„Całe moje życie zmieniło się jednego popołudnia w A&M records“, opowiada Steven Adler z bólem wypisanym na twarzy.
„To wszystko zmieniło się w jedno popołudnie“.To tego popołudnia, 11 lipca 1990, perkusista został wyrzucony z Guns N’Roses - wypełniających stadiony bogów rocka.
Po ogromnym sukcesie debiutanckiego albumu grupy, Appetite For Destruction, zespół zdominował światowe sceny i kiedy pozbawiony kontroli styl życia zaczął przeszkadzać w ambitnych planach reszty, Adler został zastąpiony przez bębniarza The Cult, Matta Soruma.
Dla Adlera była to gorzka pigułka do przełknięcia. Był on jednym z założycieli zespołu w 1986 i aktywnie partycypował w ich drodze na szczyt, przy akompaniamencie zadziornego, ostrego rocka.
Gunsi nie istnieli formalnie przed 1985, ale ich podróż zaczęła się już w późnych latach 70tych w Bancroft Junior High, gdzie Adler poznał Saula Hudsona. Ten drugi miał w przyszłosci stać się twórcą chwytliwych riffów z cylindrem na głowie, a ich pierwsze spotkanie praktycznie podsumowuje więź jaką mieli wkrótce rozwinąć.
„Mój nauczyciel ganiał mnie po klasie, wpadłem do klasy Slasha gdzie jego nauczyciel celował w niego palcem i mówił mu, że niczego nie osiągnie i skończy na ulicy“, wspomina Adler.
„Od razu wiedziałem, że mamy coś wspólnego“.Oprócz młodzieńczych wybryków, obydwoje dzielili również pasję do muzyki. Adler wyjaśnia:
„Założenie razem zespołlu, było czymś czego chcieliśmy ze Slashem odkąd mieliśmy może 11, 12 lat. Spotkaliśmy 3 innych gości, którzy chcieli zrobić to samo. Wszyscy mieliśmy te same cele i pragnienia, ten sam kierunek którym chcielismy podążać, marzenia. Nie wiem co stało się z tymi marzeniami“. Marzenia te być może są już tylko wspomnieniem, ale Adler wykorzystał do cna tę szaloną jazdę jaką zapewniły. Podróż ta rozpoczeła się kiedy perkusista zobaczył frontmana o piskliwym głosię i charyzmatycznego gitarzystę w szybko rosnącym siłę Hollywood Rose.
Duet ten, Axl Rose i Izzy Stradlin, szybko przekonał się do Adlera i Slasha, razem ze świeżo dokoptowanym Duffem McKaganem.
„Magia była tam od początku“, wspomina Adler.
„Pierwszym utworem jaki zagraliśmy na próbie było Shadow Of Your Love i Axl się spóźnił. Graliśmy utwór i w połowie zjawia się Axl, chwyta mikrofon i zaczął krzyczeć, biegając przy tym jak szalony. Pomyślałem „To jest świetne“, od razu wiedzieliśmy co mamy“. Gunsi szybko dorobili się miana zespołu, na którego koncercie zdarzyć może się dosłownie wszystko.
„To było tak jak w utworze Anything Goes“. Wydarzy się, co się wydarzy. Zawsze działo się coś ekscytującego.
Piątka szybko odnalazła swoje surowe brzmienie, czerpiąc z New York Dolls, Queen, Deep Purple, by na własną rękę tworzyć rockowe hymny. Nie bez znaczenia była niesamowita chemia i porozumienie, ale Adler przyznaje, że napędzane było to ciężką pracą.
„Po prostu graliśmy próby i testowaliśmy różne rzeczy. Ja i Duff mieliśmy swoje własne próby sekcji rytmicznej. Naprawdę nam zależało. Kiedy weszliśmy do studia wiedzieliśmy, że druga taka okazja może w ogóle nie przyjść, więc wykorzystaliśmy ją tak jak najlepiej potrafiliśmy“. Ze stosem utworów, które były owocem ciężkiej harówki, potu i bóg wie jeszcze czego, zespół musiał teraz spróbowac uchwycić tę pulsującą energię, która tak charakteryzowała ich koncerty.
Mike Clink, Adler i spółka udali się do California’s Rumbo Studios, gdzie mieli stworzyć płytę, która zmieniła nie tylko ich zycie, ale również cały rockowy krajobraz - Appetite For Destruction.
