Wreszcie przesłuchałem nowe przecieki. Jestem pod wrażeniem, Axl naprawdę ma świetną głowę do kompozycji, nieco gorzej ze składaniem ich do kupy, ale to wersje demo, więc dużo się jeszcze może zmienić. Jego głos nadal się trzyma nieźle, a i słowa piosenek wydają się nieco lepsze niż dawniej.
Najsłabiej oceniam w tej chwili I.R.S, no i nowa wersja Madagascar, który uwielbiam, nie specjalnie mi "podeszła". Generalnie zaczynam wierzyć Axlowi, który mówił, że na koncertach (w 2002) grają te utwory, które nie będą singlami - faktycznie, inne piosenki to też świetny materiał na single, zwłaszcza "Better".
"Rhyiad" brzmi niesamowicie w wersji demo, spora zasługa w tym brzmienia gitar oraz dość ryzykownych solówek. "This I Love" - fatalny wstęp, piosenka zabrzmiała jak sto innych utworów napisanych przez post-indie-punkowe zespoliki. Na szczęście potem jest tylko lepiej, a końcówka jest świetna. "If The World" - bardzo dobra piosenka, ale konserwatywni fani GN'R będą rozczarowani. Ja jednak do nich nie należę.
Wiem, że nie jest to stare Guns N'Roses, ale czasy się zmieniły i nie można oczekiwać by grać tak samo jak 15-20 lat temu. Co więcej, wszystkie te zespoły, które nie zauważyły że lata 80-te się skończyły, albo się rozpadły, albo wypuszczały płyty, które sprzedawały się w kilkudziesięciu egzemplarzach (dosłownie).
To co zrobił Axl i jego nowy zespół jest naprawdę niesamowite, piękne i wybijające się in-plus na tle współczesnej muzyki rockowej. Jednak na pytanie: czy warto dla jednej płyty rozwalić zespół i zerwać kontakty z dawnymi przyjaciółmi, odpowiem krótko.
Nie.