Appetite for Destruction song by song in the words of GN'R
[Geffen press kit 1987]
„WELCOME TO THE JUNGLE”
SLASH: Witajcie w dżungli – doskonałe wprowadzenie do Guns N' Roses.
AXL: Uważam, że ta piosenka najlepiej reprezentuje to, kim jesteśmy.
IZZY: Piosenka bardzo realistycznie przedstawia ulice Hollywood.
SLASH: To pierwsza wspólna piosenka moja i Axla. Tekst jest jego, riff – mój.
AXL: Napisałem tekst w Seattle. To duże miasto, ale w porównaniu z Los Angeles wydaje się małe. W piosence opisałem swoje wrażenia.
SLASH: Nagraliśmy ją już za trzecim podejściem. Podobnie jak cały album. To gwarantuje spontaniczność. Jeżeli coś się nie udaje przy drugiej albo trzeciej próbie, feeling zanika.
„IT'S SO EASY”
DUFF: Tę piosenkę napisaliśmy ja i West (Arkeen). Opowiada o pewnym etapie w życiu moim, jego i reszty zespołu – nie mieliśmy grosza przy duszy, ale otaczało nas całe mnóstwo różnych osób. W tym dziewczyny, które wykorzystywaliśmy, żeby pomogły nam się utrzymać. To wszystko było takie proste… I takie puste!
AXL: Znalazłem w Hustlerze fantastyczne zdjęcie. Przedstawiało dziewczynę z wypiętym tyłkiem i napis: "It's so easy".
DUFF: Daj spokój!
AXL: Tak, to była reklama Easy Dates.
SLASH: Można by długo mówić o tym okresie, kiedy uganianie się za dziewczynami zaczyna być nudne i człowiek koncentruje się na tych najdziwniejszych… na przykład na bibliotekarkach. Kiedyś poderwałem dziewczynę, która wcale nie jest w moim typie… tylko dlatego, że poderwanie pozostałych wydawało się zbyt łatwe.
AXL: Śpiewałem w dolnych rejestrach, bo one lepiej oddawały ducha tej piosenki. Nie zastanawiałem się nad tym zbyt długo – śpiewałem i już. Ludzie pytają mnie, dlaczego nie śpiewam w ten sposób w wielu innych kawałkach. Prawdę mówiąc, śpiewam tak, jak dany kawałek tego wymaga. „It’s So Easy” to piosenka punkowa. W Anglii mówiono nam, że punk wymarł dziesięć lat temu. A ja odpowiadałem: „To dziwne, bo w Ameryce jeszcze o tym nie wiedzą”.
STEVEN: Świetne partie rytmiczne. I solówka. Ja i Duff wypadliśmy cholernie dobrze.
„NIGHTRAIN”
SLASH: Pewnego wieczoru w markecie szukałem wina i jakiś chłopak powiedział mi: „Weź Nightrain”. „Nightrain” jest jak „Welcome To The Jungle” – symbolizuje nasz zespół. Pamiętam, jak ją tworzyliśmy: pojechaliśmy autostopem do Rainbow, a potem wyruszyliśmy w kierunku Troubadoura, krzycząc „Nightrain”! A wszystko dlatego, że właśnie to piliśmy…
AXL: Kosztuje dolara, ma 19% i ćwiartka butelki wystarczy, żeby upić się na umór. To prawdziwa gratka!
IZZY: Byliśmy w Troubadourze, ale było tak nudno, że skierowaliśmy się na Strip, śpiewając.
DUFF: Mieszkaliśmy wtedy w klitce na Gardner Street. Nie mieliśmy grosza przy duszy, ale dolara zawsze jakoś udało się zdobyć. Szliśmy z nim do monopolu i tak kupowaliśmy rewelacyjne wino, Nightrain. Jeden dolar wystarczał, żeby się upić. Za pięć dolarów traciło się głowę. Tak toczyło się nasze życie…
„OUT TA GET ME”
AXL: W tekście jest mowa o tym, że zawsze jestem w opałach, ale jakoś udaje mi się z nich wyjść. Wystarczy chwila nieuwagi i już natykasz się na kogoś, kto będzie próbował cię wkręcić. Albo na policję, która puka do twoich drzwi, mimo że niczego nie zrobiłeś. Wciąż trzeba przed kimś uciekać. To mogą być rodzice, nauczyciele, kaznodzieje… ktokolwiek! Ja i Slash chcieliśmy, żeby ostatnia zwrotka była czymś w rodzaju żartu. Czasami ludzie wściekają się na ciebie za to, że jesteś pijany, nie pamiętając, że to oni kupili ci butelkę whisky. Oczywiście są tacy, który twierdzą, że to ja kreuję się na ofiarę.
