Będąc w trakcie solowej trasy, która prowadzi go przez Europę, Bumblefoot znalazł czas, żeby odpowiedzieć na nasze pytania dotyczące pisania piosenek, zespołu Guns N Roses i innych rzeczy.
RYL: Trasa z GNR niedawno się zakończyła, a Ty znowu w drodze, tym razem solowo. Nie jesteś zmęczony? Czy to właśnie scena daje Ci energię?Ron: Zawsze mówię, że preferuję studio, niekończące się kreatywne możliwości, oraz że wolę to od grania na żywo. Dopóki nie wejdę na scenę i nie zdam sobie sprawy z tego jak satysfakcjonujący jest personalny kontakt z publicznością, energia od niej płynąca i porozumienie w zespole.
Minęło osiem lat odkąd pojechałem na trasę Bumblefoot - miało to miejsce na początku roku 2005, a następnie wczesną jesienią, po wydaniu płyty "Normal". Kolejna trasa zaplanowana była na maj 2006, ale konfliktowała ona z planem koncertów GNR i musiałem ją odwołać. Było to dla mnie trudne, ponieważ przedtem odwołałem w życiu tylko jeden występ, z powodu choroby.
Wcisnąłem koncert w NYC pomiędzy trasę z GNR i nagrywaniem, a następne występy były zaplanowane na początek roku 2007, w RPA i Japonii. Wszystko było gotowe, ale kilka dni wcześniej odwołano koncerty GNR, co oznaczało, że muszę anulować też swoje... gaaaaaahhh!!!!!! Kiedy trasa GNR się zakończyła, latem 2007, zagrałem jeden koncert niedaleko Bostonu, na festiwalu Locobazooka, a następnie zająłem się tworzeniem albumu "Abnormal".
Wtedy zapraszałem, jak zawsze, wielu gości do wspólnej gry, ale rzadko pokazywałem swoją własną muzykę na żywo. Według mnie, nic nie jest bardziej wymagające niż połączenie gitary i wokalu, wykonywanie tych dwóch rzeczy jednocześnie i bycie przy tym bardzo naturalnym.
Dodaj do tego fakt, że musisz dostarczyć to, co oferujesz, na najwyższym poziomie, dając z siebie wszystko pomimo zmęczenia, braku snu, bycia zaczepianym przez setki ludzi dziennie i chorobliwej paniki co wieczór o to, czy będziesz w stanie śpiewać na całe gardło. Potem wracasz do domu po miesiącu, przywożąc tyle samo pieniędzy, co zarabia większość ludzi w jeden dzień - solowe trasy nie są łatwe.
Zacząłem czuć się komfortowo jako po prostu gitarzysta - na moich ramionach spoczywał mniejszy ciężar, kiedy kto inny brał na siebie obciążenia bycia frontmanem. Były to miłe wakacje i odpoczynek od presji, jaką wywierało na mnie robienie tego samemu.
Oferty przychodziły do mnie z całego świata i zachęcały do występowania z własną muzyką, ale zawsze pojawiały się problemy z brakiem czasu, wynikające z zaplanowanych już koncertów GNR. W głębi serca przynosiło mi to ulgę, ale gdzieś w głowie zawsze miałem myśl, że takimi wykrętami po prostu pozwalam sobie na ucieczkę od problemu.
W miarę upływu czasu czułem, że odzyskanie tego, co utraciłem będzie bardzo wymagające. Ostatnie dwa lata były pełne wyzwań zdrowotnych, które spowodowały, że zacząłem zastanawiać się czy kiedykolwiek będę mógł jeszcze zagrać własne utwory - stały uraz kręgosłupa powodował, że ciężko było mi utrzymać gitarę na szyi i bolało mnie wyciąganie odpowiednich nut śpiewając.
Udało mi się nad tym zapanować, dostałem drugą szansę od życia i jestem ostrożniejszy - musiałem od nowa nauczyć się jak poruszać własnym ciałem.
Na ten rok trasa GNR jest zakończona i mamy trochę czasu, więc wziąłem się za siebie. Zacząłem ćwiczyć własne piosenki godzinami, codziennie, powoli zaczynając dogadywać się z moją własną muzyką, nie będąc jednak pewnym czy kiedykolwiek dopracuję te utwory.
Zanim wyjechałem podbić Włochy w sierpniu, ćwiczyłem z zespołem i wszystko wychodziło naturalnie, jakbym robił to od zawsze. I to okazało się najbardziej zabawną, bezstresową i komfortową trasą, w jaką kiedykolwiek pojechałem.
Jestem gotowy na kolejny krok, na większe trasy obejmujące kolejne części świata, na tworzenie nowej muzyki i pokazywanie jej na koncertach.
RYL: Za kilka tygodni będziesz w Albanii, jako uczestnik programu "Music Matters". Czego oczekujesz od tego wyjazdu?Ron: To będzie mój pierwszy pobyt w Albanii, będę miał otwarte serce i umysł. Jeśli będzie tak, jak piszą mi w wiadomościach ludzie stamtąd, jestem pewien, że ten wyjazd będzie wspaniałym doświadczeniem.