„Mieliśmy określony pomysł na to co chcieliśmy zrobić, znaleźliśmy wspaniałego producenta, Mike Clinka, który to rozumiał i sam miał wspaniałe pomysły. To była magia. Na scenie jest z milion zespołów, ale niewiele z nich ma właśnie ten rodzaj magii“. Adler i Clink blisko współpracowali by znaleźć idealne dla AFD brzmienie bębnów. Perkusista miał bardzo proste wymagania.
„Powiedziałem mu, że chcę by mój bęben brzmiał jak armata, a werbel jak karabin maszynowy, rób co umiesz. I tak zrobił, to było połączenie punka z jazzem. Myślę, że głowną rzeczą jaką wniosłem do zespołu był tzw. „cowbell“ (przyp. tłum. - element zestawu perkusyjnego przypominający brzmieniem dzwonek dla krów).
„Śmieje się z tego, ale to prawda. Oczywiście oprócz polotu. Słuchając AFD myślę „o, to i to ukradłem podświadomie od tego bębniarza, tego zespołu“. „Czerpię inspirację od perkusistów jazzowych. Zawsze lubiłem np. Rogera Taylora, Keitha Moona, Johna Densmore’a. Po prostu uczyłem się słuchając ich. Czuję się jakbym wprowadził trochę jazzu do rock n rolla“. Adler, popularnie zwany „Popcornem“ twierdzi, że jego wymagania co do sprzętu jakiego uzywal byly tak samo banalne jak w kwestii brzmienia.
„Po prostu grałem na bębnach tego kto mnie sponsorował. Najpierw była to Pearl, dali mi 50.000$ i sprzęt za darmo, 6 miesięcy później to samo zrobiła Tama, oferując już 100.000$“.Niezależnie od tego, jakich bębnów używal, AFD i tak stałoby się hitem. Dzieki utworom takim jak Welcome To The Jungle, Paradise City, Sweet Child O Mine, płyta wspięła się na szczyty list sprzedazy, a Gunsi wyruszyli w coś co mialo stać się 2,5 letnią trasą koncertową.
Z początku otwierali koncerty The Cult, ale niedługo potem sami wypełniali stadiony pod własnym szyldem. Dla takich świeżaków, pierwszy smak sławy i sukcesu był jak spełnienie marzeń, ale i to mialo swoją cenę.
„Wszystko czego chcieliśmy to nagrać płytę, ruszyć w trasę, kochać się z wieloma dziewczynami, ćpać i podróżować po świecie“, uśmiecha się Adler.
„Robiliśmy to, było świetnie. Szkoda, że zakończyło się to w taki sposób. Młody organizm jest w stanie dużo wytrzymać, a naprawdę sie nie oszczędzaliśmy. To było jak wejście do ringu na 10 lat z Muhammadem Alim“.„Kiedy dorastalismy nie mieliśmy czegoś w stylu Behind The Music. Wszystko co było dostępne to czasopisma i tam pisano tylko o dzikich imprezach. Nigdy nie pisali o tym kiedy niektórzy nie pojawiali się na koncercie bo nie byli w stanie czy byli w szpitalu“.
Adler ujawnia, że naiwność zespołu wkrótce okazala się zgubna, kiedy alkohol i narkotyki zaczęły wpływać na ich życie. Wyjaśnia:
„Myśleliśmy, że to niekończąca się impreza, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. A te są surowe, szybko się o tym przekonałem“. Nieprzerwana impreza zaczęła w końcu zagrać wykolejeniem pociągu GNR, zaraz po tym jak zapewnili sobie status megagwiazd. Kiedy już noc po nocy wypełniali kolejne stadiony, Adler zaczął czuć, że pozostali czlonkowie zespołu zostawiają go z tylu.
„Nagle, wyłoniły się grupki. Duff i Slash trzymali się razem, Izzy znikał, Axl - bóg jeden wie co robił. Ja trzymałem się z chłopakami z obsługi, a oni sami dostawali reprymendy jeśli widziano ich ze mną. Było okropnie“. Rzeczy nie uległy zmianie kiedy zespół skończył koncertować. Relacje pogorszyły się jeszcze bardziej, przez ciągłe imprezowanie Stevena. Emocje sięgneły zenitu kiedy zespół wrócil do studia by nagrywać to co miało stać się albumami UYI.
