Mnie też, wk... te tak zwane bonus tracki. Zawsze mi się podobało, jak zespoły robiły reedeycje płyt z czymś na dokładkę, czyli z dodatkowymi utworami, które zostały nagrane podczas sesji do fajnej płyty, ale z jakiś powodów pierwotnie na nie trafiły i to jest faktycznie fajne, nawet jeśli jest również naciąganiem na kasę, ale serwowanie na dokładkę, kolejny raz wingsów tylko, że obgryzionych.... nie wiem po co, chyba tylko po to, żeby wmówić ludziom, że coś jest złotem, co tak naprawdę złotem nie jest, wielu fanów oczywiście da się na to nabrać, pytanie, tylko, kto z nich te "bonus tracki" będzie słuchał.