dobrze. Ci, którzy próbują osiągnąć sukces za wszelką cenę, tracą swój wewnętrzny ogień. Jestem typem człowieka, który żyje w bańce mydlanej i prawdopodobnie nie jest to aż tak istotne, w jakim kraju i jakim mieście żyję. Zawsze byłem niezdarny społecznie i muzyka jest moim sposobem na ukrycie się przed światem. Miasto, w którym teraz mieszkam, nie ma z tym nic wspólnego, po prostu taki jestem.
Dziękuję za rozmowę i życzę wielu twórczych dni!Również dziękuję, było mi bardzo miło.
źródło