RYL: Jaka jest najbardziej zwariowana rzecz, która przydarzyła Ci się podczas trasy?Ron: Mógłbym napisać książkę na ten temat... to jak 'kolejny dzień w biurze', nic już mnie nie zaskoczy, haha. Był na przykład człowiek, który wypadł przez kanały wentylacyjne w suficie, bo wdrapał się tam próbując dostać się na backstage... daliśmy mu wejściówkę za jego imponujące wysiłki, haha.
Albo była raz kobieta, która wąchała moje spocone pachy - kochała zapach potu, a ja właśnie zszedłem ze sceny i chodziłem z pokoju do pokoju, żeby wszystkich przywitać. Ona włożyła nos pod moją pachę, wzięła głęboki oddech i wydała z siebie szczęśliwe “aaaaaahhh”, z uśmiechem na twarzy.
Pamiętam, jak poszedłem do pokoju Axl'a, gdzie dziewczyna robiła, co miała do zrobienia, a Axl spojrzał na mnie i pokręcił głową... Jest mnóstwo niezbyt miłych rzeczy - walka, gryzienie, kradzieże, napaści na członków rodziny - niektórzy ludzie podejmą desperackie kroki, żeby zwrócić na siebie uwagę. Ot, 'kolejny dzień w biurze'...
RYL: Pisanie piosenek i gra na gitarze są, jak rozumiemy, równie ważne w Twoim życiu. Wydałeś ponad 100 piosenek, jak piszesz własne teksty? Co Cię inspiruje?Ron: Pomyślmy o piosence jako o planetarnym przeznaczeniu, dokąd mogą swobodnie prowadzić wszystkie miejsca we wszechświecie.
Rzeźbimy własną ścieżkę w tej przestrzeni, a droga nigdy nie jest taka sama, bo w każdym momencie znajdujemy się na innym etapie podróży przez życie.
Pisanie słów zaczyna się od odpowiedniego uczucia, od badania jego przyczyn i dzielenia się tym. Dla mnie, poruszanie się w tym pasie asteroid stało się trudne, ponieważ pojawiają się utrudnienia strącające mnie z obranego kursu. Niemniej jednak ciągle nad tym pracuję.
Staram się poświęcać więcej czasu na pielęgnowanie własnego życia, co ma wpływ na moją późniejszą kreatywność.
RYL: Jedną z naszych ulubionych Twoich piosenek jest Awake z albumu "Normal" z 2005 roku. Możesz nam coś więcej o niej opowiedzieć? Co miałeś na myśli mówiąc "tęsknię za bólem miłości i tragedii"?Ron: Awake z płyty "Normal". Ten album to autobiograficzna historia o pokonywaniu depresji i o wydarzeniach, które działy się wtedy w moim życiu.
Byłem na anty-depresantach i to bardzo pomagało. Jedynym minusem było to, że uśpiły one moją kreatywność i ostatecznie musiałem wybrać czy chcę być "normalny", czy chcę czuć pełną gamę emocji będąc znowu muzykiem.
Piosenka Awake jest o tej kluczowej kwestii...
"Tęsknię za samym sobą.
Za dźwiękami
Za kolorowymi snami
Za pierścieniami.
I krzykami
Brakuje mi bólu miłości i tragedii
Nadszedł czas, by podjąć decyzję."
Gdy zamykam oczy i się skupiam, widzę zmieniające się wzory w ciemności, świecące kolorowe pierścienie unoszące się ku mnie, a potem subtelne kołysanie, kiedy środek ciężkości opada. To wszystko się działo w moim życiu.
O to chodzi w słowach "hałas, kolorowe sny i pierścianie". Czasami, ale nie często, słyszę też krótkie wrzaski. Nigdy nie rozumiem o czym mowa, ponieważ ten dźwięk rezonuje, jakby pochodził zewsząd.
Nie, nie jestem "zupełnie" szalony, haha (jasne, każdy tak mówi...), to tylko sceny z pół-śpiącego stanu umysłu. Podczas leczenia ta szeroka huśtawka emocjonalna się zmniejsza.
Ale kiedy jesteś wolny i czujesz wszystko, możesz być niesamowicie zakochany, albo smutny tak, że to aż boli - to właśnie jest "ból miłości i tragedii", którego mi brakowało.
"Jak mam przeżyć kolejne jutro - jako pierwszy dzień czy ostatni?
W ciszy słońca czy w muzyce ciemności?
Tak czy inaczej będzie w porządku, dopóki jestem z Tobą"
"Ty sprawiasz, że chce mi się znowu żyć
Ale czym jest życie, skoro nie wiem kim jestem?
Nadszedł czas, by podjąć decyzję."
Musiałem zdecydować czy rezygnacja z leków i odzyskanie siebie wyjdzie mi na dobre, czy wręcz przeciwnie.
Miałem przeczucie, że niezależnie od tego co wybiorę, będzie dobrze, jeżeli moja ukochana będzie przy mnie.
"Jak mam przeżyć kolejne jutro - jako pierwszy dzień czy ostatni?
W ciszy słońca czy w muzyce ciemności?
