VR umarlo w kwietniu 2008 wraz z odejsciem Weilanda, potem byla ta cala farsa z szukaniem wokalisty, a i tak Slash, Duff
czy Matt od dawna pokazywali ze duzo bardziej interesuja ich kariery solowe niz VR. Z perspektywy czasu nalezy
przyznac racje Scottowi, ktory mowil ze bez niego nie ma VR. Oczywiscie wcale nie zaluje ze tak sie stalo,
VR byl supergrupa tylko z nazwy, a ich druga plyta byla juz zupelnym nieporozumieniem.
Po co tylko byl ten caly cyrk z szukaniem wokalisty? Mysle, ze pozostanie to tajemnica. Ciekawe jak czuja sie dzis fani
VR, ktorych chyba jakas garstka jest...