Reunion? PO RAZ KOLEJNY KONIEC TEMATU!
Większość tych obecnych "zwolenników" reunionu urodziła się pewnie w okresie odejścia Slasha/przyjścia Robina i nie daje sobie wytłumaczyć, że ten zespół w konfiguracji z okolic 93 r. nie miał żadnej racji bytu w późniejszym czasie. Już popularność The Spaghetti Incident powinna dać sporo do myślenia. Tylko z jednego powodu powinno dojść do reunionu - ludzie przejrzeliby oczy, że przez tyle lat nie było o co kruszyć kopii. Ritz było w 88, kiedy jeszcze Adler miał umysł 20-latka (a nie 10-latka), a Tokyo w 92.
Jakoś na przełomie wieków słuchanie GNR uchodziło za obciach i nikt się nie zajmował reunionem. Byli członkowie powinni jeszcze dziękować Axlowi, że kierując ciągle GNR (niestety nie tworząc w tym czasie nic nowego), są dzięki temu nadal na świeczniku zainteresowania mediów. Gdy zespół praktycznie nie istniał, tak i projektami solowymi pies z kulawą nogą się nie zainteresował, nawet Ain't Life Grand Slash's Snakepit przeszło kompletnie bez echa.
Machina pro "old-GNR" ruszyła dopiero po powstaniu "newGNR". Gdzieś było napisane, że Axl wszystko 'przeczekał' - hip hop, electro, nu metal i wrócił w czasach rockowego deficytu. I gdzieś po drodze ujawniał się lansowany przez media idealistyczny obraz zespołu z już przed 20 lat. To wystarczająco, żeby ktokolwiek pamiętał jak często przeciętne koncerty zespół dawał podczas końcowej części Use Your Illusion Tour.