SLASH: Znam gwiazdę rocka, która pije na umór, a potem wścieka się na cały świat. „Out Ta Get Me” to anarchistyczny manifest Guns N' Roses.
AXL: Przez pewien czas otwieraliśmy koncerty właśnie tym kawałkiem. Któregoś dnia byliśmy w drodze do Roxy, kiedy zatrzymało nas czterech policjantów. Podnieśli z ziemi jakiś worek i twierdzili, że to my wyrzuciliśmy go przez okno, i że w środku był towar. Tak naprawdę nie było w nim żadnego towaru. Policjanci po prostu się czepiali. Mówili, że pieniądze, które mamy w kieszeni, pochodzą z narkotyków… Przeszukali nas i przez nich spóźniliśmy się na koncert.
SLASH: Trudno jest to wytłumaczyć ludziom. Byliśmy jednym z najbardziej krytykowanych zespołów… i nadal nim jesteśmy. Tyle że teraz mamy przynajmniej podpisany kontrakt i komuś podoba się to, co robimy. Na początku wszyscy rzucali nam kłody pod nogi. „Nie wpuszczajcie ich”, „Nie pozwólcie im na to i na to”, „Miejcie ich na oku”… itd., itp.
„MR. BROWNSTONE”
AXL: Kiedy mieliśmy wyprowadzić się z Fountain, opuściłem tamto miejsce jako ostatni. W kącie, w którym spali Izzy i Steven, znalazłem kawałek żółtego papieru. Na nim były napisane słowa do „Mr. Brownstone”. Przeczytałem je i pomyślałem: „Rewelacja!”. Chłopcy powiedzieli, że mają też muzykę, i od razu nad tym przysiedliśmy.
SLASH: Mnóstwo ludzi błędnie interpretuje tę piosenkę. Myślą, że chodzi tu o narkotyki. To nie do końca tak. Nie dotyczy naszych problemów z narkotykami, ale tego, jak używają ich inni. Być może wysłuchanie tej piosenki da komuś do myślenia. Wiele osób, które mają problemy z narkotykami, nie ma…
AXL: … nie ma pracy.
SLASH: Właśnie! W takich sytuacjach zespół może pomóc wiązać koniec z końcem. Tak jest w naszym przypadku. Ale jeśli człowiek nie ma zespołu, pracy i nie stara się czegokolwiek robić, narkotyki biorą górę. To nie jest kazanie, raczej… przesłanie. Możesz go wysłuchać albo nie. Możesz też skupić się wyłącznie na gitarach albo perkusji… to zależy od ciebie.
IZZY: Ta piosenka może znaczyć milion różnych rzeczy dla miliona różnych osób. To tak jak z kawałkami Led Zeppelin: o czym myślisz, kiedy ich słuchasz? Jeżeli chodzi o mnie, to mam mnóstwo dziwnych skojarzeń z „Custard Pie”.
„PARADISE CITY”
DUFF: Pierwsze chwyty wymyśliłem tuż po przeprowadzce do Los Angeles. Nie znałem tu nikogo i byłem raczej zdołowany. Tak to się zaczęło…
SLASH: Najlepsze piosenki to te, przy których pracujemy wszyscy. Zbieramy się, przedstawiamy swoje pomysły i tworzymy coś, co nam wszystkim się podoba.
DUFF: Kiedy któryś z nas przynosi jakąś piosenkę, pozostali biorą się za nią i majstrują przy niej dopóty, dopóki nie stanie się kawałkiem Guns N' Roses.
AXL: Zwrotki są opisem dżungli, w której żyjemy, podczas gdy w refrenie zdajemy się przenosić do… Midwest? Często myślę o tym, kiedy jako dziecko patrzyłem w niebo i mówiłem sobie: „Wow, TAM wszystko jest takie duże…!”. Kiedy nagraliśmy partie wokalne, miałem wrażenie, że słucham czegoś irlandzkiego. Albo szkockiego. To dziwne, ale czułem, że w Europie ten kawałek zrobi furorę. Tam młodzi ludzie śpiewali „Brownstone”, „It’s So Easy”, „Mama Kin” i inne kawałki, które znali z EP, ale śpiewali też „Paradise City”, której nie słyszeli nigdy wcześniej!
IZZY: I to śpiewali tak głośno, że wyraźnie słyszeliśmy ich na scenie.
