Bumblefoot udzielił wywiadu dla portalu Iheartguitar o kulisach powstawania pierwszej solowej płyty - "The Adventures Of Bumblefoot".
Ron Thal – znany również jako Bumblefoot – jest w ostatnich tygodniach najbardziej znanym gitarzystą Guns N’ Roses, ale na długo przed tym jak zaczął dzielić na scenie miejsce z Axl'em Rose, wydał w 1995 roku wirtuozerski debiutancki album „The Adventures Of Bumblefoot”. Niedawno album został ponownie wydany wraz z dodatkowymi utworami (część dochodu ze sprzedaży zostanie przeznaczona na badania nad chorobą Stwardnienia Rozsianego) i książką z tabulatorami każdej partii gitary na tym albumie, przygotowanej przez samego Bumblefoota. Poniżej wywiad z Ronem o reedycji płyty oraz o tym jak się nagrywało partie gitarowe domowymi sposobami w latach 90-tych.
Redakcja IHG: Wskoczmy do machiny czasu i cofnijmy się do dnia w którym nagrywałeś płytę „Adventures Of Bumblefoot”.Ron: Zobaczmy na początek lat 90. – czy Ja sięgam pamięcią aż tak daleko wstecz ? Byłem nauczycielem muzyki w szkole, dla każdego od wieku przedszkolnego aż do 18 roku życia. Szkoła nie miała dotychczas żadnej styczności z muzyką, dlatego stworzyłem cały dział muzyczny dla dzieciaków począwszy od założenia zespołu jazzowego, chór, aż po wykłady z historii muzyki. Szkoła nie miała funduszy i osiągnęła punkt, w którym spojrzałem na życie i pomyślałem – „Nie ma czegoś takiego jak bezpieczna praca (w sensie taka, która chroniłaby przed zwolnieniem). Musisz podążać za tym co kochasz”. I kochałem to robić ale w ciągu dnia, a potem chciałem zapleść włosy w warkocze, wskoczyć w samochód i pojechać zagrać koncert w Nowym Jorku, potem wrócić do domu o 4 nad ranem i po godzinie snu wstać i jechać ponownie do szkoły uczyć dzieciaki. To był taki czas w moim życiu, w którym musiałem zdecydować czy chcę mieć normalne, bezpieczne życie, czy też chcę zostać muzykiem w pełnym wymiarze czasu, wskoczyć w ten biznes i nauczyć się w nim poruszać. Postanowiłem wykonać skok i po pół roku miałem kontrakt płytowy z firmą Shrapnel Records. Początkowo mówili o nagrywaniu z zespołem i wokalem, ale aby rozpocząć naszą współpracę chcieli bym nagrał album instrumentalny co było w zgodzie z tym co Shrapnel ma do zaoferowania. Miałem więc już garstkę piosenek, jedną z nich nazwaną „Bumblefoot”. I pomyślałem, że może to stanowić całkiem miły motyw przewodni tej płyty. I od tego zacząłem pracę nad płytą i wymyślanie piosenek, których nazwy brałem od chorób zwierzęcych – w tym samym stylu, coś pomiędzy „Pink Panther” i „Get Smart”- dziwaczne i komiczne, tak jak Ja, bo jestem dziwaczną i komiczną osobą. Album powstał całkiem naturalnie, łatwo i szybko. To był koniec 1994 roku, a płyta ukazała się w maju następnego roku.
Redakcja IHG: Jak płyta była nagrywana ? W domowym studio ?Ron: To było coś więcej niż domowe studio. W tym czasie mieszkałem w domu z rodzicami i miałem trochę miejsca w piwnicy, gdzie miałem „15IPS reel-to-reel ¼’’ eight track” i malutką ośmiokanałową konsoletę i robiłem wszystko na tym sprzęcie. Gdy dostałem kontrakt od Shrapnel zainwestowałem w dwa ADAT-s, 24-kanałową konsoletę Mackie, dwa kompresory Alesis – czy kupiłem też wtedy więcej mikrofonów ? Wydaje mi się, że korzystałem z tych co miałem, czyli kilka Shure 57s oraz Sennheiser 421. Miałem wszystko ułożone pod ścianą piwnicy moich rodziców i to było to ! Wciąż mam w głowie ten obraz. Nie miałem nawet głośników studyjnych ani niczego podobnego. Było bardzo głośno – nie miałem wpływu na to, że każdy chciał spać o 3 nad ranem – wszystko co mogłem z tym zrobić to była para starych słuchawek i przykrycie sprzętu kocem. Za każdym razem musiałem zaglądać pod koc czy nie przesunął się żaden z mikrofonów ani nic podobnego. Miałem też mały nożny przełącznik, którym obsługiwałem funkcje Record/Play. Miałem przez to niewielkie opóźnienie
Redakcja IHG: Wyobrażam sobie, że używałeś wtedy dziwacznych gitar. Ron: Tak, używałem własnego sprzętu, moich małych potworków. Zwykle brałem gitarę i modyfikowałem ją tak, aby brzmiała dziwnie. Wciąż mam je wszystkie. Nie używam ich już jednak. Od tamtego czasu używam gitar zbudowanych przez profesjonalistów i zdecydowanie wygodniej jest używać sprzętu zbudowanego przez ludzi, którzy się na tym znają, w przeciwieństwie do mnie. Ja po prostu zamykałem oczy i zaczynałem wiercić otwory.
Redakcja IHG: Czy kiedykolwiek ludzie przynoszą Ci repliki „gitary szwajcarskiego sera” i tym podobne rzeczy ?Ron: Tak, to się ciągle dzieje. Miałem nawet miejsce na swojej stronie internetowej, gdzie ludzie mogli wrzucać własne zdjęcia „gitary szwajcarskiego sera”, które sami wykonali.
Całość wywiadu pod
tym adresem.