To i na mnie czas
Podobnie jak Mexi zacznę od podziękowań
Podziękowania dla Duffowej za obiad
i towarzystwo w Katowicach. Bluzgi dla undercovera, sam wie za co
Dziękuję też sylvikowi, kurze i hypatii za podróż busem
I na końcu, choć wcale nie najmniej dziękuję ( kolejność przypadkowa
): Agnieszce, Justynie, Marcie, która jakimś cudem nie palnęła mnie w łeb, choć zasłużyłem :p, jeszcze jednej Marcie, Michałowi, Kubie, Klaudii, Weronice, Andrzejowi, który jakimś cudem nie palnął mnie w łeb, choć zasłużyłem
, Kamilowi z towarzyszką ( nie zapamiętałem imienia niestety
) i Guybrushowi, którego nie widziałem, ale który widział mnie i zrobił kilka zdjęć
( Celowo zasadniczo nie podawałem nicków, ha ;p )
Na koncert przyjechałem w towarzystwie sylvika, hypatii i kury. Zgubiliśmy się na samym dworcu
Na szczęście wspólnymi siłami i dzięki technologii komórkowej
udało się nam wydostać i spotkać ze zniecierpliwioną ( jak najbardziej słusznie
) Martą. W drodze masa smsów, telefony, jakbym na jakiś zlot jechał, czy coś
Jako, że dostałem od Justyny (dziękuję! ) informację, że zaczyna się próba starałem się w miarę szybko dostać do klubu, ale no
Ostatecznie pod klubem byliśmy około 17.30, okazało się, że zamknięte, ale zaryzykowaliśmy i gdy tylko drzwi się na moment otworzyły, to skorzystaiśmy z okazji. Weszliśmy na próbę
Ron od razu zauważył naszą obecność i się przywitał. W tej chwili w klubie było +-dziesiątka fanów, która mogła usłyszeć jak grupa Bumblefoot wykonuje między innymi Real, Rockstar for a day, Chopin Fantasie ( chyba ) i inne utwory, czy głupotki, którymi Ron się popisywał ze sceny. Ogólnie było bardzo kameralnie, sympatycznie. Zero gwiazdorstwa, czy coś. Niestety zjawiliśmy się na próbie dość późno, a ja byłem na tyle oszołomiony, niezaznajomiony z twórczością Rona, że więcej o próbie nie powiem.
Po próbie Bumblefoot zszedł ze sceny, można było zrobić sobie z nim zdjęcie, uścisknąć dłoń, dostać autograf, czy co tam kto chciał
Zniknął na dłuższy czas, bo w klubie pojawił się później dopiero gdzieś koło 21, a w tym czasie, od 20, czekanie "umilała" nam grupa, która go supportowała. Support był na tyle dobry, że po ich koncercie, a w zasadzie już po pół godzinie od ich przybycia na scenę zastanawiałem się, czy mam całe bębenki
. Grali około 1.15 h.
Potem na scenę wkroczył Bumblefoot, któremu udało się w końcu przedrzeć przedz tłum żądających autografów itd. Bumblefoot był eskortowany z hotelu przez ekipę z NTS, o czym pewnie napiszą
Starałem się zapisywać podczas koncertu kolejność utworów, żeby można było zapamiętać mniej więcej, jaki był set:
Większość kojarzyłem, część skonsultowałem i według mnie set wyglądał następująco:
Abnormal
Real
Turn Around
Some Other Guy
Don't Cry
(Guns N’ Roses cover)
Simple Days
Guitars SUCK
Wasted years
(Iron Maiden cover)
Normal
Glad To Be Here
Rockstar for a Day
Objectify
Last Time
Guitars Still Suck
Overloaded
The Color of Justice
Shadow
Life Inside Your Ass
The Pink Panther Theme
Dash
Used to Love Her
(Guns N’ Roses cover)
Sweet Child O' Mine
(Guns N’ Roses cover)
Z ciekawostek.
Ron zaczął od koncert od odśpiewania słów
I used to love her but have to kill her, fuck... i potem Abnormal było.
Przed Color of justice chłopaki zagrali intro do Welcome to the jungle.
Gadał też o Knockin.
Prawie na początku koncertuzapytał, jak jest Thank you po polsku i potem słowo dziękuję powtarzał zaskakująco często, co wzbudzało, zrozumiały, entuzjazm fanów. W ogóle zarówno Ron, jak i sam zespół starał się być bardzo kontaktowy i nawiązywać interakcje z fanami, co zawsze jest pozytywnym zjawiskiem.
Bumblefoot sporo żartował, "droczył się z fanami, cego przykładem może być fakt, że przed Color of justice chłopaki zagrali intro do Welcome to the jungle, a już wcześniej, podczas próby Ron też dawał "popisy"
wokalne.
Odnośnie dziękuję tez zażartował mówiąc coś w stylu" How was that word? Chupacabra? Dziekuje! " W ogóle wyglądał na bardzo ucieszonego tym, że nauczył się nowego
słowa.
