Autor Wątek: A z tego co pamiętam jeszcze...  (Przeczytany 5273 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Śpiochu

  • Global Moderator
  • One In A Million
  • *****
  • Wiadomości: 5000
  • Płeć: Mężczyzna
  • Hail to the chief!
  • Respect: +1683
    • Fotografia Marek Śnioch
A z tego co pamiętam jeszcze...
« dnia: Października 01, 2012, 03:49:00 pm »
0
Zbierałem się dwa i pół miesiąca, żeby coś tutaj napisać i zawsze miałem coś ważniejszego do roboty więc z moich pierwotnych planów nic już nie wyjdzie bo trochę już pozapominało rzeczy... Ale do rzeczy  8) będzie więc krócej niż mogłoby być od razu po koncercie  :P

Na koncert Rybnicki po raz kolejny miałem okazje zabrać się z Pomponem i jego pomponobusem za co serdecznie dziękuję. Może niedługo będę służbowo w Poznaniu to Ci trochę potruję dupsko o jakieś piwo na mieście, bo szczerze mówiąc nie znam tego miasta w ogóle... Z tego miejsca chciałbym też pozdrowić Alka znanego niegdyś jako moderatora tego forum, z którym to ponownie miałem okazję reprezentować miasto wojewódzkie Wrocław -> co ciekawe ani ja ani on z Wrocka nie jesteśmy  8) Moja żona, początkowo przerażona wizją spędzenia czasu w NTSbusie była ostatecznie bardzo zadowolona z całej tej imprezy i ja również muszę powiedzieć, że ja byłem zadowolony, bo:
- żonie się bardzo koncert podobał.
- żona nie narzekała na Axla głos.
- żona rozmawiała z ludźmi.
- żona wystała pod bramą i pod sceną te wiele długich godzin.
Dziękuję żona.

Bardzo się cieszę, że było mi dane poznać kilkoro osób z forum, a także odgadnąć rodzinne koneksje pomiędzy panem Krelke a panem El_loko. Miałem też okazję poznać jeszcze kilka osób ale nie chce ich teraz wymieniać z pseudonimów artystycznych bo jeszcze o kimś zapomnę i będzie foch  :P

Nata - Tobie się nie przedstawiłem, bo wyleciało mi z głowy a przecież kiedyś coś prawie ode mnie nabyłaś - no i łączy nas wspólne miasto.

Organizacyjnie ze strony autobusowej muszę przyznać, że wszystko stało na wysokim poziomie - żadnych obsuw czasowych czy problemów technicznych. To tylko potwierdza, że "firma której ufa pompon, jest firmą, której możesz zaufać i Ty"! Sprawa ma się z goła inaczej jeśli chodzi o organizację ze strony rybniczan. Mam wrażenie, że obsługa stadionu nie była przygotowana na tak rozentuzjazmowanych fanów przed główną bramą. Faktycznie uważam, że od katastrofy dzieliły nas minuty. Nigdy nie byłem jeszcze uczestnikiem takiego burdelu. Główna brama, która nie dość, że otwierała się do środka - to jeszcze stanowiła główny wjazd techniczny na teren imprezy  :ph34r: WTF?

Moje wspomnienia z Warszawy to głównie trzy pierwsze utwory, podczas których barierki pod sceną, stały się integralną częścią mojego ciała. Tegoż też spodziewałem się po Rybniku i... miałem rację. Konstrukcja seta oraz długie spóźnienie doprowadziły jednak do uspokajania tłumu z każdą kolejną piosenką, która leciała ze sceny. Od November Rain po sam koniec koncertu rzadkimi były momenty, w których ludzie mieli jeszcze siły i ochotę "pomoszować" czy też "poboucować" (tak się chyba teraz mówi  :P).

W domu byliśmy ok godziny 6 rano. I co zrobiliśmy? Moja żona się umyła i poszła do pracy, a ja się równie sprawnie umyłem i poszedłem najpierw na komisję powypadkową do ZUSu a potem do pracy. Wygląd a'la zombie zrobił widocznie swoje, bo takie odszkodowanie jakie chciałem - uzyskałem  :P

Jeszcze raz pozdrawiam wszystkich i życzę sobie ponownego z Wami spotkania w czasie szybszym aniżeli przy okazji następnego koncertu...  ;)
...jeśli powyższy komentarz wydaje Ci się zbyt poważny, to zmień zdanie.