Te wypowiedzi są już chyba po wstępie na RnRHOF , a podczas tej ceremonii Steven "pogodził się" z przeszłością.Pamiętam , że napisałem wtedy coś w stylu "do następnego razu"
W sumie nie przeszkadza mi to , Adler kolejny raz opowiada o przeszłości i o tym jak był częścią największego zespołu rockowego na świecie.
Tak jak napisałem wcześniej - nie mam nic przeciwko temu , może dalej wspominać ten ( swoją drogą - świetny okres ) w historii Gn'R.
Czytając to co miał do powiedzenia odnosze wrażenie , że jednak ma dalej żal do starych kumpli o to co się stało.To chyba siedzi w nim zbyt głęboko żeby mógł się tego pozbyć...
Odpowiedzcie mi na jedno pytanie - jak to jest , że w tamtym momencie ( kiedy weszli do studia z Adlerem żeby nagrać UYI ) wszyscy "tak samo" ostro dawali w palnik a tylko Steven nie był w stanie grać
? Do tej pory nie rozumiem o co w tym chodzi , czy po prostu nie pasował im już styl w jakim grał czy może wydarzenia z przedawkowaniem Erin przelały czarę goryczy lub naprawde nie dawał rady podołać fizycznie i psychicznie olbrzymiej sławie Gn'R?(z drugiej strony czytałem gdzieś o tym , że Axl nie bardzo chciał żeby Steven odchodził bo był wąznym elementem występów na żywo)Możliwie , że są jeszcze jakieś inne powody ale skoro on ciągle mówi , że ćpali razem jednakowo....
Fajne jest to co powiedział o Civil War - zaczyna się tam gdzie kończy AFD.Nie wiem dlaczego , ale stylem ta piosenka zawsze podchodziła mi ( w jakimś sensie ) pod ich debiut.Nie mam pojęcia jak to określić , być może bredzę
ale zawsze uważałem , że ma coś w sobie z tego krążka
Jeżeli chodzi o Matta to dla mnie zawsze był "tym drugim" perkusistą Gunsów który nie mógł zastąpić tej surowości i energii którą dawał Popcorn.
Nadal uważam podobnie , tylko teraz zdałem sobie sprawde z wkładu jak Sorum wniósł do kapeli , zrobił chłop swoje i jak na tamte czasy był bardzo dobrym wyborem.Od tej pory inaczej będe postrzegał jego partie w "Trylogii" i ogólnie zwróce wiekszą uwage na jego gre.
Poza tym zawsze lubiłem jego podejście np."lekkie" zdziwienie kiedy dołączył do Gn'R i zobaczył te fortepiany , smyczki , i cały ten przepych towarzyszący im wtedy.Facet myślał ( w sumie po przesłuchaniu AFD chyba każdy by się tego spodziewał ) , że dołączył do ostrej , surowej kapeli rockowej która ostro kopie tyłki - niby zgadza się ale jednak...
Historia z St. Louis?(nie pamiętam dokładnie ) też fajna kiedy poszedł po Axla żeby go na siłe zaciągnąć na scene z przyczepy/autobusu ( oj chyba się starzeję
)
Zwykły facet któremu trafiła się wielka szansa w życiu ; lubie go za tamten czas
Wypowiedź Matta sugeruje również , że solowy projekt Slasha był największą przyczyną jego odejścia.Przy całej tej jakże ogromnej złożoności ich konfliktu , cała sprawa mogła w rzeczywistości mieć bardzo prosty punkt zapalny - solowy krążek Kudłatego.Wiadomo jaki jest Axl , jak sobie coś wbije do głowy to nie ma przeproś , idzie tą ścieżką i choćby była zła to i tak duma i ego nie pozwolą mu sie przyznać do błędu
Tylko to są jedynie moje domysły , tak to "mogło" wyglądać.Pewnie doszedł do tego bark komunikacji i całe to gwiazdorstwo , managerowie itd.
Nie sądze , żeby to nieszczęsne It's five o'clock somewhere było tak dużym problemem którego nie dałoby się obejść i powodowało aż taką "niestrawność" u Axla
chociaż....
Sorum odniósł się jeszcze do napięć wewnątrz zespołu no i Ameryki nie odkrył.Jak przychodził to ewidentnie wisiało coś w powietrzu....było tak na długo przed jego dołączeniem.To jeden z tych elementów który wyróżniał Gn'R od innych zespołów - coś zawsze było na rzeczy , nie wiadomo było co się stanie - czy któryś kopnie w kalendarz z przedawkowania czy sami się pozabijają.Tacy byli i dziękujmy Bogu za tyle muzyki ile dało nam oldGn'R ( bo mogło być jej mniej ) i za to , że wszyscy przeżyli.Chyba tylko dzięki koncertom i muzyce wytrwali tak długo ze sobą.
Te dwa czynniki zespalały ich w jeden zespół który tak wiele nam dał.Połączyło ich to co naprawde kochali i za to jestem im bardzo wdzięczny