Po tym jak Adler nie dawał rady nagrać perkusji do Civil War, członkowie zespołu stracili cierpliwość i Steven szybko wyleciał z zespołu.
„Zbudowałem rodzinę, ja polegałem na nich, oni mogli polegać na mnie. Wiec kiedy nagle zostałem sam, byłem kompletnie rozwalony. Nie miałem nikogo. Mówią, że w kupie siła, ale tutaj tak nie było“.
Pomyslałem „Co takiego zrobiłem?“. To było bardzo bolesne, nieoczekiwane. Sytuacja ta dalej ewidentnie denerwuje Adlera, nawet 20 lat po samym wydarzeniu, nadal czuje, ze został niesprawiedliwie potraktowany.
„To mnie właśnie wkurzyło, przecież oni ćpali razem ze mną“, mówi Adler podniesionym głosem ze złością wypisaną na twarzy.
„Rick Allen stracił rękę, jego kumple go nie porzucili, znaleźli rozwiązanie. Mi nie dano szansy, po prostu jedno popołudnie i to wszystko - „wyrzucamy Cie“. W 8h moje życie uległo zmianie“. Nie tylko życie Adlera uległo zmianie. Gunsi bez perkusisty marnowali studyjny czas, gdy mieli za zadanie nagrać następcę AFD.
Szybko zwrócili się do Matta Soruma, którego umiejętności znali już ze wspólnych koncertów z The Cult. Sorum oczywiście znał zespół.
„Kiedy graliśmy Sonic Temple Tour, AFD naprawdę zaczęło się rozpędzać“, wspomina.
„Bylismy na trasie i żartowaliśmy, że ten zespół był naszym supportem“.Gunsi potrzebowali perkusisty, a dzięki reputacji Soruma, szybko połączyli siły i blondyn o kręconych włosach udał się do kwatery głównej GNR.
Wyjaśnia:
„Z początku miałem po prostu nagrać albumy, a Steven miał wrócić na trasę. Przechodził wtedy cięzki okres, a ja byłem tam tylko tymczasowo. Ale w miare jak mijał czas, po kilku tygodniach Slash w rozmowie ze mną powiedzial, że nie wyglądało na to że Steven wróci i zapytał czy chciałbym do nich dołączyć“. „Miałem już zespół, który odniósł sukces i byłem szczęśliwy, ale w obliczu takiej oferty...Nie da się tego porównać z żadnym zespołem, który jest obecnie na rynku“. Miejsca, oczekiwania były nieporównywalnie większe, ale nadal było duzo wspólnych punktów między The Cult a GNR, co było zadziwiające w czasach kiedy zespoły hair-metalowe paradowały po Sunset Strip.
„The Cult było jednym z niewielu nie-hairmetalowych zespołów. Był nieco „brudniejszy“ i wyglądaliśmy jak motocykliści. GNR też miało ten brud w sobie, to bylo coś zupełnie innego niż ówczesna scena LA. Zanim dołączyłem do The Cult, zaoferowano mi przesłuchania do zespołów takich jak Warrant i Winger i wiesz, oni mieli naprawdę pokaźne fryzury, ale nie byłem zainteresowany tym kierunkiem. Mój muzyczny background oscylował bardziej wokół Black Sabbath czy Led Zeppelin“. Gunsów i The Cult łączył nie tylko brak spandexu. Podobne, mocne i ciężkie brzmienie perkusji umożliwiło Sorumowi szybkie dostosowanie się do zespołu, chociaż minęło trochę czasu zanim przyzwyczaił się do gunsowo-punkowego feelingu.
„The Cult było po prostu zespołem rockowym, styl wpasowywał się bardziej w Phila Rudda niż w punk rocka. Kiedy dołączyłem do GNR, to było jak połączenie punku z rock n’rollem. Mój styl był gdzieś pomiędzy tym, to był zespół wręcz garażowy z bardzo fajnym feelingiem.
Z Gunsami wszystko było trochę bardziej przypadkowe, Slash np. ciągnął w jedną stronę, a ja musiałem „ściągać lejce“. Miałem inny feeling niż Steven, to charaktersytyczne dla nas, perkusistów - wszyscy gramy zupełnie inaczej. Można probować naśladować Johna Bonhama do znudzenia, ale i tak nie dasz rady“. Z Sorumem jako członkiem gangu, Gunsi stanęli przed wyzwaniem stworzenia następcy AFD...
