Flojdami jestem mocno zafascynowany od paru miesięcy. Kiedyś dostałem dwie płytki : Division Bell i Ciemną stronę. Cóż pierwszy z tych albumów wydał mi sie interesujący szczególnie pierwszy utwór no i rzec jasna High Hopes, co dziwne DSOTM nudził mnie śmiertelnie
.
2 długie lata tkwiłem w tym ogromnym błędzie, aż pewnego wieczoru puściłem Ciemną stronę i olśnienie- przecież to czysty geniusz muzyczny i liryczny
.
Gdybym miał wskazać najlepsze moim zdaniem albumy to były by to:
- Dark Side Of The Moon - wiadomo,
- Wish You Were Here - Shine onYou Crazy Diamond i tytułowa piosenka - można słuchać bez końca
- Meddle - w zasadzie nie tyle cała płyta co najwspanialszy utwór wszech czasów - "Echoes" - nie jestem w stanie określić piękna i potęgi tego utworu, 23 min Nirvany jaką przeżywa się podczas słuchania tego kawałka szczególnie przy zgaszonym świetle.
- The Wall - za niezwykłą historię opowiedzianą w tym albumie