Elegancko byla i w sumie relacja taka , ze nic dodac nic ując.
tu wrzucam secik
i inne pierdoly
z takich moich osobistych to moge dodac, że przyszedlem na koncert z kolezanką, a 4 znajomych, ktorzy nie mieli biletow poszlo do pobliskiego pubu, ale pod koniec koncertu tez normalnie weszli bez biletow, jeszcze chyba nawet muzyka grała. fotki, te sprawy.
fajne bylo tez to, ze miedzy supportem a Ronem zniknalem spod sceny - tu piwko, tu łazienka, tu pogaduchy bo sie paru znajomych spotkalo. i jak Ron wszedl na scene, juz slyszalem podpinanie kabli, to sie kieruje z sali na parkiet, i pierwsze co widze to kolezanka z ktora bylemna koncercie krzyczy z pierwszego rzędu do Rona, a on mowi do mikrofonu ze jestem poszukiwany, ze mnie kolezanka szuka. Szybko sie tam pod scene przedostalem, Ron juz poza mikrofone sie spytal z usmiechem cos na zasadize "o, czy to on? ok"
O tkach rzeczach że przybijał non stop piątki, i w ogole byl super sympatyczny to mozna by pisac caly czas.
KOlezanka dostala pocalunek w policzek miedzy ktoras z piosenek.
Po jednej z pierwszych piosenek podalem Ronowi moj telefon, na ktorym bylo napisana prosba zeby zagrali Dash.
Wiem, ze bylo losowanie sto lat temu na setliste, ale wtedy nie bylo wiadomo gdzie i kiedy grają, plus trwalo to chyba jeden dzien jak bylem poza komputerem. Ron wzial moj telefon i udawal ze dzwoni do swojej mamy i ze przeprasza, że nie kupil mleka.
tu jest wlasnie ta fotka
http://www.mojabochnia.pl/?attachment_id=102768#gallerypotem sie okazalo, ze Dash i tak by zagrali, ale mily akcencik był.
byl tez taki moment na koncercie jak Ron pytal co ma zagrac (zreszta chyba czesto tak pytal lol), i sobie pozwolilem krzyknac "I can't play the blues", ale krzyknalem "you can't play the blues". Ale Ron chyba pomyslal ze mowie o Street of dreams (oby nie) , i licze ze nie pomyslal ze oto ja, mały krzmiot, krzyknałem mu obelgę na temat jego gry w tej piosence.
podczas Dash, ktore trwalo z 20 minut, Ron odwrocil sie i zszedl ze sceny. "Tak sie ma skonczyc ten koncert? Poszedl i kropka?". No i stoje przy tej scenie, juz sie luzno robie, mysle - pewnie wszyscy też idą już. Ja tam stoje, przybijam sobie piątki z reszta zespolu, zeby im podziekowac za gre, cośś tam macham, pokazuje kciuki. Ale tak mysle, ze gitara cos dalej gra. I nagle Ron na balkonie z fanami, wzial ta swoja gitare i przechodzil po calej sali, od parkietu, po bar i balkony. Pewnie nawet w WC był.
Jak tak na niego tam patrzylem to mnie nagle coś mocno od tyłu uderzylo w ramie. Odwracam sie - nikogo nie ma, ale boli naprawde nie miło. I patrze ze jakas typiara młoda rzucila sie mi pod nogi jak żaba i wstała z pałeczką
na SCOM , jak juz bylo wymienione, Ron zaprosil wszystkich na scene, ale ochroniarze wpuszczali glownie tylko ładne panie. Takze ja nie mialem co sie pchać, nasz honor męski reprezentował Zgyx na scenie. ALe szybko przestalem im zazdroscic, bo mimo iz super sprawa tam postac na scenie, to jednak widze ze Zgyx dawał popis wokalny, dziewuchy tanczyły, a ja bym stał jak kołek - ani spiewac, ani tanczyc lol
po koncercie Ron zostal na scenie i podpisywał do ostatniego gościa wszystko, robil foty. Ale najdluzej stała jakas ekipa z radia, dawali mu pińcset rzeczy do podpisania i kazdą po kolei tłumaczyli. Chodz dla niego to raczej bez roznicy czy nudzą mu z radia czy zapite ryje mówią "yea, man , super show, come back next year" albo nastolatki mowia "i love you love you love you" lol
Superancka sprawa.
Jelsi chodzi o kwestie akustycnze itd, to ja bylem pod samym glosnikiem i drugi dzien mi dzwoni w uszach. Jak ktos nie znal repertuaru to pewnie jak to w klubowych koncertach - nie odroznil jednej piosenki od drugiej.
Pierw myslalem ze taki koncert to nie bedzie na miare 90 zl plus dojazd z Gdanska, ale sie mylilem, bo kasa i tak by była przeżarta, a koncert był wyborny. Same superlatywy