Dlamnie w tym roku wyszły dwa, no trzy albumy, które wzbudziły we mnie prawdziwe piękne emocje po odsłuchaniu.
Pierwszy album to coś co wydawało mi się zupełnie nie z mojej bajki Tom Odell - "Long Way Down". Na początku usłyszałem Another Love i zupełnie mnie nie porwało. Ale w końcu włączyłem cały album podczas biegania w Deezerze i się zauroczyłem absolutnie. Od takich niby radosnych piosenek jak Hold Me (mój faworyt), po ełne liryzmu pianinowe rzeczy. Ogólnie słowa "pianowy" najlepiej oddaje charakter krążka.
Drugi album to "New" Paula McCartney'a. Absolutnie cudowny album, który dostarcza mi moc tego co w muzyce chyba najwazniejsze (razem z emocjami) czyli pięknych melodii. Świetna produkcja, świetne piosenki i świetnie się tego słucha.
No i trzeci. Sam nie wiem czy powinienem go wymieniać, bo to zestaw singli wydawanych od grudnia 2012 do lutego 2013 w winylowej i cyfrowej formie. Mowa o "Conventional Weapons" My Chemical Romance. Nie kryję, że mam ogromny sentyment do tego zespołu i uwielbiam ich muzykę. Jest tendencja to psioczenia po nich, że to dla nastolatek, że emo... Mam to w nosie. Piosenki z "CW" powstały na płytę, która miała ukazać się wlatach 2008-2010 r. i być powrotem do garażowego grania po monstrualnym "The Black Parade". I to się generalnie udało. Uwielbiam te piosenki chociaż dostrzegam kilka rys. Niestety mimo garażowego klimatu i mniejszej liczby wyeksponowanych melodii nie obyło się bez zmiękczenia produkcyjnego w paru piosenkach. Zawiodłem się także na najbardziej wyczekiwanej piosence, znanej z koncertów, która straciła swój rockowy charakter i stała sie wygładzonym tworem - "The World is Ugly" (choć podoba mi się tu ciągle melodia i nawiązanie w ostatnich sekundach do pierwszej płyty). Szkoda. Ale płyta ogólnie znalazła miejsce w gronie moich ulubionych z piosenkami Boy Division, Burn Bright i The Light Behind Your Eyes na czele.