Był ktoś wczoraj na Papryczkach na Open'erze? Jak wrażenia i jak wasze porównanie z poprzednimi koncertami?
Dla mnie trochę zabrakło tej magii jaka była w Warszawie. Na początku koncertu byłem trochę sceptycznie nastawiony gdy zaczęli grać, myślałem że polecą typowo festiwalowym setem i oleją nowy album i zagrają ze 2 kawałki z niego, ale na szczęście się myliłem
Wokal Antka niestety na minus, facet nie był w formie, więc z jednej strony żałuję, że zabrakło kawałków takich jak "Under the bridge" czy "Scar tissue", no ale biorąc pod uwagę jego formę, to może lepiej że sobie je odpuścili. Mega się jarałem podczas "Go robot" czy "She's only 18" no i "Detroit". Oczywiście zawsze jest jakiś niedosyt jeżeli chodzi o setlistę i żałuję, że nie zagrali np "Aeroplane", no ale nie można mieć wszystkiego
Bardzo fajnie wychodziły im jamy, Josh jest rewelacyjnym gitarzystą, ale podczas koncertu miał kilka słabszych momentów - na solówce "Californication" wyglądało to tak, jakby przestało mu się chcieć grać. Minimalizm minimalizmem, no ale bez przesady! Miły gest ze strony Flea i odśpiewanie biało czerwonych a potem zagranie "Warszawy". No i miło, że włączyli się w akcję DomaWeRwithU". Na plus jeszcze wokal Josha, może niektórzy mnie zjadą, ale jego wokal zdecydowanie lepiej współgra z Antkiem niż Johna i robi fantastyczny klimat. Jakbym był kobietą, to bym miał mokro
Na koniec trochę słabo, że po prostu podziękowali i wyszli i jedynie Chad chwilę postał i podziękował.
Podsumowując - mimo kilku minusów to koncert bardzo udany i nie mogę doczekać się następnego, 8/10.