Wyobraźcie sobie sytuację, gdy macie 14 lat, na scenie muzycznej pojawia się świetny zespół, wydaje bardzo doba płytą, zostajecie jego fanem/fanką, gracie na gitarze ich piosenki, a 23 lata później dostajecie możliwość grania w tym zespole, pracowania razem ze swoim idolem, który mówi Wam "chłopie, przyglądam ci się od 10 lat, chcę cię u siebie!". Przez 4 lata bycia w zespole macie z nim świetny kontakt, dogadujecie się, jesteście przyjaciółmi, możecie przyglądać się temu jak on pracuje. Czy na serio nagle stwierdzilibyście "ej, on jest do dupy, w ogóle, weźcie go ode mnie, przecież ten człowiek nic nie robi, skończył się 15 lat temu"? Nie wydaje mi się.
Zqyx, Twój argument z twitterem mnie po prostu rozwalił, aż się zdziwiłam, że to Ty na coś takiego wpadłeś, bo ceniłam Twoje argumenty trochę wyżej. Po pierwsze - co ma piernik do wiatraka? Każdy muzyk dostaje miliard wiadomości dziennie. Kiedyś Bumblefoot w czasie jednego czatu, gdy ludzie zamiast zadawać pytania spamowali, powiedział coś w stylu "now all of you out there who are... let's say.. NORMAL, look on right (tam gdzie pojawiały się wpisy). This is my life. I'm getting tons of messages like these every day. You're sitting on a family dinner and suddenly get tons of msgs 'tell Axl, I say hi!' 'Bumblefoot I love you!' etc" . To nie tylko DJ dostaje tweety w stylu "I love you, you're amazing". To samo leci w stronę Bumblefoota, obaj dostają to w ogromnej ilości, bo jako jedyni z GnR odpowiadają fanom i ci mają nadzieję, że to właśnie oni zostaną zauważeni. Wierz mi, DJ dostaje także pełno wiadomości, w których jest jechany za to, że... nie jest Slashem, że tak to w skrócie ujmę. Czasem na nie odpowiada. Wydaje mi się, że nawet dostaje więcej negatywnych wpisów niż Bumblefoot. Pytania o płytę/kolejną trasę w Europie, Ameryce Południowej (zwłaszcza "come to Brasil!") lecą do wszystkich, a nie tylko do Rona. Sugerujesz, że DJ nie widzi potrzeby wydania płyty, bo zadowala się tym, że jakaś psychofanka napisze mu 50 tweetów pod rząd, że go kocha? Are you f'n kidding me?
Z tymi niespodziankami to pisałam już to miliard razy i podzielam zdanie Canis w tej kwestii - nie jego wina, że się spodziewaliście Bóg wie czego -,- Człowiek jest odpowiedzialny za swoje słowa, a nie za ich interpretację przez drugiego człowieka.