Zapowiadając Don't cry Ron wspomniał, że zaczął grywać tę piosenkę na koncertach Gunsów, w czasie, gdy Axl znikał na 5 godzin, żeby przeglądać Facebooka ( jakoś tak to brzmiało, jeśli się pomyliłem, to poprawcie )
Zespół wspomniał też o "technical difficulties", które jakoś tam go dotknęły, ale może szerzej wypowiedzą się o tym inni.
Jeśli chodzi o publiczność, to nie wydawała się specjalnie zaznajomiona z repertuarem Rona, z wyjątkiem utworów granych na koncertach Gunsów + Abnormal i Normal. Jeden z utworów, chyba Last time, został zagrany na życzenie kogoś z sali. Podczas koncertu jedna z osób chyba dostała od Rona buziaka w policzek, niestety całej sytuacji nie widziałem, ale słyszałem wymianę zdań na ten temat.
Podczas Dash Ron zszedł ze sceny i przemierzył z gitarą całą salę pozując do zdjęć, więc nawet osoby, które były bardzo daleko od sceny mogły mieć z nim zdjęcie, mieć go na wyciągnięcie ręki, co było naprawdę niesamowitym przeżyciem, zwłaszcza dla mnie, bo miałem na tyle ciekawe miejsce na początku koncertu ( jakieś 3 rzędy od sceny ), że Bumblefoot najpierw pojawił się przy mnie, a dopiero potem przemierzył salę
Miałem wtedy okazję zrobic kilka zdjęć z bardzo bliska Ronowi i otaczającym go osobom. Zdjęcia są do zobaczenia u mnie na Facebooku, oznaczajcie śmiało siebie i znajomych
Niestety moja komórka nie bardzo wie, jak robić zdjęcia, dlatego jestem wdzięczny tym wszystkim, którzy podsyłają mi swoje zdjęcia, na których miałem okazję się znaleźć
Przed ostatnim utworem na scenie pojawił się ( prawdopodobnie ) organizator koncertu, który chciał pośpiewać z Ronem. Na scenę zostały zaproszone chętne osoby z widowni. Zaczęło się Sweet child of mine, a dla mnie zaczęło się zamieszanie, bo nagle, poniekąd wbrew mojej woli
, bo nawet przez chwilę nie myślałem, że mogę być na scenie i nie miałem tego w planie, ale nie będę się przecież z dwoma silnymi facetami bił
, zostałem zatargany na scenę, przy okazji "urwali mi stopkę" w wózku, bo nawet nie miałem kiedy powiedzieć, że za to się nie łapie
Będąc już na scenie przez moment bardziej zastanawiałem się, czy wózek jest cały, czy ja jestem cały. Nie do końca wszystko pamiętam z tej chwili, bo za szybko się działo i mózg mi chyba nie nadążał, ale wiem, że razem z Ronem śpiewałem końcówkę Sweet child of mine. Wybaczcie, jeśli było mnie słychać, bo wiem, że było to traumatyczne przeżycie dla Was. Jak piosenka się kończyła, skończyła troszeczkę zamarudziłem na scenie, bo chciałem zamomtować zdewastowaną stopkę w wózku i już miałem jechać z powrotem, gdy Ron mnie zatrzymał i razem z zespołem ukłoniłem się publiczności
Można powiedzieć, że miałem swoje pięć minut
, chociaż podejrzewam, że to wszystko trwało znacznie krócej
Jeszcze na scenie Denis ( perkusista) ofiarował mi pałeczkę. Gdy zostałem ściągnięty ze sceny Denis pojawił się w pobliżu, mam z nim zdjęcie i dostałem drugą pałeczkę
W tzw. międzyczasie udało mi sie zdobyć bilet kolekcjonerski
Po koncercie Ron i zespół jeszcze długo byli na scenie rozmawiając z fanami, pozując do zdjęć i dając autografy.
Takiej bliskości z fanami, sympatii wobec nich ze strony gwiazdy nie doświadczyłem na żadnym innym koncercie.
Gdy Ron zszedł ostatecznie ze sceny miałem okazję się pożegnać. Przytulając go powiedziałem, że to był najlepszy koncert i najlepszy dzień w moim życiu. W tamtym momencie rzeczywiście tak czułem
Po opuszczeniu Lizard Kinga udaliśmy się odprowadzić Martę, Kubię i Klaudię, a później do Maka. W Maku siedzieliśmy do zamknięcia lokalu, później dworzec i szukanie sposobu na dotarcie na dworzec autobusowy, na którym pojawiliśmy się na jakieś 10 minut przed odjazdem naszego autobusu, chociaż panikowałem już, że nie zdążymy :p
Podsumowując - bawiłem się świetnie. Chcę jeszcze raz, chcę wiecej
Dziękuję wszystkim za wspólną zabawę, tym znanym i tym mniej znajnym, nieznanym.
A do domu wróciłam z pałeczką Dennisa
Zdobyłem takie dwie
Wybacz kradzież
zdjęcia