Zmierzyli się z tym tworząc ostre brzmienie, które wyniosło ich na piedestał.
„Axl chciał tworzyć monumentalnego rocka. Myślę, że podświadomie myślał o stadionach. Chciał zbadać granice epickimi numerami np. November Rain czy Coma.“ Byłem zaskoczony pianinem i tym wszystkim. Myślałem że dołaczam do zespolu rockowego, a tu czekało mnie coś zupełnie innego niż słyszałem wcześniej. Widziałem natomiast różnorodnośc w tym jak Axl pisał utwory“.
Duże brzmienie oznaczało dla Soruma dużo sprzętu. Dźwięki słyszalne w November Rain czy You Could Be Mine, wymagały odpowiednich przygotowań.
„Na tych albumach używałem zestawu Rock Tour od Yamahy. Miał wielkie tom-tomy, wielkości 12x12, 13x13, 14x14 cali, to potężne brzmienie słychać na płycie“.Mike Clink ponownie został zaangażowany w produkcję, tak jak było to w przypadku Adlera kilka lat wcześniej. Miał za zadanie pomóc Sorumowi znaleźć perfekcyjne brzmienie odpowiadające stadionowym ambicjom GNR.
„Kiedy podłączyliśmy zestaw do mikrofonów, byliśmy bardzo skrupulatni w ustawianiu brzmienia. Dostroiłem bębny do pianina. Używaliśmy membran pinstripe, były idealne do tego dudniącego, rockowego brzmienia. Zawsze byłem fanem talerzy Zildijian, więc użylem ich wszystkich“. Kiedy zestaw Soruma został już skompletowany, bębniarz miał okazję pofolgować sobie w tym co perkusiści lubią najbardziej - grze werbli.
„W tamtych czasach miałem naprawdę dużą kolekcję werbli i uzyłem ich na tych albumach chyba z 30. Do każdego utworu wybieralem coś innego“. „Był werbel który ochrzciliśmy Big Red. Był to stary werbel Tama, którego użyłem na November Rain, Don’t Cry i Estranged. Należy do mojego kumpla, Mike’a Fasano, który jest technicznym w Green Day. W tej chwili to już słynny sprzęt. Jeśli jesteś w LA i nagrywasz coś, możesz zadzwonić do Mike’a i wynając Big Red. Wielki s*******n i brzmi niesamowicie“.Pomimo mnogości czasu jaki Gunsi mogli poświęcić na kompletowanie, ustawianie sprzętu, spędzili w studio tylko kilka tygodni dopracowując albumy UYI. Sorum twierdzi, że był to znak tamtych czasów.
„Wtedy nie było zbyt wiele do roboty jeśli nie zrobiłeś tego w studio, ponieważ nadal polegaliśmy na cięciu taśmy. Nie było Pro-Tools. Patrząc w przeszłość, mógłbym stworzyć naprawdę niesamowite ściezki perkusji po prostu edytując kilka rzeczy. Zamiast tego, nagrywałem wszystko za jednym podejściem“. „Słuchacie tych albumów i to jest zespół grający na żywo, wszystko to podejścia robione na raz od początku do końca. Nie było tak że gralismy coś 7 razy i zlepialiśmy potem po kawałeczku. Wszystko było na zasadzie „dobra, jedziemy z koksem“, to już zapomniana sztuka. Ludzi coś przyciąga do tych starych płyt, Zeppelnów, Beatlesów, Stonesów. Oni siadali i po prostu grali. To nie projekt na chemię, to zespół rock n rollowy“.
Mimo to, nie znaczyło to że Sorum nie mógł odcisnąć piętna na nagraniach...“Zawsze chciałem robić dobre intro. W Pretty Tied Up, jest to skoczne wejście na początku, to jakby mój podpis, zawsze była to moja broszka“. s
„Ludzie często żartują ze mnie i z faktu że na November Rain używalem tak dużo wstawek z tom-tomów. Chciałem stworzyć muzyczny podpis, coś powtarzalnego. Te same wstawki są w November Rain, Estranged i Don’t Cry. Te utwory były trylogią więc chciałem je powiazać ze sobą“„Axl powiedział, ze to trylogia i klipy również są ze sobą połączone więc powiedziałem : ‚Stwórzmy brzmienie perkusji, które je powiąże!“. Wysokobudżetowe klipy, poteżne brzmienie, muzyczne trylogie zrobiły swoje. Wiele sklepów otworzyło swoje drzwi zaraz po północy 17 września 1991 by jak najszybciej dać fanom to czego chcieli.