Spokój w środku mnie zabija - myślę, że czas wyjść
Czuję, że powódź zaczyna się włamywać i uderzać w ściany
I budzę się z Tobą"
Był to czas na wyjście z bezpiecznej powłoki i przyjście na świat na nowo.
Przestałem brać leki i pozwoliłem emocjom przyjść jak powódź, która przebija się przez wszystkie ściany i pokonuje bariery wytwarzane wcześniej przez leki. To było jak pierwszy dzień mojego życia.
I chciałem, żeby pierwszą osobą, którą ujrzę była kobieta, którą kochałem, i która kochała mnie.
"Pierwszym widokiem, który chcą ujrzeć moje oczy,
jesteś Ty."
RYL: W swojej karierze wydałeś kilka albumów, który z nich był najbardziej satysfakcjonujący? Kiedy planujesz wydać kolejny?Ron: Wokalnie, najbardziej akustyczny "Barefoot". Było tam dużo miejsca na dynamiczne wokale, podczas gdy inne albumy skupiały się na energii. Najsilniejszy związek czuję z "Normal" i "Abnormal".
RYL: A co powiesz o "Simple Days" z albumu "Abnormal" z 2008 roku? Co Cię zainspirowało do stworzenia tego tekstu?Ron: Simple Days to jedna z nielicznych piosenek, które kiedykolwiek napisałem w trasie. Nie łatwo jest w takich okolicznościach tworzyć. Jednak pewnego razu w 2006 roku zobaczyłem, że jeden z członków GNR jest bardzo smutny, tęskni za rodziną i jedno spojrzenie w twarz wystarczyło, bym zaczął mu współczuć. Tak to jest, jak życie zaczyna wymykać się spod kontroli, kiedy jesteś w trasie. Chciałem zaproponować tą piosenkę GNR, ale okazało się, że znalazła ona dom w albumie "Abnormal".
RYL: Jak ważne jest dla Ciebie uczenie innych gry na gitarze? Widzimy, że poświęcasz na to dość sporo czasu... Ron: Staram się uczyć gdzie tylko mogę, ale nie zawsze jest na to dużo czasy. Ciężko jest cokolwiek zaplanować, szczególnie podczas tras koncertowych. Dwa lata temu udzielałem lekcji przez Skype, ale życie sprawiło, że zabrakło konsekwencji. Teraz staram się dołączać nauczanie do tras solowych, planując też warsztaty, nie same koncerty.
Przez tydzień uczę na Corfu Rock School. W ciągu dnia mamy zajęcia i dyskusje, a potem wspólnie gramy nocami. Planowane są też dwa koncerty ze studentami w lokalnym pubi, a to wszystko na pięknej greckiej wysepce. Mamy się świetnie i mam nadzieję powtórzyć to, gdy tylko będzie możliwość...
Jaka jest najlepsza gitara, na której kiedykolwiek grałeś, a która nie należała do Ciebie?Ron: Była piękna akustyczna gitara Paula McCartney'a, rzępoliłem na niej w jego biurze jakieś 10 lat temu - podobno był to prezent od Richie'go Sambory. Nie pamiętam kto zrobił tą gitarę, ale grała i brzmiała cudownie.
RYL: Starbucks vs. iTunes... W czasach gdy piosenka kosztuje tyle, co podwójne macchiato, jak trudno jest tworzyć muzykę?Ron: Tworzenie muzyki jest łatwe. Zarabianie na tym nie. Na szczęście jest wsparcie od fanów, którzy przekazują pieniądze na ulubionych twórców. To oni ratują muzykę.
RYL: Co dla Ciebie znaczy bycie członkiem GNR? Pamiętasz dzień, kiedy do nich dołączyłeś?Ron: Moje wstąpienie do GNR to długa historia, która rozpoczęła się dwa lata przed tym, gdy faktycznie się spotkaliśmy. Kiedy zaczęliśmy razem grać, zrobiliśmy kilka prób i od razu pojechaliśmy w trasę. Największą przyjemność sprawili mi fani, których spotkałem i poznałem. Po ponad siedmiu latach w zespole czuje się normalnie. Tak normalnie, jak ekstremalne turbulencje podczas długich lotów. (Żart...)
RYL: Powiedz nam coś, czego nigdy nie mówiłeś Axl'owi... Obiecujemy, że nikomu tego nie przekażemy ;-)Ron: "Hej, stary, mogę przeczesać Twoje wąsy?". Nigdy tego nie powiedziałem. I nigdy nie powiem.
RYL: Niedawno ogłosiłeś zwycięzców konkursu na projekt nowego sosu. Jaki będzie świat bez tego?Ron: Fantastyczni artyści wzięli udział w konkursie, nie mogę być szczęśliwszy z powodu wyników...!
RYL: Wiesz, The Who w wywiadzie pod koniec lat sześćdziesiątych powiedzieli: "Jedyne, za co przepraszamy, to nasze fryzury". Nie sądzimy, że odnosi się to do Ciebie, prawda?Ron: Haha, dobre...! Hej, dziękuję bardzo za wywiad. Uważajcie na siebie!
http://rockyourlyrics.com/interview-with-bumblefoot/