Niektóre rzeczy to takie brednie, że szkoda czytać... Czy to, że w mojej prywatnej opinii najlepszy skład Guns N' Roses był w czasach AFD/UYI sprawia, że od razu żyję TYLKO przeszłością, widzę tylko lata osiemdziesiąte/dziewięćdziesiąte, a resztę uważam za g***o? To brzmi tak, jakby większość z tych, którzy uważają stary skład za najlepszy, była jakimiś fanatykami. Nie jestem żadnym pieprzonym fanatykiem. Bo najlepiej jakbym napisał, że "Wtf, looool, dajcie spokój z tym AFD, to szmira, KFC, Fincki, Ashby to jest to! A w ogóle to jeszcze z nimi powinien grać Guns, Beich i Gardner! Najlepsze GN'R ever!". Nooo dobra, ale nie napiszę. Nie mam nic do tego co jest teraz, lubię to co sobie Axl stworzył pod nazwą Guns N' Roses. Najlepszy skład był w czasach AFD / UYI, najlepszy album to AFD i teraz wyjdę na zapatrzonego w przeszłość psychopatę, bo mam takie zdanie.
W oryginale wydaje się, że Dizzy też wcale nie mówi, żeby zapomnieć o Slashu, Duffie i Izzy'm. To, że Guns N' Roses jest jedno to nie wiem czemu ma służyć. Raczej nikt go nie podzielił jak kiedyś zrobiono to z TSA.