Mimo to, Steven Adler jest pewien, że wszystko mogło być większe i lepsze.
„UYI byłoby większe i lepsze niż AFD“, sugeruje bębniarz.
„Nagrałem wszystkie tasmy demo. Słyszycie Civil War i to zaczyna się dokładnie tam gdzie skończyło się AFD“.„Wszyscy widzieliśmy, że zespół wcale lepiej nie wyszedł na pozbyciu się mnie. Niektórym zespołom sie to udaje np. Iron Maiden. Paula Di’Anno był świetnym wokalistą, ale Bruce Dickinson jest lepszy. On przyszedł i zespolił grupę. Kiedy przyszedł Sorum, GNR wcale się nie polepszyło. Nie pierdolisz czegoś co działa bez zarzutu“. Pomimo zarzutów Adlera, UYI 1 i 2 sprzedały się w 1,4 milionach egzemplarzy w pierwszym tygodniu od wydania i wysłały zespół na potężną, prawie 3-letnią trasę po stadionach na całym świecie.
Sorum wyjasnia: „To były czasy kiedy trasy koncertowe sprzedawały płyty. Nie zarabiało się na samej trasie, tak jak teraz. Im więcej koncertowaliśmy, tym więcej sprzedawalismy płyt. W pewnym momencie Axl powiedział:
„Sprzedaliśmy 35mln płyt, grajmy dalej aż sprzedamy 40“. Pomimo tego że Gunsi byli największym zespołem rockowym od czasów Zeppelinów, Sorum nie szarżował jeśli chodzi o sprzet uzywany na koncertach.
„Tak naprawdę nie miałem dużego zestawu. Miałem dużo talerzy, ale używałem tylko jednego stojaka. Pamiętam że mówiłem „Cokolwiek robi Tommy Lee - ja nie bede tego robił!“. „Graliśmy na Rock in Rio i Judas Priest otwierało nasz koncert. Manager trasy przyszedł za scenę i zapytał czy moglibyśmy usunąć swój podest perkusyjny zeby zrobić miejsce dla Judasów. „Jasne, wstawcie tam swój“, odpowiedziałem. Następne co zobaczyłem to jak Judasi grają Turbo Lover a podest unosi się 50stóp w góre i wylatuje z niego dym. Pomyslałem „jak niby mam to przebić?“. Na Rock in Rio, Sorum wysmażył 8-minutowe solo perkusyjne - dzisiaj ze śmiechem przyznaje, że w tej materii został rzucony na głęboką wodę.
„Pierwsze solo perkusyjne jakie zagrałem było właśnie na Rock in Rio przed 145tys ludzi i nie wiedziałem o tym, że mam coś zagrać jeszcze tuż przed koncertem. Axl powiedział że w połowie koncertu musi mieć chwile przerwy by zachować głos i powinienem zagrać solo. Właśnie dołaczyłem do zespołu, to był mój pierwszy koncert, przecież nie powiem nie! Wiec odparłem „ok, jebać to, zagram solo“. Teraz pewnie zareagowałbym bardziej na zasadzie „k***a stary, nie wiem. dajcie mi troche nad tym popracować“. „Kiedy przyszło już do samej solówki, zastanawiałem się czy zagrać technicznie czy po prostu ich zmiażdżyć. Jeśli oglądacie to na youtube, pewnie wygląda to głupio, ale dźwięk wydobywający się przez ten system był naprawdę poteżny“. Szybko prysły wszelkie obawy iż Sorum może nie spotkać się z akceptacją fanów na całym świecie. Tak naprawde, jak sam zaznacza, nie mieli innego wyboru.
„Od razu zostałem powitany z otwartymi rękami. Nigdy nie spotkałem się z jakąs negatywną reakcją. Na początku było może troche szumu w prasie, ale powodowane to był głównie pretensjami Stevena do mnie. Fani nigdy nie mieli ze mną problemu“. „Zawsze mówiłem fanom, że Gunsi byli naprawde bliscy tego żeby dalej już nie grać. Jeśli nie pojawiłbym się w tym momencie, naprawde nie wiem czy dalej jechaliby z tym koksem. Jasne, że cała sprawa zawaliła się kilka lat później, ale już w momencie mojego dołączenia było ewidentne napięcie w zespole“. Napięcie trzymane było w ryzach póki Gunsi wypełniali stadiony, ale osiągneło naprawdę wysoki poziom kiedy zespół skonczył swą morderczą, światową trasę.
