Jakoś mnie słowa Axla nie dziwią. Od dawna wiadomo, że jego stanowisko jest takie, że to wszyscy dookoła byli winni rozpadu klasycznego line-upu, a on ani trochę. Witki całkowicie mi opadły jak przeczytałem, że Slash i Duff mówili mu, że jest idiotą i przegranym. Co do pojednania Axl uważa, że to nie on powinien pierwszy wyciągnąć rękę do zgody? Nie byłbym taki pewien. Swoją drogą to trochę przykre, że wszystkie słowa goryczy, ewentualnie nieliczne sympatii (które oczywiście płyną tylko z kudłatej strony) wymieniane są w mediach. A nowa płyta? Tak, będzie. Jutro, pojutrze, za tydzień, może za rok, za dziesięć lat, albo nigdy.