Zacznę tylko od tego, że jestem wielkim fanem pierwszych dwóch krążków zespołu.
Fajny dali też koncert (choć w pełnym słońcu) przed Pearl Jam w 2007.
Jednak obok tego co wyprawiają panowie od tamtego czasu nie mogę przejść obojętnie.
Ostatni singiel z nadchodzącego krążka pokazuje tylko, że nawet tak młody dobrze zapowiadający się zespół może zabłądzić i pójść w prostaki pop-elktro-rock i nawet nie wiem do jakiego odbiorcy- z pewnością nie do fanów pierwszych płyt.
Fatalne połączenie, proste dźwięku, brak przewodnich gitar i kopa w wokalu, czyli wszystkiego co było fajne w tym zespole.
Ostatnio w radio usłyszałem "Faint" i aż mi się łezka zakręciła na myśl o tak fajnym zespole i cieniu, który pozostał dzisiaj.
Wiem, że muzycy czuja się wyzwoleni i dobrze im w skórze transformersów, ale tak jak 9 lat temu pojechałbym z miejsca na ich koncert,
to przez nich w tym roku ominę Orange w W-wie.
Może macie odmienne zdanie?