„Kiedy zjechalismy z trasy, od razu pojawiły się problemy“. wzdycha Sorum. „Axl chciał przebić to co zrobilismy wcześniej, a własnie skończyliśmy 3-letnią trase po stadionach na całym świecie, nakrecilismy epickie klipy i ciązyła na nas duża presja“. „Ja i Slash napisalismy kilka piosenek, daliśmy je Axlowi ale mu sie nie spodobaly. Utwory te przerodziły sie później w Slash’s Snakepit, razem nagraliśmy ten album“. „Patrząc wstecz, to był początek końca. Powinniśmy byli zebrać sie jako zespół i wymyślić jak tworzyć piosenki, zamiast robić to samemu po kątach. W obronie Axla, powiem że prawdopodobnie miał rację - trzeba było zostać razem, to nie był moment na projekty solowe. Taka Metallica nie robi przecież krązkow solowych, prawda? Czy Bono, albo The Edge zrobili coś takiego? Nie.“ Podczas gdy rozłamy się pogłębialy, Slash zdecydował pojechać w trasę z albumem Snakepit, chociaz Sorum odrzucił ofertę towarzyszenia mu.
„Axl powiedział, że jesli pojade z nim w trase, zostane zwolniony. Więc odpowiedziałem: „Ok, zostane w domu z Tobą Axl“ - i tak własnie zrobiłem. Slasha nie było przez kawał czasu. Ja, Duff i Axl dalej pisaliśmy. Axl wkurzał sie bardzo na Slasha i tak doszło do tego że Slash odszedł. Niedługo potem odszedłem ja i Duff.“ Te wydarzenia zakończyły wkład Adlera i Soruma w GNR - aż do tegorocznej ceremonii RARHOF. Obydwoje zagrali krótki koncert na uroczystości, co tylko podsyciło odwieczne gdybania, na temat tego czy któryś z „klasycznych“ składow kiedykolwiek się zejdzie“.
Zapytany o szansę ponownego wskoczenia w siodło, Sorum odpowiada:
„Dlaczego nie? Musielibyśmy o tym pogadać, ponieważ lubie być w łóżku przed północą, nie chcę o tej godzinie wychodzić na scenę. Jestem zmęczony, nie wiem jak Axl dalej daje rade to robić!“. Adler jest jeszcze bardziej entuzjastycznie nastawiony, mówiąc:
„Nie ma czegoś czego chcialbym bardziej niz zagrać utwory które współpisałem z chłopakami. Może pewnego dnia tak się stanie, modle się o to codziennie“. Wyglada na to że wraz z upływem czasu, Adler i Sorum mogą być teraz postrzegani nie jako rywale, ale jako dwie ważne części historii GNR.
„Miałem żal do Soruma“ - przyznaje Adler - „Byłem po prostu zazdrosny, ci faceci byli moimi bracmi, wywalili mnie i wprowadzili obcego do rodziny. Byłem z nimi od samego początku, wyrzucili mnie na ulicę jakbym nigdy nie istniał i sprawili by jakiś obcy przejął moje życie“. „Pomyslałem: „Nawet nie znacie tego gościa. Zawsze trzymalem z wami, walczyłem o was dupki“. Wiec miałem problem z Mattem. Ale gdyby nie wprowadzili Matta, wprowadziliby kogoś innego“.
Sorum podsumowuje kwestię tego czy historia GNR może mieć jeszcze jeden niezapowiedziany zwrot. Zapytany czy podzieliłby się obowiązkami bębniarza z Adlerem, w przypadku ponownego zejścia się zespołu, odpowiada: „
Pewnie, każdy z głowa na karku, chociaz spojrzałby na taką oferte. Rozmawialismy też o Velvet Revolver. Zawsze jestem w ruchu, nigdy się nie nudzę“. źródło:
http://www.musicradar.com/news/drums/interview-steven-adler-matt-sorum-the-guns-n-roses-story-549356/6