10 stron jest zatem nawet nie czytam wszystkiego hahaha.
Nie lubie:
Feel, Coma, Linkin Park, Limb Bizkit, - do jednego wora to wrzucić i spuścić w klopie.
Nirvana, Cradle of Filth (po Vempire), Tokio Hotel - muza pseoudobuntownicza dla zidiociałych smutnych 15latków.
Doda, Justin i w cholerę innych - pseudokupa z castingów.
Bob Marley, Happysad, Habakuk - muza dla debili.
Behemoth (po debiucie) - taki z tego def jak ze mnie kobieta.
Anathema (po Silent) - plumkanie dla zakochanych poetów.
Hunter - fenomenu tego nie zrozumiem nigdy.
Coby nie było, że krytykuje a nie znam hahaha. Znam (część od dawien dawna), jakieśtam pojęcie o muzyce mam.
To oczywiście moje zdanie. Możecie się zgadzać albo nie, to nie jest ważne. Ja jak słyszę jakieś gówno w listy powyżej to dostaje różowej gorączki.