Slash twierdzi, że początkowo nikt z Guns N' Roses nie chciał pojawić się na ceremonii wprowadzenia zespołu do Rock and Roll Hall of Fame.
Lineup z czasów Appetite For Destruction został wprowadzony do Hall of Fame w 2012 roku, jednak tylko Slash, Duff McKagan i Steven Adler, wraz z późniejszym członkiem zespołu Mattem Sorumem, przybyli na tę uroczystość.
Lider i jeden z założycieli zespołu, Axl Rose, wycofał się w ostatniej chwili i poprosił, aby nie zostawał wprowadzony podczas swojej nieobecności. Gitarzysta Izzy Stradlin i klawiszowiec Dizzy Reed także odmówili przybycia.
"Biorąc wszystko pod uwagę, nie wydaje mi się, żeby którykolwiek z nas początkowo chciał być częścią tego wydarzenia" powiedział Slash, którego film Nothing Left To Fear ma dzisiaj swoją premierę, w rozmowie z Digital Spy.
"Myślałem też, że żaden z nas nie pójdzie. To był taki cierń w boku każdego z nas - a przynajmniej w moim - ponieważ miałem mnóstwo innych rzeczy do roboty. Gdy przyszło co do czego, w ostatniej, ostatniej, ostatniej minucie - mam na myśli 11 godzin i 30 minut przed - Axl się wycofał. Uznałem, że cholera, może jednak powinniśmy to zrobić [śmiech]. I cieszę się, że jednak poszliśmy. To bardzo w stylu Guns N' Roses, cóż więcej można powiedzieć?"
Zapytany czy wyobraża sobie siebie i Axla rozmawiających ze sobą zgodnie, Slash odpowiada: "To z pewnością nie jest coś, oczym chciałbym dalej rozmawiać. Nie lubię wyrażać swojej opinii na ten temat, ponieważ koniec końców i tak zaczyna się rzucanie cytatami, które tylko zaostrzają problem. Naprawdę nie zaprzątam sobie tym głowy na co dzień, mam inne sprawy, którymi się zajmuję. Jestem bardzo, bardzo dumny - nieskończenie dumny - ze wszystkiego, czego dokonał zespół i ze wszystkiego, co przeszliśmy. Fakt, że zainteresowanie tą sprawą jest nadal tak duże, mimo, że od wielu lat nie jestem już członkiem zespołu, sprawia, że czuję się tym wszystkim wzruszony. Tyle, że ja nie zaprzątam sobie ciągle głowy zastanawianiem się co myślicie! Wiesz? Co będzie, to będzie, a międzyczasie zajmuję się innymi rzeczami."
Z kolei na pytanie o ulubione wspomnienia z pobytu w zespole, Slash powiedział: "Nie zamierzam tutaj siedzieć i sentymentalnie wspominać, ale tak, mam wiele świetnych wspomnień. Nie mógłbym nigdy prosić o coś tak wspaniałego, jak Guns N' Roses. Od pierwszych chwil powstania zespołu, aż do pewnego momentu. Nie zamieniłbym tego na nic! Byliśmy niepohamowani i dzięki temu doszliśmy tak daleko! Cieszę się i jestem dumny, że wszyscy nadal żyjemy."
Kolejne pytanie dotyczyło tego, czy obecnie, kiedy przemysł muzyczny tak bardzo się zmienił, jakiś zespół mógłby osiągnąć to, co Guns N' Roses. Slash odpowiedział: "Jeśli przeglądasz obecny rock 'n' roll-owy biznes, ciężko sobie wyobrazić, żeby zespoły mogły rosnąć tak, jak działo się to kiedyś. To już jest zupełnie co innego, inne otoczenie. Jednak wydaje mi się, że młode zespoły mają teraz nowe możliwości, których z kolei jeszcze niedawno nie było."
"Wiele razy musiałem się zreorganizować i zacząć niektóre rzeczy od nowa. Teraz mam swoją własną wytwórnie płytową. Nie wyobrażam sobie już niczego innego, mimo że kiedyś wszyscy starali się na siłę zdobyć kontrakt u jak największej wytwórni. Obecnie można robić wiele rzeczy samemu i jest mnóstwo możliwości, mnóstwo dróg do celu, jeśli tylko masz do tego dostęp."
"To bardzo przyjemne uczucie, kiedy możesz budować własną publiczność. Była to jedna z fajniejszych cech Guns N' Roses - mieliśmy własną małą grupę fanów i byli oni niesamowici. Potem, kiedy wybuchła moda na nasz zespół, nagle wszyscy stali się fanami, i nie wiem, chyba nie do końca dobrze się z tym czułem."
"Uważam, że młodzi artyści nadal mogą budować wspaniałe fankluby składające się z zagorzałych fanów. Czasami wystarczy tylko dziesięć osób, które naprawdę doceniają to, co robisz. Podoba mi się ten aspekt muzycznego biznesu, ale reszta jest kompletnie do niczego [f**ked]. Właściwie to musisz albo być w 100% odpowiedzialny za własne sprawy, albo się sprzedać."
Odnośnie statusu Velvet Revolver Slash powiedział: "Nie ma różnicy w statusie zespołu pomiędzy tym, co jest teraz, a tym, co było w 2008 roku. Nie ma nikogo, kto zająłby miejsce wokalisty, a poza tym każdy jest zajęty czymś innym. Mimo to nadal trzymamy rękę na pulsie w razie gdyby pojawił się ktoś, kto wpasuje się w zespół - drzwi cały czas są otwarte."
źródło