„MY MICHELLE”
AXL: Znam dziewczynę o imieniu Michelle. Przyjaźniliśmy się z nią, a przez pewien czas ja i ona byliśmy parą. Opowiedziana w piosence historia jest prawdziwa. Slash i inni członkowie zespołu twierdzili, że tekst jest zbyt brutalny i Michelle się wścieknie. Na początku napisałem „ugładzoną wersję”, ale potem doszedłem do wniosku, że ona nijak się ma do rzeczywistości i stworzyłem coś bliższego prawdy. To historia Michelle. Ta dziewczyna żyje na krawędzi. Narkotyzuje się i tak dalej… nigdy nie wiesz, czy dotrwa do jutra. Ilekroć ją widzę, odczuwam radość i ulgę. Wahałem się przez trzy tygodnie, a potem dałem jej tekst do przeczytania i ona ucieszyła się, że nie jest to żaden mdławy portret. Uwielbia tę piosenkę właśnie za to, że nie jest przesłodzona.
„THINK ABOUT YOU”
IZZY: To piosenka o miłości, narkotykach, seksie, Hollywood i pieniądzach. Następne pytanie?
DUFF: To piosenka Izziego.
IZZY: To zwykła piosenka i tyle, nie chcę wdawać się w szczegóły.
„SWEET CHILD O' MINE”
AXL: To prawdziwa historia. Bohaterką jest moja dziewczyna.
IZZY: To piosenka o miłości.
AXL: Chciałem napisać wiersz, ale utknąłem w martwym punkcie i na jakiś czas odłożyłem go na bok. Pewnego dnia Slash i Izzy siedzieli nad jakimś kawałkiem. Izzy zaczął coś grać i nagle przypomniałem sobie o tamtym wierszu. Wielu muzyków rockowych nie wkłada w swoje kawałki prawdziwych uczuć i emocji – przynajmniej dopóki nie dopadnie ich cierpienie. „Sweet Child O’ Mine” to pierwsza piosenka o szczęśliwej miłości, jaką napisałem – być może dlatego, że wcześniej nie było w moim życiu nikogo, komu mógłbym taką piosenkę zadedykować.
DUFF: Mnie i dla Steve’owi ta piosenka nastręczyła przy nagrywaniu największych trudności. Trzeba było konsekwentnie utrzymywać rytm, a równocześnie przekazywać emocje.
„YOU'RE CRAZY”
IZZY: Nie... prawdziwy tytuł to „Fucking Crazy”.
SLASH: Na płycie widnieje „You're Crazy”.
AXL: Tak, postawiliśmy na „You’re Crazy”, bo nie chcieliśmy, żeby jakiś dupek czepiał się słowa „fuck”, nawet nie przesłuchawszy płyty. Tak czy owak, piosenka w oryginale była akustyczna. Jej bohaterką jest inna dziewczyna, którą znamy. Istna wariatka.
SLASH: Przy wykonywaniu tej piosenki nawet nie wiem, co dokładnie gram. Zawsze staram się skupiać na muzyce, ale przy tym kawałku to po prostu niemożliwe. Każdego wieczoru gram tę solówkę inaczej.
„ANYTHING GOES”
DUFF: W wersji oryginalnej ta piosenka trwała 12 i pół minuty.
AXL: Ja, Izzy i Chris Weber napisaliśmy ją wieki temu. Z czasem tekst uległ zmianie. Za każdym razem, kiedy wykonywałem ją na żywo, ludziom się podobało, ale ja sam czułem się okropnie.
IZZY: Istniała też wersja speed metalowa…
AXL: Tak, graliśmy ten kawałek bardzo szybko. Potem stworzyliśmy inną wersję. Kiedy trzeba było zacząć nagrywać, nie chcieliśmy jej skracać, ale Tom [Zutaut] był nieugięty. Ostatecznie powstało coś, co podobało nam się bardziej niż oryginał. Zwrotki napisaliśmy na samym końcu. Najważniejsze było to, żeby zostało zachowane przesłanie – że „w seksie wszystko jest dozwolone”.
„ROCKET QUEEN”
AXL: Tę piosenkę napisałem dla dziewczyny, która chciała założyć zespół i nazwać go Rocket Queen. Przez pewien czas właściwie tylko dzięki niej udawało mi się przeżyć. Ostatnia część piosenki jest dedykowana właśnie tej dziewczynie. To coś w rodzaju przesłania o nadziei i przyjaźni. W tę piosenkę chciałem wpleść nagranie stosunku seksualnego. Planowałem to, ale zależało mi też na spontaniczności. To była dzika noc. W studiu była nasza przyjaciółka. Tańczyła, a w powietrzu dało się wyczuć erotyczne napięcie. Zanim sytuacja wymknęła się spod kontroli, pomyślałem: “Chwila! Musi być jakiś sposób, żeby to wykorzystać”. I oto, co z tego wynikło.