generalnie to czytam sobie te wszystkie nasze recenzje sprzed lat z niesamowitą ekscytacją ;p
napisałem, że na koncert Gunsów już raczej się nie wybiorę.. Odwołuję te słowa - jak będą w Polsce albo okolicach to z pewnością się wybiorę ;p ale to inne okoliczności teraz są ;p
generalnie chciałem tylko dodać do tej swojej recenzji:
after party było fatalne, ale niesamowicie miło wspominam je po latach. Dużo osób z forum zwinęło się pierwszym lepszym pociągiem, ja zostałem czekając na pierwszy autobus do Żor z Rybnika i byłem w pewnym momencie już niesamowicie napruty bo wypiłem 5,6 piw na totalnie pusty żołądek bo na stadionie nie dostałem jedzenia - poszedłem czekając na Gunsów na zapiekankę, ale w sferze w której byłem wysiadł prąd i wszystkie fast foody nie serwowały jedzenia. Po koncercie na rynku był czynny jeden kebab gdzie kolejka była od zarąbania, zresztą zabrakło tam szybko jedzenia. Jedynie posiliłem się jakimiś paluszkami w knajpie. Jak wszyscy poszli zostało mi jeszcze trochę czasu do autosbusu i siedziałem w jakiejś knajpie, gadałem z ludźmi, głównie z jakimś facetem, który nie słucha Gunsów, ale coś się działo w mieście i odsłuchał cały koncert pod stadionem i słyszał wszystko bardzo dobrze ;p
napruty jak ta lala poszedłem na autobus, skasowałem bilet, usiadłem i przykimałem tak, że obudziłem się na pętli w Żorach... Kierowca obudził mnie zatroskany z zapytaniem:
- Dzień dobry, jesteśmy na zajezdni...
- oo, dzień dobry, ale to dobrze, dobrze, ja tutaj miałem wysiadać
- wraca Pan z koncertu?
- no taak, dobre show
- noo... moja córka też była... Ale mówiła, że ten wokalista zajebiście mocno się spóźnił
doczłapałem się wstawiony do domu, było koło 7 rano, wszedłem po cichaczu, ale rodzice już wstali. Tata mył zęby, zapytał się jak koncert. Powiedziałem, że spoko, ale idę w kimę. No i poszedłem.
Taki ten Axl. Przestawia nam wszystkim czasoprzestrzeń.