Dizzy Reed udzielił niedawno wywiadu australijskiemu „Wall Of Sound”.
Oto transkrypcja najważniejszych fragmentów.
O tym, czy trudno jest przestawić się z grania na stadionach z Guns N’ Roses na koncertowanie w klubach w ramach solowego projektu:
„Sądzę, że to po prostu część większej całości. Myślę, że dobrze jest grać dla mniejszej ilości osób. Chcąc się do tego przygotować, zagrałem w Stanach serię 18 koncertów z moim drugim zespołem, Hookers & Blow. Wsiedliśmy do autobusu, wyruszyli w podróż po Ameryce i grali w napotkanych klubach. Lubię do tego wracać. To nie jest onieśmielające. Przeciwnie: czerpię z tego radość. Lubię móc porozmawiać z ludźmi, poprosić ich, żeby odłożyli na chwilę komórki. [śmiech] Tak, to mi odpowiada”.
O solowym albumie „Rock 'N Roll Ain't Easy": „Trzeba być upartym i robić to, w co się wierzy. Nie można się poddawać. Musiałem pokonać wiele przeszkód i trudności. Mam napięty grafik. Guns N’ Roses jest dla mnie priorytetem, Hookers & Blow też zaczął cieszyć się powodzeniem. To moja praca i muszę mieć do niej odpowiednie podejście. Kiedy nagrywałem ten album, zdarzały się chwile, że miałem ochotę się poddać. Ale nie zrobiłem tego i uparcie szedłem do przodu. Album nosi tytuł ‘Rock ‘N Roll Ain’t Easy’, ponieważ nie było łatwo go przygotować i wypuścić. Dumą napawa mnie to, że nam się udało, że zdołałem zebrać tylu różnych muzyków i wspólnie coś stworzyć. Nagrywaliśmy jak za dawnych czasów – wszystko odbywało się w studiu, na żywo. To coś, co zawsze chciałem zrobić. I zrobiłem. Myśl o tym zawsze była gdzieś z tyłu głowy. To ciągnęło się za mną przez długi czas. Problemem były kwestie finansowe, mój grafik i znalezienie właściwego człowieka, który by zmiksował materiał. Próbowaliśmy w kilku wytwórniach, ale żadna z nich nie była zainteresowana, co było dosyć dziwne. Nie wiedzieli, jak to sprzedać, a ja odpowiadałem: ‘A co powiecie na Guns N’ Roses?’. Ot, taka sugestia. [śmiech] Potem pojawił się Mark [Alexander-Erber] z Golden Robot [Records] i on znalazł właściwe rozwiązanie. Patrzył na to jak na coś nowego i to było ważne.”
O piosence „Fragile Water": „Większość kawałków skomponowałem na gitarze. To jeden z tych nielicznych, które powstały na pianinie. Właściwie jest to remake – istnieje inna wersja tej piosenki. Nosi ona tytuł ‘The Air’ i znalazła się na ścieżce dźwiękowej do ‘The Still Life’. Po tym, jak numer został nagrany, Adrian [Young] z No Doubt zagrał do niego partie perkusyjne. ‘Jeżeli pewnego dnia zdecydujesz się nagrać tę piosenkę jeszcze raz’, powiedział do mnie, ‘chcę zasiąść za bębnami’. Zadzwoniliśmy więc do niego. Grał akurat w golfa, ale pojawił się i zrobił to. Zmieniliśmy tekst i nadaliśmy kawałowi nowy tytuł – ‘Fragile Water’.”
O tym, czy nadal odczuwa presję, grając w Guns N’ Roses: „Myślę, że człowiek się do tego po prostu przyzwyczaja. Guns N’ Roses to trwała część mojego życia. Nie sądzę, żeby granie tam wiązało się z większą presją niż zanoszenie papierów szefowi co piątek czy dotrzymywanie innych terminów. Mówię tak, bo zanim wszedłem do zespołu, sam też imałem się różnych prac. To w pewnym sensie pozwoliło mi się rozwinąć. Kiedy jestem pod presją, lepiej pracuję. Granie dla tłumu nie pozostawia człowiekowi wyboru – albo skopiesz im tyłki, albo zaliczysz wtopę. Daję z siebie wszystko”.
O Melissie Reese: „Ona ma po prostu fenomenalny głos. Jest świetną wokalistką i ma muzyczne wykształcenie. Świadomość, że jest po drugiej stronie sceny i że razem nadajemy zespołowi lepsze brzmienie, to wielka przyjemność. Naprawdę. Świetnie dogaduje się z wszystkimi, a to na trasie jest ważne. Przemieszczamy się tym samym autobusem i przez cały czas jesteśmy ze sobą – za kulisami, na scenie, w autobusie… Trzeba mieć odpowiednią osobowość i właściwe nastawienie, trzeba umieć sobie z tym radzić. To wcale nie jest proste. Ludzie, którzy tego nie potrafią, szybko wypadają z tego biznesu. To wielka rzecz… i ona to potrafi. Jest niesamowita. Ma coś, co sprawia, że człowiek świetnie się czuje w jej towarzystwie. I jest bardzo utalentowana. Wniosła do zespołu powiew świeżości i to jest fantastyczne. Granie z nią na jednej scenie to prawdziwa przyjemność.”
O ponad 27 latach w Guns N’ Roses: „Największym powodem do satysfakcji jest to, że Axl dał mi szansę, choć wcale nie musiał tego robić. Jestem oddany i jemu, i zespołowi. Mam szczęście, że udaje mi się realizować też solowe projekty. Nagrodą samą w sobie jest fakt, że jestem częścią zespołu, występuję, cieszę się sympatią fanów, dzięki temu spotykam innych wielkich muzyków i realizuję inne projekty – takie jak Hookers & Blow czy The Dead Daisies. To jest fantastyczne. Naprawdę fantastyczne.”
Album „Rock ‘N Roll Ain’t Easy” ukazał się 16 lutego br. nakładem Golden Robot Records.
Dizzy jest drugim – po Axlu – najdłużej grającym muzykiem w GNR. Dołączył do zespołu w roku 1990.
W 2012 został wprowadzony do Rock And Roll Hall Of Fame.
Źródło:
http://www.blabbermouth.net/news/guns-n-roses-keyboardist-dizzy-reed-on-playing-stadiums-youve-got-to-kick-ass-or-its-going-to-be-embarrassing-as-hell/